4 lut 2008

Współczesny mężczyzna kontra stereotypy.

Z wypowiedzi na forum do jednego z ostatnich moich tekstów (na Onecie) uderza panujący stereotyp męża i ojca. Stereotyp dotyczy faceta, który jest albo pijakiem, awanturnikiem, który w stanie nietrzeźwości "produkuje" niezliczoną ilość dzieci albo jest nieobecny (porzucił rodzinę, umarł). Patologiczna rodzina, według wypowiedzi, to taka, w której to facet ma problemy z używkami, własnymi popędami, agresją etc. Jednocześnie samotnym rodzicem może być tylko kobieta (gdyż patrz wcześniej ojciec porzucił rodzinę lub umarł). Oczywiście cały czas pozostajemy w kontekście wypowiedzi kipiących emocjami an skutek prowokacyjnego tekstu, ale co lepiej odda panujące stereotypy?
Wśród naszych znajomych, pochodzących z różnych państw Europy, nie spotkałam się z podobnym myśleniem. Może taki stereotyp stanowi coś specyficznie polskiego? Przecież, na skutek burzliwej historii naszego kraju, rodziny były pozbawiane ojców i mężów, którzy brali udział w powstaniach, wojnach, byli wysyłani na Sybir lub ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. To u nas nosimy obrączki na prawej ręce w skutek znaku żałoby po nieudanym zrywie wyzwoleńczym, tak jakby w dniu ślubu kobiety zgadzały się, na to że mężowie je opuszczą by bronić ojczyzny.
Znam wiele rodzin, w których od kilku pokoleń dzieci są wychowywane bez ojców. Może właśnie dlatego wzorzec mężczyzny jest u nas zachwiany? Ale czy wszystko można tłumaczyć spuścizną historii?
Jednocześnie, mimo panujących stereotypów, współczesny mężczyzna musi sprostać o wiele większym wymaganiom niż jego ojciec czy dziadek. Mąż, który wraca do domu o przyzwoitej godzinie, przynosi wypłatę (a jej nie przepija), zjada obiad i chowa nos w gazecie (zamiast robić awanturę), nie spełnia już oczekiwań. Mężczyzna obecny w domu to za mało. Dzisiejszy facet uczestniczy w życiu rodziny; umie gotować, zrobić herbatę, pozmywać czy nastawić pranie w dodatku te czynności nie przynoszą mu ujmy.
Podobnie więcej wymaga się od faceta w roli ojca. W tym przypadku już od poczęcia zmieniła się jego rola; uczestniczy w szkole rodzenia, często chodzi razem z przyszłą mamą na badania i co raz częściej jest obecny przy narodzinach swoich dzieci.
De Silva myje Dzidka, czasem odbiera go z przedszkola i jedzą razem lunch podobnie jak wielu naszych znajomych. Wydaje mi się, że i my kobiety więcej wymagamy od naszych życiowych partnerów, chcemy aby byli aktywni i obecni w naszym życiu nie tylko duchem.
Dla pokolenia mojej babci niektóre z tych zmian są całkowicie niezrozumiałe. W ich pojęciu facet nie jest w stanie przeżyć samodzielnego zmieniania pieluszek dziecku, nie mówiąc o obecności na porodzie.
Niesamowite jest, jak rozwinęła się rola ojca w ciągu ostatnich lat.
Oczywiście dzisiejsze pokolenie jest już drugim wychowywanym w czasie pokoju i barku zagrożeń utraty państwowości. Może dzięki temu nasi mężczyźni porzucają "szable" na rzecz czytania dzieciom książek?
Na podstawie opinii wyrażanych na forum, sądzę, że współcześni faceci stoją przed trudnym zadaniem: muszą znaleźć się w roli społecznej, której nie wymagano od ich poprzedników a jednocześni wbrew istniejącym stereotypom. Muszę przyznać, że znam wielu, którzy sobie z tym bardzo dobrze radzą.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

tak, kochana, ja też takich znam - zazwyczaj są oni zaobrączkowani i mają bardzo inteligentne i piękne żony, które najwyraźniej potrafiły wyłuskać z tłumu rozmamłanych kandydatów na wódkopijów rokujące jednostki i jakoś naprostować to, czego poprzednie pokolenie nie zdołało do końca sp$%&yć ;-))

niezmiennie pozdrawiam,
MalK

Gabi pisze...

cóż mi pozostaje?
Życzę powodzenia w odsiewaniu ziaren od plew;)

adam pisze...

E tam... Jakby tak było, to Żonka odśpiewywałaby hymny na mój temat, a tymczasem to że się nie upijam, pracuję ciężko, oddaję kaskę, wolne chwile spędzam z dziećmi i Żonką, robię zakupy, myję łazienkę, czasem gotuję itd, itp to jest dopiero minimum i program obowiązkowy, a nie żadne odstępstwo in plus od normy.