11 gru 2008

Lista potraw zakazanych.

Wszyscy szykują się do Świąt. Biegają po sklepach, piszą życzenia oraz przygotowują potrawy świąteczne bądź obmyślają, co i jak na stół wigilijny podać. Niektóre dania, jak kapusta z grzybami, piernik, można (a nawet trzeba) przygotować z wyprzedzeniem, inne robi się w ostatniej chwili. Dobra gospodyni jeśli chce urządzić prawdziwe, polskie Boże Narodzenie, musi zaplanować starannie menu, kupić wszystkie składniki, by w ostatniej chwili nie zabrakło czegoś istotnego i skrupulatnie, dzień po dniu kontrolować postęp prac z listą.
My w tym roku jedziemy „na gotowe” do Rodziców i krewnych. Jednak mimo to, zwyczajem mojej mamy, przygotowuję listę potraw świątecznych. Z tą tylko różnicą, że owych dań, nie tylko nie zamierzam przygotowywać, a dodatkowo nie chcę ich konsumować jako gość. Tak powstała nasza nasza „Lista potraw zakazanych”.
Na pomysł tego bezczelnego przedsięwzięcia wpadliśmy po pierwszym przyjeździe na święta z emigracji, gdy od miesięcy śniły nam się ogórki kiszone a na myśl o śledziu z cebulką dostawaliśmy ślinotoku i drżenia niczym narkoman na detoksie. Czekaliśmy z niecierpliwością na imprezki i możliwość zatopienia zębów w polskich daniach, zaś uraczono nas sałatą, francuskim winem, łososiem norweskim oraz słodkim tiramisu. Do światowego menu zabrakło jedynie ostryg.
Dlatego razem z mężem opracowaliśmy wykaz rzeczy , których tknąć w Polsce nie chcemy. Rozsyłamy go krewnym i znajomym królika. Oto nasz manifest:

Żadnej sałaty! Niech żyje kapusta kiszona!
Żadnej sałatki greckiej, żadnych pomidorów, roszponek i podejrzanej zieleniny.
Precz z ryżem, precz z makaronem! Wiwat kasze, kopytka, pierogi i ziemniaki!
Tofu jest fu, nawet bardzo fu! Nie ma jak polski twaróg!
Koniec z tartami, rogalikami i ciastem francuskim!
Precz ze szwajcarska czekoladą!
Śmierć beszamelom, tzatzikom, winegret i innym świństwom!

Czy jesteśmy bezczelni? Ba, nawet bardzo. Jednak święta są raz w roku podobnie jak my w Polsce i nie mamy zamiaru silić się na „światowość” oraz konsumować czegoś, co już nam uszami wychodzi. Nie marzą nam się wyszukane potrawy. Tęsknimy za kapusta kiszoną, barszczem z uszkami, zaś francuskie wino zostawmy na inne okazje.

Podczas ostatniej wizyty nasza pani pediatra zapytała, czy na święta jedziemy do Polski.
-Oczywiście.-Odparłam.- Przecież jesteśmy Polakami.

2 komentarze:

Pedro Medygral pisze...

Po raz pierwszy spotkałem się z określeniem "mąż", a nie de Silva.
Czy w okolicach Genewy są lasy, a w nich grzyby?

Anonimowy pisze...

Bardzo fajny wpis :) Zapraszamy do nas w okolicy okołoświątecznej ostryg zapewne nie będzie.

Wczoraj właśnie zachodziłem w głowę skąd tu wziąć soję, bo Żonka mówi, że w markecie nie ma, a to zapewne z uwagi na wymóg informowania o tym czy modyfikowana a Wam fu! How dare you!

Właśnie sie wylogowałem, więc będzie bez podpisu.