28 wrz 2007

Pediatra szwajcarski.

Lekarze w Szwjcu to nie to, co ci nasi rodzimi. Po pierwsze inaczej zarabiają tzn nie występuje tu publiczna służba zdrowia. Zawsze trzeba zabulić i za wszystko. W rachunku od pediatry dostaniemy rozliczenie za każde pięć minut konsultacji, zważenie i zmierzenie dziecka, dodatek za badanie małego dziecka i wiele innych (za bilans dwulatka zapłaciliśmy ok 200 Fr czyli ok 500 zł). Część kosztów pokryje ubezpieczenie (im lepsze tym większą część zwróci ale nigdy w 100%).
W związku z zaistniałym faktem wybór lekarza jest dowolny, co powoduje, że jesteśmy dla niego bardziej klientem niż pacjentem. Zgodnie z zasadą "klient to nasz pan" lekarz będzie chciał nas zadowolić.
Tak też idąc z dzieckiem do pediatry szykujmy się na dokładny wywiad, poparty zachętą i podkreśleniem, że nasza pociacha rozwija się ze wszech miar prawidłowo a my jesteśmy idealnymi rodzicami. NO WARYS- jak powiada nasza lekarka. Nie mamy zmartwień, bo zawsze wszystko gra.
W Polsce obecnie jest duża presja kładziona na karmienie piersią. W Szwajcarii nie, będzie tak jak sobie życzy mama. Chce pani karmić-super, nie chce-też super, bo w zasadzie to nie ma dużej różnicy. Byle klientka czuła się SUPER-mamą.
Szczepionki dziecko dostanie takie, jak sobie zażyczą jego rodzice. Oczywiście istnieje model szwajcarski ale pediatra bez problemu podąży innym-klient nasz pan.
USG bioder które, w całej Europie wykonuje się kilkakrotnie w pierwszym roku życia, tutaj w ogóle nie jest zalecane. W związku z tym nie istnieje coś takiego jak profilaktyka dysplazji bioder ani stosowanie rozpórek. Przecież wszystko jest super. Podobnie nie ma wczesnej rehabilitacji niemowląt np w związku z zaburzeniami napięcia mięśniowego. Dlaczego? Gdyż mogłoby się okazać, że coś jest nie tak a przecież, rodzice mają wyjść z gabinetu w dobrym nastroju.
Zdaję sobie sprawę, że polska służba zdrowia ma wiele wad, ale w porównaniu ze szwajcarką, muszę przyznać, że profilaktyka u dzieci w naszym kraju jest lepsza. Z drugiej strony sympatycznie jest chodzić do lekarza, który mnie nie ochrzania np za brak żółtka w diecie dziecka, tylko utwierdza w przekonaniu, że jestem najlepszą mamą na świecie.

3 komentarze:

adam pisze...

To jest zdaje się opinia na podstawie przepracowania jakiegoś czasu w specjalistycznym ośrodku kardiologicznym. To naprawdę trochę inaczej wygląda w życiu w Polsce.Twierdzenie, że na badania czekają ludzie którzy mogą, to też bujda. O napięciu mięśniowym nie wiedziało 2 z pięciu poznanych przez nas pediatrów. Na USG bioderek też nas nikt nie wysłał, ale na tym się nie znam - może nie było trzeba.

Gabi pisze...

Adasiu skonsultuj się z żoną. Wasze dzieci miały USG, gdyż taki jest model postępowania w Polsce. Każdy berbeć przechodzi wizytę u ortopedy i USG. Do innych badań, które u nas są, a innym krajom nawet się jeszcze nie śnią należą, np badanie słuchu w pierwszym dniu życia dziecka. Jest ono wykonywane w każdym szpitalu położniczym w naszym kraju. Jest to najnowocześniejsza profilaktyka wad słuchu na świecie. Kilka państw Europy chce wprowadzić podobny system na wzór naszego.
W tej kwestii nie mamy się czego wstydzić, naprawdę.

adam pisze...

Dzięki. To bardzo miło.