Zbliża się termin kolejnego szczepienia Mateo. Zbliża się nieuchronnie, choć nie nieodwołalnie, gdyż jako cudzoziemka, mogę sobie pozwolić na indywidualny tryb szczepień i mieć w nosie szwajcarskie zalecenia (które nomen omen różnią się nieco od światowych jak i polskich). Zatem drżę z przejęcia, stresuję się niczym przed egzaminem, otumaniające hormony macierzyńskie grają mi na nerwach, a możliwość ucieczki od problemu kusi mnie, oj kusi.
Powodów mej matczynej histerii jest bowiem wiele a wykształcenie pro-medyczne bynajmniej mi nie pomaga, zwłaszcza gdy wspomnę zajęcia w pewnym znanym szpitalu dziecięcym i małego pacjenta z podejrzeniem powikłań poszczepiennych (które w świetle statystyk występują niezmiernie rzadko). Oczywiście rozum mówi, że do komplikacji dochodzi jedynie w ułamkach procenta, ale hormony świdrują mą matczyną psychikę i budzą lęki (dość irracjonalne a jednak skuteczne). Zaś najgorszym wrogiem szczepienia jest mój strach przed wzrokiem dzieci pełnym wyrzutu, iż pozwalam jakiejś obcej babie ich kłuć i ból im sprawiać. Boję się tego wyrzutu oraz braku zaufania jakim niechybnie mnie syn obdarzy, a oczami wyobraźni już widzę jak zaowocuje to po latach, gdy Mateo odeśle mnie do domu starców, gdzie bić mnie będą przedłużaczem. Psychoanaliza też mi nie pomaga, bo według niej, w zasadzie, każda postawa rodzica może wywołać traumatyczne urazy z dzieciństwa, o kłuciu igłą nie wspominając.
Zatem dręczy mnie pytanie, czy szczepić? Dręczyłoby pewnie nieznośniej, gdybym była w Polsce. Na szczęście przebywamy w cywilizowanej Szwajcarii, gdzie życie jest proste i gdzie od kilku lat każdej zimy wybuchają epidemie chorób zakaźnych (tych przed którymi szczepionki chronią), przede wszystkim zaś odry. Zależnie od regionu 20-35% dzieci nie było szczepionych przeciw odrze, co powoduje, że epidemia może się rozszerzać bez przeszkód, a na domiar złego, bezczelnie korzysta z owej reguły statystycznej i się rozprzestrzenia w zastraszającym tempie.
Sytuacja w Szwajcarii sprowadza mnie na ziemię a epidemia dostarcza oręża w walce z lękami i hormonami. Zatem zapisuję Mato na zastrzyk przeciw śwince, różyczce, odrze. Zaś za kilka miesięcy skończy się maraton ze szczepieniami a wraz z nim moje rozterki.
PS. Bardziej na serio w temacie szczepień. Do napisania powyższej notki zachęcił mnie Tata na Myszogrodzie (http://myszogrod.blog.onet.pl/2,ID363802347,index.html)
Epidemia odry w Szwajcarii przybiera olbrzymią skalę. W tym roku tj od stycznia zachorowało już co 17 dziecko w wieku szkolnym (dane dotyczą Lozanny i kantonu Vaud). W Genewie, mimo mniejszej skali epidemii, odnotowano, niestety, dwa przypadki śmiertelne.
Podobnie zła sytuacja dotyczy Francji, zwłaszcza Sabaudii, czyli terenów kurortów narciarskich w Alpach.
Do epidemii by nie doszło, gdyby zaszczepiono więcej niż 90% populacji. Po prostu nie miałaby się jak przenosić. Niestety od wielu lat ilość zaszczepionych dzieci w Szwajcarii, Francji, jak i w kilku innych krajach Europy, spada. Przyczyną jest postawa rodziców, która prowadzi do olbrzymiego kroku w tył w dziedzinie rozwoju medycyny. Zatem szczepmy nasze dzieci. Nie powtórzmy błędów tych krajów.
10 lut 2009
Szczepić, nie szczepić, oto jest pytanie.
Autor: Gabi o 23:01
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Z perspektywy dziecka szczepienie zawsze będzie kojarzyło się z igłą i nic, ani nikt tego nie zmieni. Trzeba również pamiętać, że pobranie krwii to również spotkanie z igłą. Chyba, że w cywilizowanej Szwajcarii krew pobiera się w inny sposób.
Wydaje mi się, że receptą na strach dziecka jest zwykłe wytłumaczenie mu o co chodzi, o ile już coś rozumie. Jeśli nie rozumie problem znika sam. Wiemy, że nie mogliśmy nic zobić, aby lepiej przygotować nasza pociechę na spotkanie ze strzykawką.
inaczej się czyta taką refleksję w przeddzień (prawie) szczepienia swojego dzieciątka... zatem teraz rozumiem "dylemat" w pełni:)
Monika
Drogi P, ależ ja piszę o moim, własnym strachu przed szczepieniem moich synów. Chyba ma Pan racje tłumaczenie (dzieciom w moim wieku) się raczej sprawdza;-))
Pozdrawiam
Moniko, tak to już jest z nami matkami ;-)
pozdrawiam
Prześlij komentarz