1 cze 2010

1 czerwca u Silvów.

Wróciłam do domu jak grzeczna dziewczynka tj tuż przed północą. Dzieci pogrążone w głębokim śnie, nie przypominały dziennych potworów, które skręcają sobie kostki, kuśtykają tylko na prawą nogę ale za to obaj, czy dostają wczesnych objawów zespołu "upiornego dwulatka". Mąż zmęczony kolejną walką z anginą oddychał w kojącym rytmie.

To był miły dzień! Zaczął się od umiarkowanej zachęty ze strony mojej przyjaciółki, której powierzam najskrytsze tajemnice- czyli wagi. Koleżanka waga domowa, wykazała wobec mnie daleko idącą wyrozumiałość, zważywszy ostatnie wieczory przy winku. Potem kilka spojrzeń wodziło za mną na ulicy, należały co prawda do majstrów z budowy, ale na bezrybiu i rak ryba. Skończyło się na cotygodniowym kursie salsy oraz spontanicznym spotkaniu z koleżankami na tzw piwku, co oznaczało de facto białe wino, panache (regionalny miks oranżady z piwem), soku jabłkowym przy kilku oliwkach oraz masie zabawnych opowiastek, które przyprawiły mnie o łzy w oczach. Dostała też buziaka z życzeniami od naczelnej barmanki oraz półmisek z udkami - chyba kurczaka, ale na wszelki wypadek się nie dopytywałyśmy.

Dzień dziecka jest ważną datą w naszym grafiku rodzinnym. Po pierwsze, świętujemy dzieciństwo najmłodszych, co bardzo zadziwia tubylców, mimo międzynarodowości 1 czerwca. (Dzidka nader rozczarowała bierność wychowawcy, który o takich obchodach nie słyszał.)
Po drugie, to dzień urodzin mojego taty.
Po trzecie, obchodzimy też rocznicę, gdy mój tata w związku ze swoimi urodzinami dostał w prezencie od mojej mamy świeżo narodzoną córkę-znaczy mnie, a było to lat temu hmm...(miejsce na udawany kaszel). Wszystko to czyni ten dzień wyjątkowym, a mnie starszą o rok i coraz mniej godną tytułu "młodej matki".

Mimo stygmatu upływającego czasu, mimo skręconej kostki syna, anginy współmałżonka oraz anulacji randki z byłym narzeczonym, to był miły dzień. Teraz tylko pozostaje wśliznąć się w jedwabne kimono z żurawiami- prezent urodzinowy i smacznie zasnąć.

2 komentarze:

Tlingit pisze...

Sto lat droga Gabi! Ależ nieładnie się spóźniłam - wybacz.

Myślę, że przy takiej dacie narodzin, nie masz co mieć skrupułów, co do tytułowania się Młodą ;))

Kostce życzę szybkiego powrotu do formy!

Pozostaje jeszcze, przesłać pozdrowienia dla drogiego męża!

Gabi pisze...

Dziękuję serdecznie!
Z kostką dziecięcia już lepiej, mąż dochodzi do siebie również.