30 wrz 2007

Imieniny Dzidka.

Imieniny Dzidka spędziliśmy uczestnicząc w biegu na orientację. Pogoda dopisała, była śliczna tzw złota jesień. Ruszyliśmy zatem na spotkanie z przygodą.
Był to nasz pierwszy raz, gdyż zarówno mąż, ja oraz Dzidek we własnej osobie nie mieliśmy przyjemności uczestniczyć w tego typu imprezie sportowej. Jak wygląda bieg na orientację? Dostaliśmy mapę, na którą nanieśliśmy sobie punkty kontrolne dla naszej trasy. Tras było kilka do wyboru, różniły się długością i poziomem trudności. Wybraliśmy łatwą o dł. 3300m. W punktach kontrolnych czekały na uczestników kasowniki, którymi odciska się zaliczenie danego odcinka na kartach.
Oczywiście w naszym przypadku nie było mowy o bieganiu po błotnistych, śliskich, leśnych ścieżkach. Był to raczej spacer z przerwami na odżywianie naszego syna, zbieranie żołędzi i siusianie. Po prawie dwóch godzinach łażenia, zakończyliśmy naszą przygodę usatysfakcjonowani, ubłoceni dzierżąc prawidłowo wypełnioną kartę przebiegu trasy oraz kilka zabranych rydzów.
Tak oto ukończyliśmy nasz pierwszy, rodzinny bieg na orientację. Spodobał nam się ten sposób spędzania czasu. Mam nadzieję, że jeszcze go powtórzymy.

28 wrz 2007

Pediatra szwajcarski.

Lekarze w Szwjcu to nie to, co ci nasi rodzimi. Po pierwsze inaczej zarabiają tzn nie występuje tu publiczna służba zdrowia. Zawsze trzeba zabulić i za wszystko. W rachunku od pediatry dostaniemy rozliczenie za każde pięć minut konsultacji, zważenie i zmierzenie dziecka, dodatek za badanie małego dziecka i wiele innych (za bilans dwulatka zapłaciliśmy ok 200 Fr czyli ok 500 zł). Część kosztów pokryje ubezpieczenie (im lepsze tym większą część zwróci ale nigdy w 100%).
W związku z zaistniałym faktem wybór lekarza jest dowolny, co powoduje, że jesteśmy dla niego bardziej klientem niż pacjentem. Zgodnie z zasadą "klient to nasz pan" lekarz będzie chciał nas zadowolić.
Tak też idąc z dzieckiem do pediatry szykujmy się na dokładny wywiad, poparty zachętą i podkreśleniem, że nasza pociacha rozwija się ze wszech miar prawidłowo a my jesteśmy idealnymi rodzicami. NO WARYS- jak powiada nasza lekarka. Nie mamy zmartwień, bo zawsze wszystko gra.
W Polsce obecnie jest duża presja kładziona na karmienie piersią. W Szwajcarii nie, będzie tak jak sobie życzy mama. Chce pani karmić-super, nie chce-też super, bo w zasadzie to nie ma dużej różnicy. Byle klientka czuła się SUPER-mamą.
Szczepionki dziecko dostanie takie, jak sobie zażyczą jego rodzice. Oczywiście istnieje model szwajcarski ale pediatra bez problemu podąży innym-klient nasz pan.
USG bioder które, w całej Europie wykonuje się kilkakrotnie w pierwszym roku życia, tutaj w ogóle nie jest zalecane. W związku z tym nie istnieje coś takiego jak profilaktyka dysplazji bioder ani stosowanie rozpórek. Przecież wszystko jest super. Podobnie nie ma wczesnej rehabilitacji niemowląt np w związku z zaburzeniami napięcia mięśniowego. Dlaczego? Gdyż mogłoby się okazać, że coś jest nie tak a przecież, rodzice mają wyjść z gabinetu w dobrym nastroju.
Zdaję sobie sprawę, że polska służba zdrowia ma wiele wad, ale w porównaniu ze szwajcarką, muszę przyznać, że profilaktyka u dzieci w naszym kraju jest lepsza. Z drugiej strony sympatycznie jest chodzić do lekarza, który mnie nie ochrzania np za brak żółtka w diecie dziecka, tylko utwierdza w przekonaniu, że jestem najlepszą mamą na świecie.

