2 mar 2009

Barwna kuchnia szwajcaska. Cz II "Raclette".

Kontynuujemy wchodzenie kuchennymi drzwiami do Szwajcarii. Wśród różnorodności menu tubylców watro wymienić Raclette- danie pochodzące z regionu Valais, imponujące swą pożywnością oraz formą, znakomite na chłodne dni. Jego nazwa pochodzi od słowa "zeskrobywać", gdyż zeskrobuje się (i tu niespodzianka) roztopiony ser o nazwie Raclette, którego typów w Szwajcarii oraz Francji znajdziemy pełen wachlarz: zwykły, sabaudzki, z gorczycą, z pieprzem, ziołami, na białym winie i wiele innych.
Zeskrobywanie możemy wykonać różnymi narzędziami, zależnie od rodzaju metody podgrzewania. Tradycyjnie przekrojony na pół ser kładziono przy ognisku i roztopioną masę oddzielano nożem. Obecnie, z braku ognisk w ogniskach domowych, wykorzystuje się elektryczne urządzenia o wdzięcznej nazwie raclette, w których na małych, metalowych szufelkach poddaje się ser obróbce termicznej pod grzałką, by później go zsunąć szpatułką. Szczytem zaś efekciarstwa są ich odpowiedniki stosowane w restauracjach. Ser (a dokładnie spory wycinek klikunasto kilogramowego kręgu) jest montowany pod obniżanymi grzałkami. Tak zaprezentowane danie wygląda nader imponująco

Raclette składa się głównie z sera i to w dość dużych ilościach, gdyż na jedną osobę przewiduje go się 150-250 gramów. Przyznam szczerze, że mimo mego grzesznego łakomstwa, nie jestem w stanie osiągnąć nawet dolnych wartości owego rejestru. Na podstawie prywatnych obserwacji stwierdzam, że słowiański żołądek, nawet zaprawiony w boju, nie podoła większej ilości niż 100 gram sera. Jak Szwajcarzy są w stanie zjeść więcej? -To pozostaje dla mnie tajemnicą.

Roztopionym i lekko zrumienionym serem polewa się pozostałe składniki raclette, wśród których dominują gotowane w koszulkach ziemniaki i mięsiwo. Jednak spełniają one raczej rolę zagryzki czy dodatku do sera, który przejmuje główną rolę w nękaniu wątroby tłuszczem zwierzęcym, nerek solą, a serca cholesterolem. Opisywana potrawa zdecydowanie jest przewidziana dla osób o "końskim zdrowiu". Gdy takowe posiadamy, należy przyoblec się w grono przyjaciół (z co najmniej sprawnym układem pokarmowym) i razem z nimi rozkoszować się zeskrobywaniem sera. Raclette bowiem, podobnie jak fonue, jest potrawą zacieśniającą relacje społeczne i preferuje grupowe spożywanie posiłków.
W dobrym towarzystwie, przy akompaniamencie zacnego białego wina danie to nabiera nieodpartego uroku, którego nie należy psuć liczeniem kalorii (jedna porcja posiada ich od 700 do 1500).

4 komentarze:

Pedro Medygral pisze...

Zacytuję pewien fragment, który znalazłe w internecie.
"Wiele o znaczeniu Izby Lordów mówi wypowiedź jednego z jej członków, który przez 30 lat zasiadania ani razu nie zabrał głosu. Gdy wreszcie postanowił coś na forum Izby wygłosić, rzekł tylko: "Odwieczną tradycją mojego rodu jest mówić tylko wtedy, gdy ma się coś do powiedzenia". Na tym zakończył przemówienie i odtąd nadal milczy."
Nie mam nic do powiedzenia w kwestii kuchni szwjcarskiej dlatego w tym temacie będę milczał.

Gabi pisze...

;-)

Anonimowy pisze...

Dodam tylko małą dygresje związaną z naszą izbą wyższą.
Dzisiaj miałem okazje uczestniczyć biernie w posiedzeniu senatu. Przyznam, że zabranie głosu jest cechą nadrzędną, nawet jeśli wartość merytoryczna pytania jest znikoma.Senatorów czasami nie ma po kilka godzin, a potem przychodzą na 2 minuty i zadają pytanie. Nie jest to bynajmniej zachowanie naganne, bo czy wszyscy muszą słuchać sprawozdania komisji o ustawie dt. zaniczyszczenia morza wywołanego przez statki.
Naszych senatorów czekają kolejne wybory tych w Anglii nie.
p

Gabi pisze...

Zapytałam naszego znajomego Szwajcara, który ma bliski kontakt z Polakami (między innymi w Polskiej Misji Katolickiej) jakie są, jego zdaniem, nasze wady. Odparł, że jesteśmy fantastyczni (jak mógłby inaczej skoro posiada słowiańską żonę) jedynie za dużo mówimy. Po czym westchnął na myśl posiedzeń rady parafialnej, które potrafią przeciągać się w nieskończoność.
Muszę przyznać mu rację, że tacy jesteśmy. Każdy Polak czuje nieodparta potrzebą samoekspresji, wyrażenia opinii, mimo iż nie jest ona niczym ciekawym, ani godnym uwagi.
(Nie wspominając już o fakcie, że jesteśmy gotowi posunąć się do absurdy, by interlokutorów przekonać do swoich opinii. ...ach)