26 kwi 2008

Domowi przedstawiciele obcego gatunku

Goszczę pod własnym dachem dwóch osobników obcego gatunku, a kto wiem, może i trzeciego. Mam z nimi do czynienia często, zwłaszcza w weekendy i mogę prowadzić zawiłe studium ich zachowań, rytuałów oraz sposobu porozumiewania się. I tak po kilku latach obserwacji nasuwają mi się następujące wnioski dotyczące facetów, bo o nich właśnie mowa.
Mężczyźni zarówno mali jak i duzi są istotami nieskomplikowanymi. Lubią spać, jeść (aczkolwiek nie wszyscy), posiadać swoje "zabawki" i raz na jakiś czas coś zniszczyć, albo przynajmniej spróbować rozmontować na drobniejsze elementy. Wykazują też słabość, niezrozumiałą dla mnie, fascynację przedmiotami okrągłymi i za razem elastycznymi jak np koła samochodu, piłki czy balony różnego pochodzenia.

Opisywany gatunek posiada charakterystyczną podzielność uwagi, a może raczej całkowity jej brak. Kiedy pije, to już nie może myśleć, kiedy myśli, nie może słuchać, kiedy słucha, nie może się ruszać itp. Stąd np niemożliwa jest u nich koordynacja ruchów ciała do muzyki nazywana kolokwialnie tańcem, o bawieniu rozmową w trakcie nie wspomnę.
Komunikacja występuje u facetów w bardzo charakterystycznej formie. Najmilej widziane są krótkie komunikaty pod postacią chrząknięć i pomruków. Na każde zadane pytanie obaj moi panowie odpowiadają asekuracyjnym "nie wiem", które występuje u nich jako bezwarunkowy odruch nieaktywizujący wyższych poziomów układu nerwowego, podobnie jak np odruch kolanowy. Nic w tym dziwnego, gdyż z reguły ich umysły są już czymś zajęte jak np słuchaniem tego, co stuka za ścianą albo patrzeniem przed siebie a jak wiemy, nie potrafią oni efektywnie wykonywać dwóch czynności naraz.
Moi domowi przedstawiciele obcego gatunku czasem potrafią nawiązać dłuższą wymianę zdań. Dzidek nawet jest bardziej elokwentny od swojego ojca. W obu przypadkach trafiają im się dziwne stwierdzenia, które można rozumieć na wiele sposobów. Jednak nie ma potrzeby prosić o tłumaczenie czy błądzić w domysłach, zawsze wyjaśnienie będzie najprostsze. De Silva nie dogryza, nie stosuje złośliwości ani manipulacji, nawet jeśli jego dana wypowiedź mogłaby to sugerować. Niekiedy zdarza mu się zostać autorem wyjątkowo błyskotliwego stwierdzenia, jednak zawdzięcza to skrajnemu przemęczeniu i spięciom na synapsach nerwowych swego wyczerpanego umysłu. Nie podejrzewajmy go zbyt pochopnie o objawy celowego formułowania wypowiedzi.
Zauważyłam, że faceci posługują się specyficznym językiem. Nie stosują ozdobników, form grzecznościowych a użycie w jednym zdaniu okolicznika miejsca i dopełnienia bliższego zawiesza na kilka minut ich funkcje intelektualne. Dlatego w rozmowie o każdy detal należy pytać oddzielnie tj kto, kiedy, gdzie, jak, dlaczego. Nie należy domagać się zbyt wielu informacji naraz.
Ciekawym zagadnieniem jest określanie ilości. Otóż w zasadzie obejmuje ono trzy kategorie; dużo, mało, nic. Podobne ograniczenie występuje w rozróżnianiu kolorów, znają ich 8, czyli tyle ile jest w zestawie flamastrów dla dwulatka.
Mimo ograniczonego słownictwa faceci dobrze się wzajemnie rozumieją i potrafią mile spędzać ze sobą czas na czynnościach mało skomplikowanych jak np oglądanie jeżdżących samochodów czy rozkręcanie i wkręcanie śrubek.

Oswajając jakikolwiek inny gatunek przydadzą się nam fachowe podręczniki i rady specjalistów. W przypadku moich mężczyzn nie jest mi potrzebna instrukcja obsługi. Jedzą w zasadzie wszystko, ważna jest jedynie ilość (czyli "dużo"), potrzebują trochę pobyć na świeżym powietrzu, czasem należy im pozwolić poszaleć z śrubokrętem w reku licząc się z pewnymi stratami w wyposażeniu mieszkania (tak jak w przypadku posiadania psa liczymy się z pogryzionymi butami).
Wyspany i najedzony mężczyzna nie sprawia dużo kłopotów w ognisku domowym a obdarzony dobrym słowem jest w stanie po sobie posprzątać porozrzucaną garderobę czy zabawki, zaś niekiedy nawet wynieść śmieci.
Użyteczność facetów bywa szeroko dyskutowana (choćby w słynnym filmie Seksmisja). W mojej opinii nie służą jedynie celom rozrywkowym. Są wspaniałymi kompanami, nienękanymi problemami egzystencjalnymi ani wszechobecnym cellulitisem. Pozwalają mi spojrzeć z dystansem na wiele zagadnień nurtujących współczesne kobiety i przede wszystkim stanowią najważniejszą cześć mojego życia. I co tu kryć, bardzo kocham tych moich "obcych".

3 komentarze:

adam pisze...

EEEEEEEEEeeeeeeeeeeeeeeeeeeee tam.

Gabi pisze...

Jakie EEEEEEeeeeeeee tam. Co Ty wiesz o mieszkaniu pod jednym dachem z de Sivą co?

Gabi pisze...

Adamie
Widzę, że Ty też używasz krótkich komunikatów pod postacią chrząknięć i pomruków.
Pozdrawiam