26 wrz 2007

Witamy w Polsce

Podróż do Polski samochodem z Genewy trwa około 20 godzin. Przez ten czas przechodzimy aklimatyzację świetlną; im bardziej na północ tym jest coraz szarzej. Ale na to my- Polacy nie mamy wpływu.
Przejeżdżamy granicę i już witają nas cudowne ciasne, dziurawe drogi. Całą podróż ma długość ok 2000 km z czego ostatnie 500 km jedziemy przez Polskę Ta właśnie ostatnia część zajmuje prawie połowę czasu. Powód jest prosty- brak autostrad oraz przebijanie się przez miasteczka, objazdy i ograniczenia prędkości.
Tłuczemy się więc autkiem i pogrążamy się w ową szarość, a w nagrodę możemy się rozkoszować swojskimi krajobrazami: pola z wierzbą w tle, a na nich pracujący ludzie (we Francji nie ma już komu pracować w rolnictwie-za ciężko, wolą pobierać zasiłki), urokliwe wsie, i ten cudowny nizinny klimacik, za którym tęsknię od dawna.
Zatrzymujemy się w przydrożnym barze czy restauracji i mój mężulek zamawia kawę (w podróży to taka fajna rzecz ta kawa). Pani obsługująca nas pyta czy rozpuszczalna czy prawdziwa-oczywiście prawdziwa. Zatem dostajemy szklankę wrzątku z fusami. Taaaak, witamy w Polsce. Ekspresy zostawiliśmy przekraczając granicę podobnie jak sztukę picia kawy; expresso, au lait, macciatto.
Po roku życia na obczyźnie, kawa-zalewajka w barze nas cuci i wita ojczyźnianie.
Trzeba dojechać do domciu, tam czeka nasz własny ekspres ciśnieniowy.

24 wrz 2007

Dzidek przeziębiony.

Dzidek jest przeziębiony. Siedzimy zatem w domciu i rozkoszujemy się sobą na wzajem zamiast iść do przedszkola. A dziś miałam zostawić mojego pierworodnego na pastwę francuskich przedszkolanek. Trudno poczekamy i zaczniemy uspołecznianie kilka dni później.
Wykorzystujemy czas na mecz nocnik-majtki. Wynik 5:4 i zaczyna mi powoli brakować suchych ubrań, gdyż nie wyschły jeszcze te po wczorajszych rozgrywkach "małej ligi". Ach czy te zmagania zakończą się sukcesem?
Natomiast Dzidek oddaje się od rana swojej wielkiej pasji-czyli malarstwu, czy też raczej grafice. Od pół godziny prowadzi zawiłe studium kotka. Raz po raz próbuje narysować głowę, potem obdarza ją rozrzutnie wąsami, oczami i uszami. Całość przypomina sławetne szkice Leonarda da Vinci;)
Wracając zaś do kontekstu nocnikowego, to możliwe, iż po prostu Dzidek, jak każdy geniusz, nie przywiązuje uwagi do spraw przyziemnych.

23 wrz 2007

Kuchnia, knajpki, restauracje-Prowansja c.d.

