25 lis 2007

Moje dożywocie.

Stan bycia mamą jest permanentny. Uświadomiłam sobie, że macierzyństwo będzie towarzyszyć mi już przez resztę życia. Nie ważne, jak potoczą się moje losy, czy losy mojego dziecka (lub moich dzieci), już zawsze będę mamą. Inne funkcje życiowe i społeczne są okresowe. Żoną, pracownikiem, wyznawcą danej religii jesteśmy tylko przez pewien okres czasu i w różnych sytuacjach (mniej lub bardziej naturalnych) możemy przestać pełnić te role.
Niezależnie od charakteru i usposobienia, kobieta jako matka jest inaczej postrzegana społecznie. Szalona dziewczyna przestaje być w oczach innych oryginalna i ekscentryczna, co najwyżej można ją nazwać nieodpowiedzialną. Słowo matka pozbawia też seksapilu, co nie tak trudno zauważyć na czacie. Faceci podrywają mnie i jest wesoło nawet po wiadomości o posiadanym mężu. Jednak przyznanie się do potomstwa i bycia mamą automatycznie kończy flirt i zmienia temat rozmowy.
Tak, zdecydowanie etykieta "mamuśka" zmienia relację z otoczeniem, tym realnym także. Kontakty z moimi przyjaciółmi po urodzeniu Dzidka też uległy zmianie. Nie są gorsze tylko zwyczajnie inne niż dawniej. Od niektórych usłyszałam nawet, że nie są w stanie sobie mnie wyobrazić jako matki. Tak jakby to była jakaś dziwna przypadłość czy wstydliwa choroba.
Sądzę, że nie istnieje inna "etykietka", którą nadaje się nam raz na zawsze. Wiek bądź ilość dzieci nie ma przy tym znaczenia. Nawet jeśli nieszczęśliwie stracimy kontakt z naszymi dziećmi, lub odejdą wcześniej od nas, my nadal pozostajemy mamami z matczynymi sercami pełnymi bólu i lęku. Po prostu z chwilą urodzenia dziecka zostaje się skazanym na macierzyństwo a wyrok jest dożywotni.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzieki, normalnie mnie zachecilas... ;-) AsiaBe

Gabi pisze...

Hi,hi Cała przyjemność po mojej stronie;)

adam pisze...

E tam. Mężem mojej Żony też będę całe życie, w jakimś sensie przynajmniej. Sądzę nawet, że poniekąd dłużej. To raz. Jeśli chodzi o seksapil, to jest jak z tymi przyjaciółmi - ewoluuje. Ja nie wiem czy to jest metafora odczytywalna poza moim małżeństwem, ale taka panna, dziewica, powiedzmy 23 latka, jest jak maj ze wszystkimi jego nieprzewidywalnościami pogody, świeżym niepowtarzalnym pięknem itd. (skracam się) Pomijając pozostałe etapy (np. lipiec ;) Kobieta z kilkuletnim stażem, urodzonymi, odchowanymi dziećmi, nieco bogatsza w doświadczenia, nieco mądrzejsza, jest jak sierpień. Jasne - sierpień to nie maj (kwiaty, świeżość wiosny), ale spróbuj w maju znaleźć na drzewie nabrzmiałe słodyczą, sokiem, słońcem gruszki. W sierpniu jest więcej seksapilu, stanowczo.

Gabi pisze...

W tym temacie mam inne zdanie. Mężem i żoną jest się tu i teraz. Można o kimś powiedzieć "To jest moja była żona a to obecna." Spróbuj tak powiedzieć o matce. O byłej żonie natomiast zawsze można powiedzieć, że jest matką moich dzieci (oczywiście jeśli ją na prawdę jest). Czyż nie?

Poza tym przysięga małżeńska jest terminowa tj do śmierci i ponadto nie można być małżonkiem kilku osób naraz. Natomiast ani wiek, ilość czy obecność dzieci na tym świeci nie zmienia stanu macierzyństwa.
W sensie biologicznym i zdrowotnym też dzieli się kobiety na te które rodziły i te które nie rodziły.