6 lis 2007

Kilka słów o edukacji.

Szwajcaria jest krajem czterojęzycznym, podzielonym na kantony (powierzchniowo dużo mniejsze od polskich województw). Każdą z tych części cechuje duża odrębność w tym też w kwestiach prawnych czy podatkowych; podobnie jak poszczególne stany w USA.
Dziś podzielę się kilkoma nowinkami na temat systemu edukacji w Genewie. Ogólne prawo szwajcarskie przewiduje obowiązek szkolny do 14 roku życia i w zasadzie tu się kończą cechy wspólne szkolnictwa różnych kantonów. Tak oto w Genewie dzieci i młodzież do owego 14 roku życia nie mają wystawianych ocen ani w trakcie roku ani na jego koniec. Obowiązuje podobny model jak w Polsce w klasach nauczania początkowego, tylko, że tu przez cały okres obowiązkowej edukacji. Nie istnieje też możliwość powtarzania roku i wszyscy uczniowie zawsze zdają do następnej klasy.
System występujący w Genewie jest ostatnio bardzo krytykowany jako demobilizujący i podobno od nowego roku szkolnego mają być wprowadzone oceny.
W przeciwieństwie do szkół publicznych, które nie cieszą się renomą, szkoły prywatne ( w tym też katolickie) mają opinią wysokiego poziomu nauczania. Dlatego nasi znajomi, nota bene zatwardziali antyklerykałowie, po kilku miesiącach obserwowania swoich pociech w publicznym systemie edukacji, powierzyli ich dalszy ich rozwój właśnie katolickiej placówce.
Na moje pytanie, jak wygląda system edukacji w pozostałych kantonach, szwajcarski nauczyciel pracujący w Genewie odpowiedział, że niestety się nie orientuje. Szczerze pisząc, wcale mu się nie dziwie, zważywszy, iż ilość kantonów jest większa niż województw w Polsce i każdy z nich ma dużą dowolność ustanawiania panujących w nim przepisów.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witaj!
No tym brakiem ocen do 14 roku życia to mnie trochę zaszokowałaś. Jak oni mobilizują dzieciaczki do nauki? Ale w sumie mam wrażenie, że u nas to też trochę zmierza w tym kierunku. Gaba dostaje w szkole A lub B ( na razie na zachętę) a to nie to samo co dawniej 6 czy 5. Kazdej literce odpowiada jakiś opis. Ale w sumie nie wiem co lesiejsze. pozdrawiam

Gabi pisze...

Obecny system braku ocen w Genewie jest bardzo demobilizujący i zarówno nauczycie jak rodzice się na niego skarżą. Z tego powodu ponoć od przyszłego roku szkolnego mają być wprowadzone oceny.
Ja zaś uważam, że w klasach 1-2 stawianie A, B czy słoneczek i chmurek jest uzasadnione. Byle tak nie ciągnąć do liceum.

adam pisze...

Najpierw taka uwaga na marginesie: za PRLu wysocy dygnitarze partyjni oddawali swoje córki Nazaretankom. Obecnie też można spotkać na wywiadówkach bardzo różnych ludzi.
Jeśli chodzi o ocenianie, to nieocenianie jest jakimś wyjściem ponieważ z ocenianiem jest sporo kłopotu. ale żeby było jasne - nie popieram takiego modelu, niemniej rozumiem motywy. W takich projektach jak IB wiele ocen ma postać procentową - inna rzecz, że taka np. historia nie bardzo się temu poddaje. Tak czy inaczej ocenianie to zawsze kłopot, bo: po co, czemu służy, jak zrobić żeby było obiektywne, jak żeby zindywidualizowane, jak żeby spełniało swoja motywującą rolę. Argentyna ma ciekawą propozycję, ale: 1. nadaje się głównie do przedmiotów humanistycznych 2. Nie mam siły opisywać koncepcji (od czego internet), ale sprowadza się do oceniania jedynie działań wykonanych ochotniczo - takich jakby projektów.

Gabi pisze...

No i porwałam się na wielki temat. Ja ogólnie jestem za ocenianiem, choć nie jest obiektywne i nigdy chyba nie będzie. Za repetowaniem roku i klasami wyrównawczymi też jestem, byle nie tworzyć getta dla łobuzów, tylko klas z wolniejszym programem dla dzieci słabszych w nauce. Może moje poglądy nie są poprawne politycznie. A co tam, nie zależy mi na byciu poprawną.

adam pisze...

Ty to masz jakąś potrzebę męczeństwa, nikt nie mówi, że jesteś niepoprawna politycznie, byłoby za prosto. Tak, pewnie bez oceny się nie da.

Gabi pisze...

Ja nie jestem męczennicą tylko osoba niepokorną, nieprzejednaną w przedstawianiu mojej wersji "zdarzeń". Nie cierpię z powodu posiadania innej opinii, wręcz przeciwnie, lubię myśleć inaczej, bo mam do tego prawo.