Jedzenie to temat sacrum dla Francuzów. Prowansja zaś jest regionem szczególnie cennym pod względem "turystyki podniebienia". W każdym punkcie informacji turystycznej można się zaopatrzyć w przewodnik po miejscach związanych z degustacją. Będą to restauracje ale też targi np z owocami morza oraz bogata oferta indywidualnych wytwórców wina, oliwy, past z oliwek, serów najróżniejszych (krowich, kozich, owczych), tradycyjnie wyrabianych wędlin etc. Istnieją też spółdzielnie zrzeszające np producentów winogron czy mleka, którzy wspólnie wytwarzają wino czy sery. Można w nich kupić bezpośrednio produkty regionalne po atrakcyjnych (lub mniej atrakcyjnych) cenach i w dowolnej ilości. Oczywiście wcześniej zakupy poprzedza degustacja;)
Francuzi uwielbiają jeść. Spokojnie można powiedzieć, że jest to ich główny sens egzystencji. Posiadają kulturę jedzenia, która jest rzadkością w polskich miasteczkach turystycznych. Restauracje (z nielicznymi wyjątkami) są czynne w porze sjesty (między godziną 12 a 14) oraz wieczorem po 19. W tzw międzyczasie można w nich jedynie napić się kawy, zjeść deser albo kanapkę, gdyż kuchnia jest nieczynna.
O wybór knajpki nie należy się martwić. Z reguły każda trzyma wysokim poziom, nawet jeśli jest jedyna na strasznym odludziu. I to właśnie jest kwintesencją kuchni francuskiej. Wszędzie można dobrze zjeść i zawsze będzie to ładnie podane. Nawet w miejscach odludnych, gdzie nie ma wyboru i człowiek jest skazany na tą właśnie knajpkę. Nikt nie naciąga (jak np na Mazurach podając cenę na 100 g) i nikt nie pośpiesza. Można siedzieć ile się chce, zarówno po zamówieniu kawy, jak obwitego obiadu.
Kilka uwag dotyczących korzystanie z gastronomi francuskiej.Do posiłku zawsze zostanie podany dzbanek z wodą (gratis). Jeśli polskim zwyczajem chcemy się napić czegoś ciepłego, to trzeba to zaznaczyć, gdyż inaczej kawa i herbata zostaną podane na deser. Większość restauracji proponuje gotowe zestawy obiadowe (pierwsze danie, drugie i deser), które są znacznie tańsze niż zamówienie nawet tylko dwóch dań osobno.
Ceny zależą od regionu (w metropoliach jest drożej) i od elegancji knajpki. W Prowansji spokojnie można się obficie najeść za mniej niż 20 € na osobę.
Naturalną sytuacją we Francji jest stołowanie się z małymi dziećmi. Dlatego restauracje prawie zawsze dysponują krzesełkiem dla maluszka. Bez problemu można też podgrzać jedzonko przyniesione dla pociechy z domu.
Gastronomia jest olbrzymim atutem Francji i tym, co z chęcią bym zaimportowała do naszego kraju.

22 wrz 2007

Lazurowe Wybrzeże

Lazurowe Wybrzeże charakteryzuje duża różnorodność plaż. Dla każdego coś ciekawego. Jest tu duży wybór zatoczek a w nich skałki albo piasek, albo żwir. Wśród skał fantastycznie się nurkuje i obserwuje różne morskie stworzonka a żwirowe plaże niosą ukojenie od wszechobecnego piasku przynoszonego do domu. Występują też plaże z czarnym piaskiem, który wygląda jakby był brudny i nie ma wielu wielbicieli.
Bałtyckie nadbrzeża rozpieściły nas ogromem dostępnego terenu. Polskie plaże są szerokie i długie bezkreśnie. Zatoczki nad Morzem Śródziemnym są maleńkie dysponują najczęściej kilkunastoma metrami szerokości, a czasem są jeszcze węższe. Z ich długością jest różnie, jednak należy się spodziewać skali bardziej w metrach niż w kilometrach. Efektem tych wymiarów jest duża gęstość plażowiczów.
Woda ma rzeczywiście niesamowitą barwę-istny lazur (z wyjątkiem plaż z czarnym piaskiem).
Moje ogólne wrażenie jest pozytywne. Jednak sądzę, że Lazurowe Wybrzeże jest trochę przereklamowane. Kilka lat wcześniej byliśmy w Chorwacji i muszę przyznać, iż Makarska Riwiera ma więcej uroku (zarówno pod względem wizualnym jak i cenowym), nie wspominając o różnorodnych maleńkich chorwackich wysepkach.

