22 lis 2007

Mobbing rodzinny.

Rozmawiałam z moją koleżanką Hiszpanką na temat relacji z rodzicami i teściami po urodzeniu dzieci. Debora (moja Hiszpanka) stwierdziła, że kontakty pogorszyły się, gdy na świat przyszło trzecie pokolenie. Dziadkowie zaczęli wtrącać się do wychowania dzieci, zaczęli krytykować postępowanie młodej mamy oraz stosować różne formy nacisku, aby wymusić na niej pożądane zachowania.
Podobnie sytuację wspomina inna znajoma, tym razem Mama Mai z Warszawy. Tutaj nie obyło się bez telefonów razem z kwestionowaniem dobrych zamiarów świeżo upieczonych rodziców. Dziadkowie nie rozumieli, że ich wnuczka jako wcześniak wymaga specyficznej opieki, odmiennej niż oni stosowali 30 lat temu wobec własnych dzieci. Mobbing był tym silniejszy, gdyż wszyscy mieszkają w jednym mieście i można było na bieżąco śledzić postępowanie rodziców.
Osobiście, nie dziwi mnie wywierana przez dziadków presja, choć sama też jej doświadczyłam. Postępowanie dorosłych dzieci w nowym związku, mimo zastrzeżeń, można pominąć milczeniem. Jednak, gdy w grę wchodzi mała bezbronna istota, która jest w dziwaczny sposób traktowana przez niedoświadczonych "młokosów", trudno powstrzymać się od doradzania.
Problem nie polega na udzielaniu rad lecz na tym, że wiele osób rości sobie prawo do nękania nimi młodych rodziców. "Cenne wskazówki", często nawzajem się wykluczające, są udzielane, mimo że nikt o nie nie prosił.
Gdy Dzidek nie chciał jeść tzw obiadków, pewna Dobra Dusza zrobiła mi zakupy warzywne i postanowiła, że pokaże mi jak się dziecku gotuje. W odpowiedzi pokazałam moją lodówkę wypełnioną jarzynami (nota bene tymi samymi, co kupił niespodziewany gość) i zestaw przygotowanych wcześniej przeze mnie dań w słoiczkach. Dobra Dusza oniemiała, bo sadziła, że karmię Dzidka gotowymi potrawami. Trzeba było się wcześniej zapytać.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam i pozdrawiam!
O proszę i o mnie napisane...:)
Mama Mai!!

Gabi pisze...

Dziękuję za odwiedziny. Zaś teks powstał na skutek między innymi naszej ostatniej pogawędki.
Pozdrawiam.

adam pisze...

He, a ja jestem chamem bez szkoły i mobbing rodzinny bardzo szybko się kończy. A w tym roku jest plan pojechania do rodziny (jednej i drugiej) w drugi dzień Bożego Narodzenia, żeby tak wreszcie przeżyć Święta jak rodzina, a nie jak Izraelici na pustyni w wiecznych rozjazdach.

Gabi pisze...

W tej kwestii, zdecydowanie lepiej od samego początku postawić ostra granicę. Ku lepszemu samopoczuciu i szczęśliwoći rodziny.