-Czy twój synek już zaczął ssać palec?- Zapytała mnie Amerykanka, chwaląc się przy okazji, że jej dziecko wczoraj zasnęło z kciukiem w buzi.
-To jest takie rozkoszne!- Kontynuowała zachwycona osiągnięciem swego potomka.
Mateo nie ssie palca i mam nadzieję, że ssać nie będzie. Dzidek swojego czasu miał taki epizod, jednak moja reakcja, a nade wszystko naszych krewnych i znajomych, daleka była od zachwytu. Najbliżsi rwali włosy z głów, babcie drżały w trosce o zgryz wnuka, nie mówiąc o tych, którzy sugerowali, że ciamkanie kciuka prowadzi do zmniejszenia ilorazu inteligencji (sic!). Moja koleżanka zabrała mnie nawet na zakupy, by pomóc w nabyciu stosownego smoczka. Cóż, kiedy Dzidek na smoczki "był odporny", zaś obawy uzewnętrzniane przez otoczenie puszczał mimo uszu.
Stawaliśmy na głowie, by go oduczyć tego "niebezpiecznego" przyzwyczajenia. Bój był to starszy i obfitował, niemal jak powieść wojenna ,w barwne zwroty akcji oraz ko-ewolucyjny wyścig zbrojeń. Co znaleźliśmy jakąś skuteczna metodę to, Dzidek po dwóch dniach w kontrataku odpowiadał nań przebiegłą sztuczką. W końcu opatentowaliśmy przyszywanie skarpetek do rękawów piżamy a nasz syn nauczył się zasypiać bez ssania jakiejkolwiek części swojego ciała, co kultywuje do dziś.
Nasza Amerykanka zaś marzy o dziecku ciamkającym kciuka przed snem, i podobnie jak znajomi Francuzi, nie dostrzega w tym nawyku ani nic złego, ani tym bardziej niebezpiecznego. W Genewie widujemy sześciolatki ssące palec bez żenady w miejscach publicznych i nikogo to nie drażni. Dla nas-Polaków skojarzenia w takiej sytuacji nie są pozytywne, bo nasuwają myśli o chorobie sierocej, zaniedbywaniu dziecka lub innych patologiach. Zastanawiam się, ile stresów przeszli rodzice oraz dzieci, ile niemiłych sytuacji, by zwalczyć "kciuka", który dla naszych zachodnich znajomych stanowi ucieleśnienie niewinności i coś pożądanego? Czy wady zgryzu, w efekcie ssania palca, to mit? Może różnica w podejściu do "kciuka" wynika bardziej z kwestii smaku, bądź różnic kulturowych?
Wieczorem przydreptał do mnie Dzidek ssąc palec, z resztą, nader nieudolnie.
-Co robisz, synku?-Pytam bez obaw o jego zgryz czy iloraz inteligencji.
-Jestem zmęczony, a pani w przedszkolu pokazała, że tak się robi, by zasnąć.-Odpowiada Dzidek wyjmując zaślinionego kciuka z paszczęki i przypatrując mu się z lekkim niesmakiem.
25 lut 2009
Kwestia smaku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
17 komentarzy:
Trochę boję się napisać komentarz, gdyż zrobie wywód o Amerykance, a okaże się, że Amerykanka to Polka i wyjdzie na to, że jestem antypolski.
Wszystko zależy od konwencji w jakiej zostaliśmy wychowani. Pewne zachowania są konkretne tylko dla niektórych państw i nie występują w innych. Jeśli w Polsce ta czynność ruchowa wywołuje negatywne skojarzenia, a w Szwajcarii nie. zto należy postawić pytanie: Czy taki jest w całym kraju? Czy może jest to zachowanie również niestosowne, ale zdanie innych nie jest brane pod uwagę.A moze Polacy nie znają się?
Dokładnie tak się sama zastanawiam.
PS. Nasza Amerykanka faktycznie urodziła się w Polsce, jednak większość życia spędziła w USA.
Teraz natomiast mieszka w mieście Rousseau.Dlatego tym bardziej ciekawe jest, w którym momencie ssanie palca stało się w pełni akceptowalne. Nie wiem ile Amerykanka ma lat i ile lat spędziła w USA jako dziecko.Jeśli wyjechała jako dziecko to proces socjalizacji wtórnej musiał wywrzeć wielki wpływ na świadomość owej Amerykanki. Gdy dzieci ssały palca i było to zachowanie całkowicie akceptowalne, to przykład ten mógł stać przyswojonym i w późniejszym okresie broniony jako własny.
