Wśród wzlotów i upadków w kształtowaniu dwóch de Silviątek na ludzi, zdarzają się chwile zgrozy, radości czy śmiechu, które nie jest łatwo opisać. Nadaje im smaczek dana sytuacja, czasem minka dziecka, coś nieuchwytnego. Takie momenty trudno udokumentować w słowach. Wtedy Młodą Matkę najbardziej brak talentu boli, bo chciałaby ale jakoś nie wie jak, niczym sołtys z noweli Sienkiewicza, który potrafił wprawdzie zacząć zdanie od sławetnego "tak jak", ale dalej już mu nie szło.
W zasadzie, brak talentu w pisaniu nie przeszkadza, co ciągle udowadniam. Boli natomiast do żywego, gdy komentując postępy latorośli, napotykam na ulotności, smaczki, kąski dla koneserów dziecięcej kreatywności, gdy narracja wymaga warsztatu, technik, lekkości. Natomiast tego czego mi nie brak to brawura i zajadła chęć porywania się z motyką na słońce, choć z góry wiem, że nie podołam. Drugą cechą, która mnie pcha ku niemożliwemu, jest nadzieja- winowajczyni między innymi zakalca w serniku; piekę bowiem od wielu lat serniki z tym samym, odwiecznym brakiem powodzenia, niestrudzenie się łudząc, że może kiedyś mi wyjdzie.
Biedzę się od miesięcy kilku z sytuacją taką.
Był wieczór i położyliśmy młodsze dziecię spać, a starszemu obiecaliśmy, że może jeszcze podokazywać pod warunkiem zachowania ciszy. Wtem usłyszałam melodyjne dźwięki z harmonijki ustnej. Żadnego ze znanych mi utworów muzycznych nie przypominały, niemniej stanowiły przyjemność dla ucha. Mateo miał zasnąć, więc nie odrywając się od wykonywanych czynności poprosiłam Dzidka, by zaprzestał muzykowania. Nasze starsze dziecko bywa bowiem sterowane głosem, nie byle jakim-rodzicielskim i co prawda nie zawsze. Tym razem chyba najwidoczniej nie było, bo melodyjne dźwięki nadal rozpływały się wkoło. Jeszcze raz teatralnym szeptem upomniałam Dzidka.
-Ja nie gram. -Odparł straszy syn.
Wtedy obudził się we mnie detektywistyczna żyłka. Sprawdziłam Dzidka- faktycznie bawił się grzecznie, żadne poszlaki nie wskazywały by był winowajcą. Sprawdziłam de Silvę, bo nigdy nie wiadomo, co zaświta w głowie starzejącego się mężczyzny u boku zrzędliwej małżonki- też nie. Wówczas zajrzałam do pokoju dziecięcego. Mateo siedział w półmroku, za barierkami swego łóżeczka. Przyjął dekadencką pozę niczym doświadczony życiem więzień czy bohater westernu i grał. Melodia była raczej nastrojowo-sentymentalna, zbudowana z długich, spokojnych dźwięków. Komponowała się idealnie z sytuacją wygnania jak i osamotnienia.
Wieszcz mi zawieszczył: "...każdy z was mógłby, samotny, więziony, myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony"...
-...lub odkryć wielki talent w wieku 1,5 roku- odparłam z uśmiechem wieszczowi.
Nasze życie rodzinne obfituje w klimaciki i smaczki, których przekazać nie potrafię, co oczywiście nie przeszkadza w podejmowaniu prób opisania tych niezwykłości, chociażby tylko po to, by ich czar nie odszedł w zapomnienie.
22 cze 2010
Sytuacje niedoopisania.
Autor: Gabi o 22:45
Etykiety: macierzyństwo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
Brawo dla Dwulatka! I pewnie wtedy wieczór zaczął się na dobre;)
pzdr Monika
Ta historia jest już dość stara, tzn liczy sobie kilka miesięcy. Nie starczało mi wcześniej odwagi, by pokusić się o jej opisanie.
No jak Ty nie masz warsztatu to ja już nie wiem. Historia obłędna. Osobiście poproszę o więcej.
Warsztat mój wątpliwy. Ech, żeby tak jak Grudziński pisać, albo Zafon.
Nadrabiam braki brawurą i nadzieją niezłomną.
Natomiast za komplementy dziękuję-uwielbiam, choć się z nimi nie zgadzam.
Nazbyt skromnaś! - chciałoby się rzec. Specjalistką ani autorytetem w dziedzinie pisactwa nie jestem, ale lubię tu być. A wpadam w celu poczytania właśnie.
A Twoje dylematy są mi znane aż nazbyt dobrze: JAK, no jak to opisać, jak oddać, jakich użyć słów, czy tylko suche fakty, czy skomentować, a może bardziej refleksyjnie... I podejrzewam że podobne zagwozdki mają wszyscy piszący, i miał nawet Grudziński ;)
Życie jest nieopisywalne chyba ;) po prostu.
A moment z grającym maluchem - magiczny! Dzieci są cudownymi istotami!
Dzieci są niezwykłe. Właśnie dlatego cieszę się z pisania bloga, bo za jakiś czas mogę zapomnieć ich teksty, zachowania, sposób widzenia świata. Szkoda by było, nieprawdaż?
Pani jest moim wzorem
Zupełnie niesłusznie.
PS. Odpisałam na Pana maila, ale mi treść "zjadło". Napisze jeszcze raz w wolnej chwili.
Prześlij komentarz