Pustelnik jak co dzień rano wyszedł popracować w ogrodzie. Niestety jego drogę zagrodziło wielkie, czarne psisko szczerzące kły. Złowrogie zwierze warczało i nie pozostawiało żadnej możliwości aby, dostać się do grodu.
Pustelnik przypomniał sobie o świętym Franciszku rozmawiającym z wilkiem. Poprosił zatem:
-Bracie psie, proszę, pozwól mi przejść.
-Odejdź stąd, nie puszczę Cię.-Ryknęło straszliwie psisko.
Rozmowa nie pomogła, więc człowiek wrócił do domu, wziął worek i widły. Lecz pies nie wystraszył się narzędzia, wręcz przeciwnie wykazywał coraz większy gniew.
"Może on jest wściekły?" Pomyślał pustelnik i postanowił zabić zwierze. Zarzucił mu na łeb worek i już miał go przebić widłami, gdy usłyszał cichy skowyt dobiegający z krzaków agrestu. Para szczeniąt zaplątała się wśród gałęzi. Broniąc ich suka nie pozwalała się zbliżyć do ogrodu. Z pewnością właściciel wyrzucił ją po oszczenieniu, dlatego się błąkają.
Pustelnik uwolnił pieski. Zwierzęta odeszły w las. Później czasem zaglądały do pustelni w poszukiwaniu jedzenia. Jednak nigdy nie okazały człowiekowi wdzięczności za to, co dla nich zrobił.
Istotom, które skrzywdzono, jest trudno okazywać wdzięczności jak i ponownie komuś zaufać.
7 wrz 2007
Pustelnik i pies.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
No tak.A krokodyl miał rację ;)
No tak. Ale powrót do bycia ufnym nie jest całkowicie niemożliwy. Czasem wymaga to trochę chęci i cierpliwości ze strony tego któremu zależy na zdobyciu zaufania. Widocznie pustelnikowi nie zależało tak mocno, albo był mało cierpliwy...
O co chodzi z tym krokodylem?
Prześlij komentarz