9 sty 2009

Gdy mężczyzna chce powiedzieć komplement.

Dziś będzie o de Silvie i jego wypowiedziach, którymi nic złego nie miał na myśli. Tak już jest z facetami, że sztuka konwersacji, nawet na niezbyt wyrafinowanym poziomie, jest dla nich zawiła. Mężczyzna jako istota prosta nie ma z reguły złych intencji, jedynie niefortunnie się wyraża. Dlatego, po kilku niepowodzeniach, wielu rozsądnych przedstawicieli płci brzydkiej wyrabia sobie styl "techniczny" prowadzenia rozmowy. Styl techniczny ogranicza się do wyrażania suchych faktów, bez okraszania ich osobistymi uwagami, albo niebezpiecznymi, oryginalnymi paralelami np "wyglądasz jak miś panda" (mogący sugerować posiadanie podkrążonych oczu), bądź "masz nóżki jak sarenka". Mimo swojej oschłości ten styl stanowi bezpieczny sposób wybrnięcia z zawiłości konwersacji, zwłaszcza z wrażliwymi na słownictwo i szukającymi dziury w całym kobietami.

Niestety, bywa że mój mąż zapomina o oschłości i technicznym stylu wysławiania się. Popełnia jakieś (wręcz odrażające) porównanie. Potem widząc mą nieprzychylną reakcję próbuje się wytłumaczyć, rozwija temat, brnie w dalsze paralele pogrążając się coraz bardziej, by w końcu spasować i przyznać, że ten zabieg językowy nie był najlepszy. Mówimy o niektórych osobach, że im słoń nadepnął na ucho, zaś o deSilvie można by parafrazować, że słoń nadepnął mu na język. Może niecałkowicie ale w pewnym stopniu z pewnością
Przez kilka dobrych lat życia małżeńskiego nauczyłam się współżyć z moim osobistym, męskim osobnikiem trwale okaleczonym w dziedzinie prowadzenia dialogów na gruncie emocjonalnym. Dlatego staram się wszelkiego typu "kwiatki" obierać za dobrą monetę bądź przymykać na nie oko.

Wieczorem karmiłam Mateo. De Silva spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział;
-Jesteś najseksowniejszą mleczarnią, jaką znam.
Jako doświadczona żona przyjęłam to za komplement.

9 komentarzy:

Pedro Medygral pisze...

Małżeństwo jest bardzo wielkim wyzwaniem dla mnie chyba za duzym. Gdy o nim myślę zawsze pojawia się myśl o rozwodzie o nie dopasowaniu i strach przed wszystkimi tymi rzeczami. Mowie sobie, bedę żył sam. Tak samotność jest bezpieczna. Jednak gdy przez cały rok czytam Pani wpisy budzi się we mnie tęskonta za tym czego nie mam i czego chcieć nie chce. Rodzina, opowieści o mężu i dzieciach. To wszystko napawa mnie nadzieją, że może warto zmienić zdanie. MOze nie warto sie zamykac tylko szukac szczescia w drugim czlowieku.

Gabi pisze...

Mi się wydaje, że chęć bycia samotnikiem wynika bardziej z lęku przed cierpieniem niż braku potrzeby kochani i bycia kochanym.
Zaś plany wicia gniazda z pewnością się pojawią. Trzeba je tylko mieć z kim dzielić. Zatem przyjdzie i na Pana czas, jak mniemam.
pozdrawiam
PS. To już rok? Jejku ależ mi pochlebia posiadanie tak oddanego czytelnika. Dziękuję.

Pedro Medygral pisze...

Chęć bycia samotnkiem jest efektem chęci bycia sobą. Samotny człowiek jest w stanie zachować to co stanowi o nim samym. Związek polega na zmianie, a jeśli zmiana zbyt odbiegałaby od moich przekonań. Wybrałbym swoje przekonania. W tym tkwi cały problem. Marginalizuje wszelkie zjawiska, które w jakikolwiek sposób mogą osłabić zdeformować mój rdzeń.Przez to być może jest mi źle, ale żyje w zgodzie z sobą.
Świat postrzegam sterotypami, nie zagłebiam się w jego analizę. Rzeczy, którę moga mi zagrażać odrazu marginalizuje. Problem polegana tym, że coraz częciej uważam, że marginalizuje coraz większą część ludzi. Z chęci zachowania siebie.
Kochanie i być kochanym piękne słowa, ale dla mnie one nic nieznaczą. Mam inne cele.
Co do blogu, to chciałem sprawdzić kiedy poraz pierwszy napisałem komentarz i okazało się,że był to dopiero marzec. Wczęśniejsze posty czytałem tylko jeśli odnosiły się do Genewy.

Ps
"Wieczorem de Siva wraca do domu. Już od progu wita go tupot małych nóżek, okrzyki "tatuś, tatuś" oraz opowieści dziwnej treści, co to się nam zdarzyło dzisiaj. De Siva patrząc na Dzidka stwierdza, że nasz "robocik" jest fajniejszy"

Gabi pisze...

Dlaczego zakłada Pan, że w związku ktoś wymagałby zmian i nie chciałby zaakceptować i pokochać Pana takim jakim Pan jest?
Człowiek z czasem i na skutek przeżytych doświadczeń ewoluuje. Niezależnie czy jest sam, czy z kimś.
Poza tym nawrócenie wymaga zmian, niekiedy drastycznych.

Pedro Medygral pisze...

Wszystko sprowadza się do znalezienia żony o podobnym światopoglądzie. Tylko czy się uda? To jest pytanie. A jeśli pokochałbym kogos kto ma inny światopogląd, wiem że napewno nie zrezygnowałbym z moich przekonań.Rozdarty. Na tym polega problem, ale czas wszysko zmienia.
Ewoluuje cały czas, ale fundament pozostaje nie zmieniony.

Pedro Medygral pisze...

Przepraszam, ale chciałbym zadać pytanie na które Pani odpowie, albo i nie.
Czy Pan de Silva ma na imię Cezary?

Gabi pisze...

Pudło!

Pedro Medygral pisze...

Krzysztof.

Pedro Medygral pisze...

Wiem, że będzie to kolejne pudło. Wymyślałem imiona, a ono było tak blisko mojej osoby.

PS
Przepraszam za zmianię wątku, ale czy zgłosiła Pani swój blog w konkursie?