29 sty 2008

Starcie z trzecim pokoleniem.

Błogi proces wychowywania dzieci bywa czasem brutalnie zaśmiecany przez pseudopedagogiczne inkrustacje osób trzecich. I tak w nowoczesnym podejściu do kształtowania małego człowieka pojawiają się staromodne wstawki, które działają mi na nerwy. Do moich uwielbionych tekstów wypowiadanych przez np prababcię Dzidka, sąsiadki i starsze ciotki należą:
-Kogo bardziej kochasz; mamusię czy tatusia?
-Jak będziesz niegrzeczny, to pani cie zabierze.
-Jak będziesz grzecznym chłopcem, to będziemy Cię kochać.
Uwielbiam też straszenie dziecka np wilkiem, który porywa w nocy niejadków. Fantastyczne jest też wypytywanie o to, gdzie jest teraz mamusia, gdy właśnie udałam się do WC. Dzidek porzuca zabawki, otwiera drzwi i pokazuje palcem "Tu jest, robi siusiu". Zaś ja, siedząc ze spuszczonymi spodniami, roztaczam czarujący uśmiech wszystkim zebranym.
Kolejną denerwującą mnie sprawą jest seplenienie i posługiwanie się infantylnymi onomatopejami, tak bardzo rozpowszechnione w kontaktach z dziećmi. Ciotka tłumaczy Dzidkowi, że właśnie przejechała "uła-uła", na co on jej odpowiada, że to była karetka na sygnale a nie żadna "uła-uła". Patrzę na te infantylne poczynania ciotki, znoszę jej seplenienia i dziwaczne zwroty językowe a przy okazji zastanawiam się, czy mam jej przypomnieć wiek mojego dziecka a może wiek jej samej. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że nie są to zachowania dalece niebezpieczne, więc siedzę cicho.
Istnieje jednak cała masa tekstów i reakcji starszego pokolenia, które nie tylko mnie denerwują ale są przeze mnie traktowane jako zagrożenia harmonijnego rozwoju mojego dziecka. I tak np wieczorem w przeddzień wyjazdu de Silvy na ponad tydzień, prababcia tłumaczy Dzidkowi, że jeśli nie zje ładnie kolacji, to tatuś sobie pojedzie daleko, daleko. Tak jakby wyjazd taty w jakimkolwiek stopniu zależał od zachowania naszego syna.
Przykładów można by mnożyć. Ktoś z boku powie, że tak się kiedyś wychowywało dzieci i że zachowanie starszych osób nie powinno mnie dziwić. Oczywiście podejście do wielu rzeczy zmieniło się zasadniczo, obecnie nie opowiadamy maluchom banialuk, kłamstw, nie straszymy ich ciemnością, wilkami czy panią spotkaną w sklepie. Jednak dla mnie dużym wyzwaniem jest wypracowanie modelu "reakcji na trzecie pokolenie". Z jednej strony sadzę, że kontakty Dzidka z prababcią lub starszymi ciociami są cenne, z drugiej strony ich zachowanie mnie denerwuje i włącza czerwoną lampkę mojego macierzyństwa. Bądź co bądź to jestem matką i do mnie należy chronienie mojego potomstwa. Jeśli zatem uważam, iż dane wypowiedzi krzywdzą Dzidka, to powinnam zareagować, czyż nie?

4 komentarze:

adam pisze...

"Czyż nie" to nie wiem, bo Twoja odpowiedzialność. Ale jeśli chodzi o mnie... jak już ustaliliśmy przez "dworowanie" w stylu Autoreczki mam alergię na staruszki oraz ludzi bezmyślnie krzywdzących realnie dzieci, zwłaszcza moje. I jak przeczytałem "Uwielbiam też straszenie dziecka np wilkiem, który porywa w nocy niejadków" to przypomniała mi się uprzejma prośba, uprzejmym tonem kierowana w wypadku "wilka" do babć i cioć wszelkiej maści, żeby w przyszłości swoje wypierane pragnienia falliczne trzymały z daleka od moich dzieci. Czy to dobrze? Pewnie źle. Na przykład osobista teściowa mnie realnie nie lubi, w dużym stopniu za taki sposób bycia. Ma rację? Ma. Niemniej jest to dość niska cena za to, że obecnie zna mores i dopóki jestem obecny w domu nie waży się już:
a. wzbudzać lęków w dzieciach, manipulować, kupczyć w celu przytulenia.
b. sączyć w Żonę profetycznych wizji o wojnie, rosnących cenach, konieczności zakupu dużych ilości cukru na zapas (w związku z wojną), oraz że inni to mają firmy, a my co i jak to źle mieć dużo dzieci.

Dla mnie warto.

Gabi pisze...

Mam podobne odczucia ale z drugiej strony, to opisywane metody, nazwijmy je, pseudowychowawcze towarzyszą nam od pokoleń. Jeśli moja babcia stosowała swoje mało rozsądne pomysły wobec mojego ojca i jego siostry, zaś
-oni je po pierwsze przeżyli,
-po drugie nie zaliczają się do osobowości psychopatycznych,
-po trzecie radzą sobie w społeczeństwie ,
to może nie ma o co kruszyć kopii. Zastanawiam się po prostu, bo z drugiej strony złe relacje rodzinne, konflikty i napięcia tez obciążają nasze dzieci...

Anonimowy pisze...

Czy powinnaś zareagować?
TAK.
Bo w ten sposób chronisz swoje dziecko.
Ale ja sama nigdy nie byłam wielbicielką relacji w rodzinie, więc może źle Ci radzę, bo z innej perspektywy...

Malk

Gabi pisze...

Zawsze jeszcze pozostaje cały wachlarz reakcji na, tj jak zwrócić uwagę bez np agresji (bo przecież dziecko patrzy i się uczy krzyczeć, wyzywać itp) ale jednocześnie stanowczo, jak to się mówi asertywnie.
Buziaki i dziękuję za odwiedziny i komentarz.