Znów rozmowa z Amerykanką zaowocuje tekstem na blogu. Nasza znajoma, słynna z poruszania drażliwych tematów i utyskiwanie na polskie realia, tym razem wzięła na tapetę przestępstwa na tle seksualnym. Każda rozmowa zaczyna się podobnie -„Bo w Ameryce, to...” Tym razem nie było inaczej. „Bo w Ameryce to kobiety są świadome swoich praw. Wszędzie rozdaje się ulotki młodym dziewczynom, że mają prawo powiedzieć "nie", nawet gdy sytuacja zaszła daleko, a ich sprzeciw powinien być szanowany. Zaś jeśli nie jest, to mamy do czynienia z przestępstwem. ” Od razu skojarzyła mi się sytuacja Zenka, którego znajoma oskarżyła o gwałt. Sąd uznał go za niewinnego na podstawie dowodu w postaci nagrania na poczcie głosowej, w którym powódka zaprasza Zenka do siebie na herbatę. Nie rozumiem, postępowania sędziego ale może nie nauczono mnie zachowania ani „manier” i stąd wynika moje zażenowanie. Może nasi znajomi zapraszając nas do siebie na herbatę, mają tak na prawdę na myśli coś zgoła innego (coś bardzo z goła innego).
Najczęściej, gdy nasza Amerykanka atakuje Polskę, śmieszy mnie to, zwłaszcza, że jej zarzuty są absurdalne jak np. rasizm w wierszu „Murzynku Bambo”. Dziś jednak musze jej przyznać rację, bo w omawianym temacie daleko nam do krajów cywilizowanych (zdecydowanie bliżej do „Życia seksualnego dzikich” -bestsellera PRLu).
Sytuacja z zaproszeniem na herbatę wydała mi się kuriozalna, jednak po namyśle doszłam do wniosku, że nie jest to jedyna durnota w polskim podejściu do gwałtu. Najwspanialszym wymysłem prawa w tej kwestii jest „ubiór ofiary”, który stanowi okoliczność łagodzącą. Dodałabym jeszcze do ubioru, urodę oraz wiek poszkodowanej. Przecież młoda, zgrabna dziewczyna ubrana w mini, sama się prosi o „przygody”. Ciekawe czy ten tok myślenia można przenieść na inne przestępstwa? Tak na przykład marka, stan zadbania i dodajmy jeszcze wyzywający czerwony kolor samochodu stanowić będą okoliczność łagodzącą dla złodziei, którzy go ukradli. Podobnie jak napad rabunkowy na elegancką willę będzie łagodniej traktowany niż splądrowanie budki z narzędziami na działce zakładowej. Przecież jak ktoś się obnosi z posiadaniem pieniędzy; dach pokrył dachówką ceramiczną, ściany barankiem w kolorze écru, to sam się prosi o odwiedziny (tu już zaproszenie na rzeczoną herbatę jest zbędne).
Kradzieże towaru w piekarniach czy cukierniach powinny być z miejsca objęte amnestią, gdyż te sklepy rozsiewają kuszące zapachy a przecież nie każdy ma zawsze przy sobie gotówkę na zakup łakoci.
Ktoś może powiedzieć, że mężczyźni są wzrokowcami, że działają impulsywnie a gdy sytuacja zabrnie za daleko już nie mogą się powstrzymać. Ależ oczywiście, to są samcy pozbawieni całkowicie kontroli nad własnymi popędami. W obliczu takich argumentów, przypomina mi się dowcip o zbyt małej ilości krwi u facetów, aby wykarmić wszystkie organy jednocześnie. Najciekawsze w tej opinii jest to, że to sami mężczyźni się tak bronią. Przestawiają siebie jako niezdolne do myślenia i kontrolowania własnego zachowania istoty. Ubezwłasnowolniają się oraz czynią z siebie osoby niedorozwinięte umysłowo i społecznie. Takie argumenty stawiają facetów w gorszym świetle niż najbardziej zajadłe wypowiedzi feministek.
Możliwe, iż jestem naiwna i mało wiem o życiu, zwłaszcza o życiu „prawdziwych mężczyzn”, jednak gdy widzę posiniaczoną kobietę z wybitymi zębami, uważam ją za ofiarę przestępstwa a nie za miłośniczkę przygód.
27 cze 2008
(Z)goła inaczej.
Autor: Gabi o 22:56
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz