26 paź 2007

Czarne kontra czerwone.

Przed oknami naszego mieszkania rosną piękne topole, które od pewnego czasu są świadkiem zaciętej wojny między ugrupowaniem czarnym i czerwonym. W zasadzie można powiedzieć, że drzewa stały się swoistym poligonem. Zaś wszystkiemu winne jest osiedle domków jednorodzinnych uposażone ogródkami z leszczynami.
Otóż orzechy laskowe stały się iskrą zapalną konfliktu między dwoma wiewiórkami; czarną i czerwoną. Nie wiem, czy wam wiadomo, iż rasa czarna jest silniejsza i stopniowo wypiera rudzielce w Europie. Sprawa zatem nie jest błaha, gdyż o konflikt rasowy chodzi.
Tak oto pod koniec lata zaczęła się wiewiórcza walka pełna zwrotów akcji, przebiegłych manewrów, pogoni i ucieczek. W skrytości serca jak i z sentymentu kibicowałam rudzielcowi, jednak było widać, że jest zdecydowanie słabsza od konkurentki.
Mamy jesień w pełni i po odwiedzinach przed oknem wnioskuję, iż woja się zakończyła sukcesem czarnej, gdyż ostatnio tylko ją widuje buszującą wśród topoli i leszczyn. Trochę mi szkoda przedstawicielki naszego rodzimego gatunku. Może jednak nic jeszcze nie jest przesądzone.
Obserwując zaś ten wiewiórczy konflikt, doszłam do wniosku, że naturalnym prawem świata jest walka czerwonego z czarnym niezależnie od scenerii czy okoliczności.

Brak komentarzy: