Pewna francuska modelka, a w zasadzie była modelka, odświeża się opinii publicznej wydając książkę, którą ponoć osobiście napisała. Informacja to dość banalna, gdyby nie fakt, iż owa pani onegdaj była sławna, a jej sława, niczym "meteoryt nad naszo wsio", przeleciała no i zgas-ła. Blask meteorytu jednak nie dla wszystkich był dość jasny, bo ja, na ten przykład, go nie odnotowałam (co potwierdza, że znów się alienuję od szeroko pojętej, nawet bardzo szeroko, masowej kultury).
Była modelka się w książce spowiada ze swoich grzechów, które popełniała solo, a nie, jak wcześniej twierdziła, w duetach. A to było tak...
Kilka lat temu pojawiły się ploteczki o rzekomym romansie wówczas młodej, francuskiej modelki z zabójczo przystojnym (ponoć) piłkarzem brytyjskim słynącym ze słabości do pieprznych, czy raczej pikantnych dziewóch, tak silną, że z jedną taką "spice" się nawet ożenił. Plotka rozwinęła skrzydła, gdy ją potwierdziła główna bohaterka oraz z wielką szczerością powiększyła listę adoratorów o brazylijskiego futbolistę, o którym też mówią, że jest strasznie przystojny (zaś ja postawiłabym akcent jedynie na samo "strasznie").
Modelka stała się z dnia na dzień bohaterką pism o największych nakładzie (niesprawiedliwie nazywanych brukowymi, gdyż osobiście je widuję na siłowni, u fryzjera a nawet w poczekalni u dentysty). Plotka urosła do rangi międzynarodowego skandalu, a wzburzona opinia publiczna niczym Rzymianie po spaleniu wiecznego miasta, domagała się krwi. Aresztowano zatem modelkę, która po trzech dniach odosobnienia przyznała się do kłamstwa oraz, iż sama je tabloidom sprzedała. Wtedy opinia publiczna zadrżała ponownie, tym razem zgodnie przytakując, że od samego początku czuła fikcję nosem oraz, że się oszukać, a tym bardziej, wykorzystać nie dała. Modelka udzielała znów dziesiątek wywiadów, tym razem skromnie przepraszając za zamieszanie, jakie wywołała.
Obecnie nasza bohaterka wydaje pod własnym nazwiskiem książkę o swojej plotce, o tym jak celowo ją stworzyła i o tym, ile zarobiła na jej rozpowszechnianiu udzielając wywiadów, sprzedając fałszywe informacje. Prawdopodobnie i tym razem opinia publiczna zareaguje; gawiedź kupi ową pozycję wydawniczą, by się egzaltować a modelka po raz kolejny zarobi na swojej plotce. Jedyną różnicą jest to, że teraz nie tylko brukowa prasa pisze o byłej modelce. Jej historia zasłużyła na miano sztuki, doczekała się publikacji literackiej i z pewnością będzie lepszym hitem księgarskim niż np "Gra anioła" Zafarona (którą od tygodnia obiecuję sobie przeczytać).
Tyle o upadku sztuki we Francji, czy raczej kultury szeroko pojętej. A czy w Polsce nie mamy odpowiedników: manipulatorów, postaci barwnych, sławnych nie ze względu na wniesiony dorobek do dziedzictwa kulturowego ojczyzny lecz za umiejętne egzaltowanie opinii publicznej? Czy w rodzimym kraju nie mamy gwiazd sztuki, od których sztuka mięsa (zwłaszcza przyrządzona według francuskiej sztuki kulinarnej) odznacza się większą kulturą?
13 sty 2009
Sztuka manipulacji.
Autor: Gabi o 00:40
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Taki live
Zgadza się.
Prześlij komentarz