2 paź 2007

Uczucia Macierzyńskie konrta dwulatek.

Oglądam program o pewnej kobiecie, której odebrano dziecko z powodu znęcania się nad nim. Bohaterka próbuje za wszelką cenę odzyskać synka, tłumaczy że, bardzo go kocha, nie potrafi żyć bez niego, że się zmieniła i więcej mu krzywdy nie zrobi. Gotowa jest na wszystko, aby dziecko jej oddano.
Czy jej wierzę? Tak sądzę, iż kocha swojego berbecia, jednak nie oto chodzi w macierzyństwie. Na straży bezpiecznego rozwoju Dzidka nie stoi bowiem moja miłość ani uczucia sympatii, jakimi go darzę. W konfrontacji z dwulatkiem bardzo szybko okazuje się, jak ograniczona jest moja miłość, jak szybko kończy się zrozumienie i cierpliwość. Jedyne co, pozostaje w mej wyjałowionej (wrzaskiem, tupaniem, niszczeniem książek, pluciem jedzeniem) świadomości to resztki zdrowia psychicznego i to one właśnie chronią Dzidka przed utratą życia lub trwałym kalectwem. Bynajmniej nie moje niedoskonałe uczucia macierzyńskie.
W chwilach głębokiego kryzysu zastanawiam się, kto podmienił mojego cudownego syna na to dziwne stworzenie siejące zniszczenie i chaos. A gdy jest już naprawdę bardzo źle, wyobrażam sobie co, mogłabym zrobić mojemu dziecku, gdyby zabrakło mi owych strzępków opanowania. Makabryczne sceny rodem z amerykańskich filmów kategorii B przewijają się przez mój wyczerpany umysł. Wtedy przychodzi moment ocucenia, bo przecież kto w tym duecie jest dorosły i kto powinien okazać opanowanie? Oczywiście ja, a nie targany emocjami Dzidek. On właśnie uczy się radzić sobie z stresami dnia codziennego, ja powinnam to już umieć.
W końcu nawet najgorszy kryzys przemija a Dzidek wraca do osobowości mojego cudownego synka. Mówi do mnie per "kochana mamusiu" a ja zastanawiam się, czy mogłabym żyć bez niego.

8 komentarzy:

adam pisze...

Zgoda.

Gabi pisze...

Cóż za krótka i treściwa wypowiedź. Czy to znaczy, że i w Tobie dzieci budzą czasem mordercze instynkty?

Anonimowy pisze...

Złe traktowanie dzieci często związane jest z nałogami i innymi problemami dotyczącymi rodziców. Jeśli taka była przyczyna, dla której tej pani odebrano dziecko, to można się zastanawiać: czy ta przyczyna ustała i czy w związku z tym zdolna jest znów opiekować się swoim dzieckiem. Poza tym zgadzam się z Autorką...

Gabi pisze...

Możliwe iż, bohaterka miała problemy alkoholowe. Jej konkubent miał je z pewnością. Nie sądzę aby, taka przyczyna szybko ustała gdyż, na to trzeba wielu lat leczenia.

adam pisze...

Tak, czasem tak. Ale chyba macie trudniej, bo dziewczynki chyba trochę mniej przypominają diabła tamsańskiego. Za to (teraz się wyda i pójdę siedzieć) już kilka razy jedna lub obie dostały w pupę za wyjątkowo niemiłe zachowania wobec siebie w rodzaju: jedna zabiera, kiedy druga właśnie po coś szła i ta druga najpierw wrzeszczy, potem leje pierwszą, w takich momentach dostaję cholery. Alternatywnie, jak się opanuję, to biorę siatkę i zbieram zabawki, którymi nikt się właśnie nie bawi dla dzieci "co nie mają". Dalszy ciąg innym razem, bo Żonka mi każe przelewy zrobić i w tym celu muszę najpierw zaktualizować przeglądarkę, a nie pamiętam jak to się u mnie robi, więc się zejdzie...

Gabi pisze...

Chłopcy są prostymi istotami, mają łatwiejszy w obsłudze system operacyjny. Mają dwie opcje albo dr Jekyll albo Mr Hyde.
Dziewczynki są bardziej przebiegłe i lepiej manipulują otoczeniem.

Anonimowy pisze...

Chłopcy rozumieją też jedną komendę:
"Tatuś liczy do trzech, jak sam nie <tutaj należy wstawić polecenie> to wtedy Tata zrobi to (sam|na siłę)<niepotrzebne skreślić>!".

Potem trzeba powoli liczyć do 3 i w 90% przypadków gdzieś między 1 a 2 synek sam prędko robi co miał zrobić!
Proste jak drut w kłębku, że nawet ja się nauczyłem obsługiwać.

adam pisze...

Ja też liczę do trzech, widać to powszechna metoda.