19 wrz 2007

Pocztówka z Prowansji c.d.

Ach... Prowansja. Piękne to jest miejsce i dość jednak dla nas egzotyczne.
Jak pisałam wcześniej w krajobrazie dominuje brak wody. Jest sucho, stąd brak zieleni traw i krzewów, do której przywykliśmy w Polsce. Rzeki czy jeziora stanowią rzadkość ale za to,te które są, ujmują lazurową barwą i swą niepowtarzalnością.
Zarówno brak wody jaki i jej kolor Prowansja zawdzięcza budującym ją wapiennym skałom. Kolejny efekt wszechobecnego wapienia, to cudowne lecz mało przyjazne góry. Cóż mam na myśli pisząc o przyjazności gór lub jej braku?
W mojej opinii jest mało szlaków a te występujące często są trudne (co na obecnym rozwoju naszej rodziny, nie jest bez znaczenia). Dla osób lubiących włóczęgi górskie polecam Przełom rzeki Verdon (Gorge du Verdon). Jest to prawdziwa perełka turystyczno-geograficzna. Do głębokiego kanionu wyrytego w wapiennych górach prowadzi wiele szlaków. W części z nich pokonuje się wysokość kilkuset metrów po pionowo zainstalowanych drabinach. Z reguły im trudniejszy szlak, tym w bardziej malowniczy fragment przełomu prowadzi. My, z racji na Dzidka, wybraliśmy najprostszą trasę, czyli o zaawansowanym poziomie trudności, bo łatwiejszych nie ma. Mimo, iż ten fragment nie należał do najbardziej malowniczych zrobił na nas wrażenie...ach lazurowa rzeka wśród jasnych pionowych ścian.

17 wrz 2007

Prowansja i Lazurowe Wybrzeże

Właśnie wróciliśmy z Lazurowego Wybrzeża. Fajnie nam, czyż nie?
To już druga tego roku wycieczka w region Francji zwany oficjalnie Prowansja i Lazurowe Wybrzeże. Pięknie tam jest i niepowtarzalnie -krajobrazy pozbawione wody pitnej, wysuszone krzewy, samotne sosny i pinie a wokół mało dostępne, wapienne góry, pola lawendowe oraz gaje oliwne. Widoki są lekko surowe ale i nieziemskie dla nas-wychowanych wśród mazowieckich nizin.
Krajobraz wysuszonych pół, skał urozmaicają małe, urokliwe miasteczka ukrywające się na wzgórzach lub przyczepione do grani skalnych. Ich architektura zdominowana jest przez kamienne budynki skłębione między wąskimi uliczkami. Dlaczego kamienne? Gdyż to materiał dostępny (drewna nie ma dużo z powodu braku lasów) poza tym kamień jest odporny na liczne pożary trawiące te wysuszone ziemie. Wapień budujący góry wpływa nie tylko na architekturę ale też na zabarwienie wody nadając jej słynny lazurowy odcień. Dotyczy to nie tylko rzadko występujących jezior oraz rzek ale i samego wybrzeża.
Prowansja zwana jest krainą smaków (oliwek, wina, owoców morza) i zapachów (lawendy, mydła marsylskiego oraz ziół). Prawdopodobnie z powodu małej wilgotności i dużej ilości słońca jedzenie przepełnia niespotykana gama aromatów.
Jest tutaj też co zwiedzać: piękne miasta i miasteczka (Ansouis, Awinion na fot.1, 3), malownicze góry, ciekawostki geograficzne (wywierzyska, przełom Verdon, delta Rodanu) i wiele innych.
W sumie spędziliśmy w Prowansji na Lazurowym Wybrzeżu 2 tygodnie. Były to intensywne wakacje. Niedługo napiszę o nich więcej.

7 wrz 2007

Pustelnik i pies.

