8 paź 2007

W góry z małym dzieckiem

Idziemy w góry z naszą pociechą. Co jest potrzebne, o czym warto pamiętać?
1. Nosidło turystyczne to fantastyczna sprawa. Jest ich olbrzymia ilość na rynku. Osobiście mogę polecić firmy zajmujące się produkcją sprzętu sportowego, gdyż ich produkty są ergonomiczne i bardzo wygodne zarówno dla noszącego jak i noszonego. Są też nosidła marek znanych z artykułów dla dzieci, moim zdaniem jednak, są gorsze (mają mniejszy udźwig, mniej regulacji dla dziecka i rodzica). Pozostaje jeszcze kwestia ceny i tu nosidła turystyczne tracą na urodzie.
Najważniejsze pytanie, jak mi się wydaje, to ile chcemy chodzić z dzieckiem i jak często? My mamy góry pod nosem i naprawdę eksplatujemy nasze nosidło. Zatem porządny sprzęt nam się przydaje a przy okazji wyjazdów nad morze też się sprawdził. Co powinnno posiadać nosidło? Moim zdaniem dużą możliwość regulacji wysokości siedziska dla dziecka (bo ono przecież rośnie) i dla rodzica, pas biodrowy dla noszącego, szerokie szelki na ramionach, daszek osłaniający od słońca, nóżkę umożliwiającą stabilna stanie na podłożu (dzięki czemu jedna osoba może wygodnie obsługiwać dziecko, karmić je etc).
2. Ubiór dziecka musi uwzględniać to, że nasz berbeć się nie rusza. My chodząc po górach rozgrzewamy się i nie czujemy ani wiatru ani chłodu. Nasze odczucia nie są zatem miarodajne. Brzdąc musi zdecydowanie być cieplej ubrana od nas.
Dzieci, które już dobrze chodzą, mogą nie być zainteresowane samym siedzeniem na plecach rodziców. Dlatego dobrze jest zaopatrzyć dwulatka czy trzy latka w buty nadające się na spacer górskim szlakiem.
Kolejna sprawa to duża zmienność warunków pogodowych w górach. Warto ją uwzględnić pakując zapasowe ubranie. Ale tego chyba nie trzeba tłumaczyć miłośnikom włóczęgi.
3. Długość trasy, moim zdaniem, zależy najbardziej od możliwości dziecka. Z reguły młodsze dzieci mają więcej cierpliwości i można z nimi pokonać dłuższe odcinki. Tak było w przypadku naszego Dzidka. Gdy miał ok. roku mogliśmy iść 2 godziny bez przerwy, potem krótki popas, rozprostowanie kości i znów na szlak. Obecnie nasz dwuletni syn wytrzymuje w nosidle do 1,5 godziny a potem chce iść o własnych siłach, co bardzo opóźnia tempo wycieczki i musimy planować pod tym kontem trasy krótsze oraz łatwiejsze technicznie.

2 komentarze:

adam pisze...

A nasze nosidełko pewnie sprzedamy jak tylko nastanie sezon, bo już nie będzie kogo nosić. Jakoś tak wypadło, że było używane tylko nad morzem - w tym roku też. Dla mnie osobiście wielka szkoda. Jakoś nie po drodze było w góry. Może za to pójdziemy na piechotkę z dzieciami.

Gabi pisze...

A może jesienny bieg na orientację dla całej rodziny?