Jeśli zadam pytanie, kto najczęściej łamie przepisy drogowe i stanowi zagrożenie na ulicach to, o kim pomyślicie. Oczywiści o blondynkach i rowerzystach, czyż nie? Wynika z tego niezbicie, że najgorszym piratem drogowym będzie blondynka na rowerze. Moja skromna osoba może jedynie potwierdzić ten stereotyp.
Tak jak (cytując mojego idola, pisarza gminnego Zołzikiewicza) staram się sumiennie przestrzegać przepisów prowadząc samochód (zdając sobie poniekąd sprawę, że zarówno z uwagi na moją płeć, czy kolor włosów, już stanowię nie lada zagrożenie dla wszystkich pozostałych istot żywych korzystających z dróg publicznych), to nie mam takich zahamowań dosiadając osobisty jednoślad. Wręcz odczuwam satysfakcję z łamania przepisów jadąc na rowerze, zwłaszcza ograniczenia prędkości, co w Genewie nie jest trudne.
Genewa bowiem posiada malownicze ukształtowanie terenu, pełne wzniesień i pochyłości. Zatem gdy wjeżdżam pod górę redukując przerzutki, modlę się by przetrwać ów wysiłek, a jednocześnie doszukuję się w posiadanej zadyszce pierwszych objawów starości, czy choroby niedokrwiennej serca. Natomiast po wdrapaniu się na górkę czuję się ponownie młoda i rozpędzam się do nieprzyzwoitych prędkości. Oczywiście jechać więcej niż 50 km na godzinę nie jestem w stanie, ale w niektórych miejscach jak np przejście graniczne w okolicach CERN'u nachylenie drogi skłania do osiągania prędkości łamiących wyznaczone w tym miejscu ograniczenia.
W Genewie rowerzyści mają się dobrze. Miasto posiada szeroki wachlarz ścieżek rowerowych, zaś sami cykliści status "świętych krów" włącznie z ułatwieniami, których dla zmotoryzowanych brak jak np darmowe parkingi w centrum. Nasza gmina przygotowała program sponsorowania zakupu rowerów dla mieszkańców. Ponadto władze miasta planują wprowadzenie darmowych wypożyczalni jednośladów (obecnie wypożyczalnie takie funckjonują z sukcesem jedynie w Centrum). Genewa reklamuje się jako miasto przyjazne rowerzystom, co ma realny oddźwięk wiosną, gdy ulice zapełniają zwolennicy owego środka transportu, wśród nich ja.
Im cieplej tym więcej miłośników dwóch kółek z pedałami siejących postrach, łamiących wszelkie przepisy. Mi jak dotąd zdarzyło się jeździć pod prąd i przekroczyć dozwoloną prędkość. Coraz częściej przyłapuję się też na braku ostrożności i zatracaniu odruchów nabytych w Polsce, gdzie rowerzysta musi mieć oczy szeroko otwarte i gdzie nie raz nie dwa ratować się musiałam ucieczką do rowu przed rozjuszonym rodakiem w aucie.
23 mar 2009
Piraci drogowi.
Autor: Gabi o 13:18
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Czy mówiła Pani o przzekroczeniu prędkości rowerem? W takim razie jakie są ograniczenia prędkości w mieście?
Poprzez Pani opisy Genewa jawi mi się jako sielanka z Pana Tadeusza.Wypisz wymaluj Soplicowo.
A tak! Napisałam, że w niektórych miejscach jest możliwe przekroczenie dozwolonej prędkości rowerem. Ogólnie w Genewie obowiązuje zakaz 50 km, ale są miejsca, gdzie ograniczenia są znacznie mniejsze 30 km, a nawet 20 i jak się dobrze rozpędzić....
Prześlij komentarz