Pustelnik jak co dzień rano wyszedł popracować w ogrodzie. Niestety jego drogę zagrodziło wielkie, czarne psisko szczerzące kły. Złowrogie zwierze warczało i nie pozostawiało żadnej możliwości aby, dostać się do grodu.
Pustelnik przypomniał sobie o świętym Franciszku rozmawiającym z wilkiem. Poprosił zatem:
-Bracie psie, proszę, pozwól mi przejść.
-Odejdź stąd, nie puszczę Cię.-Ryknęło straszliwie psisko.
Rozmowa nie pomogła, więc człowiek wrócił do domu, wziął worek i widły. Lecz pies nie wystraszył się narzędzia, wręcz przeciwnie wykazywał coraz większy gniew.
"Może on jest wściekły?" Pomyślał pustelnik i postanowił zabić zwierze. Zarzucił mu na łeb worek i już miał go przebić widłami, gdy usłyszał cichy skowyt dobiegający z krzaków agrestu. Para szczeniąt zaplątała się wśród gałęzi. Broniąc ich suka nie pozwalała się zbliżyć do ogrodu. Z pewnością właściciel wyrzucił ją po oszczenieniu, dlatego się błąkają.
Pustelnik uwolnił pieski. Zwierzęta odeszły w las. Później czasem zaglądały do pustelni w poszukiwaniu jedzenia. Jednak nigdy nie okazały człowiekowi wdzięczności za to, co dla nich zrobił.
Istotom, które skrzywdzono, jest trudno okazywać wdzięczności jak i ponownie komuś zaufać.

5 wrz 2007

Historyjka; Pustelnik i turysta.

Pewien człowiek zapragnął być świętym. Zamieszkał w pięknym, odludnym miejscu, z dala od wszystkich i wszystkiego. Za dnia pracował w ogródku i zbierał zioła a wieczorami medytował w ciszy.
Czas mijał, w okolicę samotni zaczęli przychodzić turyści w poszukiwaniu ładnych widoków. Palili ogniska, śpiewali piosenki, przybywali całymi rodzinami.
Pewnego wieczoru pustelnik chciał medytować, ale nie mógł z powodu czyjejś nieudolnej gry na gitarze i fałszującego podśpiewywania. Pustelnik poprosił Boga o ciszę, a ponieważ był człowiekiem świętym, został wysłuchany. Pękła struna w rzeczonym instrumencie a jego właściciel oniemiały szukał zastępczej w torbie. Nastała błoga cisza.
Pustelnik zaczął się modlić, jednak nadal nie mógł. Wyszedł przed samotnie, zapytał właściciela gitary i wątpliwego talentu, dlaczego przyszedł w to miejsce.
-Szukam własnego powołania i chcę porozmawiać z Bogiem-odpowiedział młody człowiek.
Pustelnik pomógł znaleźć zapasową strunę do gitary turyście i wrócił do swej samotni.
-To miejsce powstało nie tylko dla mnie.-Pomyślał. Potem już bez trudu medytował, mimo, że młody człowiek zarzynał instrument i własne gardło jeszcze gorzej niż poprzednio.

2 wrz 2007

Macierzyństwo

Macierzyństwo jest stanem umysłu. Pewnego dnia przekręca się jakaś klapka w mózgu i od tej pory nic nie będzie, już jak było. W moim zbuntowanym sercu zagościł lęk i odpowiedzialność (nie tylko w stosunku do Dzidka ale i całego świata). Stan to permanentny oraz powszechnie spotykany .
Dlatego np w Ameryce po urodzeniu dziecka kobiety płacą mniejsze składki ubezpieczenia (odpowiednika AC, OC); tak zwana zniżka od zwiększonej czujności. Matki jeżdżą ostrożniej, nie tylko z powodu wiezienia własnego potomstwa ale też z powodu innych dzieci na ulicach, chodnikach etc. A świat matki jest pełen dzieci. Po przekręceniu się klapki macierzyństwa w jej mózgu dzieci są wszędzie: w parku, w sklepie, w restauracji. Dawniej w moim świecie występowali przystojni faceci, dziś jakoś ich mniej widzę, wszędzie tylko te berbecie.