Konkretne środowisko musiało wywołać takie postepowanie, tylko które?
A może nie ma po prostu kontaktu z rodzina z Polski, która ssanie kciuka piętnuje?
Zaś w kwestii Anglosasów, to w ich kościele w Genewie dzieci trzymają palucha w buzi nawet i w dość zaawansowanym wieku. Nie dotyczy to licznej grupy Filipińczyków, którzy, z moich obserwacji, wychowują dzieci w podobny sposób co Polacy.
Zachowanie dzieci w kościele to już inna sprawa. Tutaj występuje wiele różnic. Może o tym kiedyś napiszę.
Przez kościół anglosasów rozumie Pani kościół katolicki dla Anglosasów czy kościół anglikański dla Anglików?
Dokładnie chodzi o Centrum Jana XXII, w którym msze są prowadzone w języku angielski a proboszcz jest Brytyjczykiem.
I jak tu nie być lefebrystą. Anglicy musieli nazwać Centrum Jana XXIII, a nie np Piusa X.
Mogę zapewnić, że ssanie kciuka ma wpływ na zgryz - zbieram żniwa ssania do dnia dzisiejszego. Walczyłam (czy raczej rodzice walczyli) z tym nawykiem do 8 roku mojego (nie ich ;-)życia.
IMHO lepiej nie przyzwyczajać od początku.
Za to z innej beczki - stanowczo jestem ZA bujaniem małych dzieci i nikt mojemu ewentualnemu potomkowi nie będzie na siłę odmawiał przyjemności huśtania. Sic!
AsiaBe
A nie mogli, inaczej nie mieliby kościoła. Z powstaniem Centrum J XXIII związana jest bardzo ciekawa historia. Otóż gdy powstał pomysł utworzenia kościoła angielskojęzycznego, trzeba było znaleźć dla niego miejsce w Genewie, co wydawało się nie do przejścia. Udano się do urzędu gminy, by żebrać o lokum. Tam okazało się, że pewien majętny Szwajcar pozostawił gminie dość spory kawałek gruntu w spadku z przeznaczeniem, by wybudować na nim coś upamiętniającego dzieło Jana XXII, którego hojny nieboszczyk podziwiał. Dla gminy ów podarunek, był dość uciążliwy i tak społeczność dostała grunt za darmo, pod warunkiem, że zbudują na nim Centrum po imieniem zacnego Papierza.
Pani wszystko wie, a wiedza dzisiaj to najcenniejsze dobro. Seigneur de Silva nie może narzekac.
Ps
Czytałem gazetke PMK z Genewy. Jestem pod wrażeniem objętości i jakości.
Nieocenione źródło wiedzy stanowi mój małżonek.
Nie omieszkam przekazać pańskiej opinii twórcom strony.
Dziwie się, że o Pani nie mogłem znaleźć żadnego artykułu.
Jeśli Seigneur de Silva jest nieocenionym źródłem wiedzy,to czy mógłby powiedzieć kiedy LHC zacznie działać i co z tego działania wyniknie?
PS Wczoraj zacząłem zastanawiać się do kiedy będę męczył Panią de Silva swoimi komentarzami, albo do kiedy Pani bedzie stwarzała mi takie możliwości. Czy do końca świata i jeden dzień dłużej, czy istnieje jakaś granica za którą już nic nie będzie tzn. żadnego wpisu. Czy może Dzidek i Mateo bedą dorosłymi ludźmi? Istnieje taka granica?
Oczywiście, że istnieje. Prędzej, czy później ogarnie mnie niemoc twórcza, bądź banalny brak pomysłów.
Pytanie bylo na powaznie. Czy mam szanse na odpowiedź?
W obecnej chwili mówi się o lecie, jednak są to tylko wstępne założenia.
Kochana Asiu.
ja tam żadnych wad, w tym zgryzu u Ciebie nie zauważyłam.
Zaś bujać to my, a nie nas. Czyli zgadzam się i też jestem zwolenniczka bujania ;-)
Duży buziak
Synek moich znajomych ma 8 lat i nie potrafi już zasnąć nie possawszy kciuka, bo tak się przyzwyczaił. Teraz to jest nie lada problem, bo takiemu dużemu chłopcu nie wystarczy już schować rąk do rękawiczek, żeby nie ssał palca... Ssanie kciuka jest może i słodkie u niemowląt, ale trzeba się z nim w porę rozstać, bo potem staje się prawdziwym problemem... Nawet dużo później, jak napisała Asia...
Prześlij komentarz