14 lis 2007

Jestem niepoprawna i co z tego ?

Przez trzy dni byłam na rekolekcjach zwanych Cursillo. Wyjazd z domu, oderwanie od codziennych obowiązków i czas na rzeczy ważne to się nazywają wakacje "kury domowej". Cursillo podobnie jak np Taize przewidziany jest dla różnych odłamów chrześcijaństwa. Omija się więc pewne tematy a koncentruje się na Bogu. Całość utrzymana jest w atmosferze szacunku do różnorodności i tradycji nie tylko chrześcijańskiej, tak aby nikogo nie urazić ale też dostrzegłam lekką nutę relatywizmu religijnego.
W tej atmosferze zrodziły się wątpliwości u kilku osób np dotyczące słuszności konkretnego precyzowania prawd wiary.
A co ja na to? Jest tylko jeden Bóg- ten, którego mam przyjemność wyznawać. Allach i inne wierzenia to bujdy na resorach. Gdybym miała wątpliwości, co do słuszności mojej wiary, to albo bym ją zmieniła albo została ateistką. Moim zdaniem wyznawcy innych religii po prostu się mylą.
Wiem, że moje poglądy są niepoprawne politycznie. I co z tego? Nie chce być poprawna politycznie, bo dla mnie chodzi tu nie o tradycję lecz o prawdę. Zero miejsca na relatywizm.
Szanuję innych wyznawców i mają oni prawo do wolności wyznania. Mają też prawo do mówienia, że ich religia jest jedynie słuszna, tak jak ja mówię o swojej. Nikomu nie zabraniam mieć odmiennych poglądów. Podobnie jak nie zmuszam ludzi do mycia zębów, choć uważam, że to najważniejsza droga do zdrowia jamy ustnej.

5 komentarzy:

adam pisze...

Bardzo fajne. O ile mowa o kobietach zen była wyraźnie tendencyjna, jednostronna i generalizująca w efekcie dość nieprawdziwa, o tyle wydaje mi się słuszna teza z tego posta(u, czy jak tam). Generalnie opisywana tendencja jest dość silna w Europie zachodniej i w USA. Od pewnego czasu (długiego już nawet)bardziej lub mniej przypadkowe materiały religijne (np Własny Dokument Nazaretanek z Kaliforni w rodzaju kim jesteśmy) mają taką właśnie cechę, że podmiot liryczny mało się nie posiusia z radości, że Żydzi są Żydami, a Muzułmanie Muzułmanami, chociaż przypadkiem tak się składa, że on sam jest Chrześcijaninem, za co niniejszym uprzejmie przeprasza. Ale... i tu kamyczek - entuzjastycznie przyjęty obecny rząd poprze produkowany w Europie dokument o prawach obywatela, więc z całą pewnością jak zapłacimy raz i drugi tak z pół miliona euro za krzyże w Warszawie to u nas ta tendencja również będzie lepiej widoczna.

Gabi pisze...

Mi w tej sytuacji nie podoba się, że na rekolekcjach usłyszałam pytanie, czy uważam, że moje religia jest najlepsza nie tylko dla mnie ale i dla innych? Tak jakby chrześcijaństwo było kwestią wyboru na podobnym poziomie jak np dieta.
Co do kobiet zen, to może po prostu za mało znasz samotnych, niechętnych rodzinie i marzących o sukcesie zawodowym dziewczyn.

Unknown pisze...

Nie znam się na kobietach ZEN. Ale - co ciekawe - można spróbować spojrzeć na kwestię "innowierców" inaczej. Nie negatywnie, a pozytywnie. Uważam, że ostatni Sobór II Watykański pokazał nam chrześcijanom jak możemy do tego podchodzić. Nazwano to roboczo "Kręgi przynależności do kościoła". I co się okazało? Że w jakimś sensie w Kościele są także wyznawcy innych religii. Po prostu - wszyscy mogą być zbawieni tylko przez Chrystusa.
Polecam lekturze http://www.archidiecezja.lodz.pl/czytelni/sobor/kk2.html
pkt. 14 mówi właśnie jak wygląda tajemnica Kościoła. I co ciekawe Kosciół to nie rzeczywistość statyczna, ale dynamiczna. To wizja kręgu. Im bliżej środka tym bliżej prawdy. Im bardziej na obrzeżach tym dalej od prawdy... ale nie jest to zarazem życie bez prawdy

Gabi pisze...

Cóż, chodziło mi nie o innowierców tylko o chrześcijan i klimacik ekumeniczny wywołujący wątpliwości do słuszności naszej wiary.

adam pisze...

E tam. Znam dużo dziewczyn niechętnych tradycyjnemu modelowi rodziny, które szukają jakiegoś sposobu na połączenie pragnienia miecia rodziny z niechęcią do inwestycji jakich ona wymaga. Rzecz oczywista są z góry skazane na przegraną, ale jednostronne patrzenie na takie dziewczyny jako na bezrefleksyjne emancypantki jest krzywdzący.