2 lut 2009

Dlaczego huragany noszą żeńskie imiona?

Złowrogi meteor zagrażający życiu na naszej pięknej planecie zostaje zauważony przez naukowca, który pośpiesznie informuje o swym odkryciu NASA, prosząc by meteor nazwano imieniem jego żony, bo jak ona jest niszczycielski i nieprzewidywalny. W ten sposób zaczyna się pewien dość bogaty w efekty a naiwny w treści film z Brucem Willisem w roli głównej. Dowcip wspomnianej sceny pije do stereotypu naukowca obdarzonego gderliwą żoną i podsyca wojnę płci niczym realnie istniejący zwyczaj nadawania żeńskich imion wielu niebezpiecznym zjawiskom jak tornada czy huragany.
Część kobiet się obraża, bądź czuje się dotknięta zarówno podobnymi dowcipami jak i owym zwyczajem. Nie należy się dziwić, bądź co bądź, wrażliwe przedstawicielki płci pięknej wolałyby, aby na ich część nazywać gwiazdy tudzież urokliwe jeziorka w górach. Sama bywałam czasem dotknięta, choć moim imieniem z niczym niszczycielskim się nie dzielę.

Dziś, poznawszy pewne grono naukowców, przestałam reagować emocjonalnie słysząc np o Wilhelminie, o Catherine. Sądzę, że mężczyźni, którzy spędzili młodość na badaniu tego i tamtego, zamknięci w laboratoriach, odizolowani od kontaktów społecznych, nie mają nic złego na myśli. Gdy byli zajęci zgłębianiem tajemnic wszechświata, ich rówieśnicy uczyli się jak zrozumieć kobietę i nawiązać z nią kontakt np werbalny. Może właśnie z powodu wczesnej miłości do nauki, poznawanie złożonej natury niewieściej zostało odłożone na plan dalszy? Zaś, dla wielu oddanych swej pracy badaczy, kobieta pozostała na zawsze piękną, niezbadaną tajemnicą.

Według mojej teorii, u mężczyzny naukowca, ciekawe zjawiska budzą podobne emocje, co fascynujące, nieprzewidywalne kobiety, których zrozumieć nie jest ów w stanie, które zachwycają ale jednocześnie wywracają poukładane życie badacza jak gigantyczne tornado. Dlatego właśnie sadzę, że w nadawaniu niewieścich imion huraganom (jak i innym groźnym ciekawostkom, niekoniecznie metrologicznym) nie ma nic złego, wręcz przeciwnie. Teraz marzę sobie, by kiedyś doczekać tajfunu Gabrieli, który może nie spowoduje największych zniszczeń w historii Ziemi (aż takich ambicji nie posiadam, choć nadzieje mieć zawsze mogę), ale za to okaże się nader złośliwym zjawiskiem.

9 komentarzy:

Pedro Medygral pisze...

W zwiąku z zakończeniem się pierwszej w moim życiu sesji, mogę powrócić do zajęcia sprawiającego mi wiele przyjemności tzn. do czytania i komentowania bloga.
Znam przynajmniej kilka przypadków, w którym mężczyzna chodzi jak w zegarku, oczywiście nastawiany przez żonę.Dobra natura płci "brzydkiej " sprawia, że małżeństwo trwa.
Z opowieści blogowych Pan de Silva pasuje do tego opisu, a Pani zapewne nie stwarza powodów do nazwania swoim imieniem, żadnego meteorytu. Czyli model podstawowej komórki społecznej.

Gabi pisze...

Rozumiem, że można gratulować wyników sesji.Zatem gratuluję.
W kwestii nadawania ciekawostkom meteorologicznym mojego imienia, to nie miałabym nic przeciwko.Nawet się staram czasem być modelem gderliwej żony, niestety nikt nie docenił jeszcze moich starań ;-)

Pedro Medygral pisze...

Tylko czy w CERNIE wymyślają coś nowego.

Gabi pisze...

Jak najbardziej.

Pedro Medygral pisze...

Ale chyba nic takiego co przynosi zagłade ziemi?

Ps Jak ja lubie taki maraton pisania odpowiedzi.

Gabi pisze...

Tego czy przyniesie zagładę, czy nie, to tak naprawdę nikt nie wie. Wszystko opiera się a założeniach teorii względności, której jak dotąd nie udowodniono ;-)

Pedro Medygral pisze...

Coś jakby kolos na glinianych nogach.

Gabi pisze...

A dla mnie to jest bardziej dowód wielkiej wiary w teorię względności, choć spora ilość fizyków jest głęboko wierzącymi chrześcijanami.

Pedro Medygral pisze...

Słyszałem, ze podobno im więcej się wie tym bardziej zaczyna się wierzyć, ale wątpiłem w taką mozliwość.
Jeśli tak jest to dobrze być pozytywnie zaskoczonym niż na odwrót.