10 września uruchomiono oficjalnie największy akcelerator naszej planety, jak dotychczas największy, a zdaniem niektórych nawet dotychczas planety (np według dwóch naukowców azjatyckich doświadczenia w LHC spowodują zniszczenie Ziemi, o co z resztą wytoczyli owi naukowcy CERN’owi proces). Zatem świat powitał Wielki Zderzasz Hadronów, natomiast ja musiałam się z nim z tego powodu pożegnać, a dokładniej z jego fragmentem zwanym Atlasem, do którego zapałam uczuciem -obawiam się- nieodwzajemnionym.
Podczas budowy LHC panowała zasada całkowitej jawności, co z resztą dotyczy wszystkich badań prowadzonych w ośrodku naukowym CERN. Do niektórych eksperymentów mają nawet dostęp „nieoświeceni” tak jak np ja. Zatem można było bez problemu wybrać się na zwiedzanie budowy akceleratora, a uściślając jego fragmentu- ATLAS. Można było też do woli fotografować, pytać etc. Oczywiście skorzystałam z tej możliwości i zjechałam, mimo pewnych osobistych problemów klaustrofobicznych, daleko pod ziemię. To, co tam zobaczyłam, przeszło dalece wcześniejsze moje oczekiwania, bo ATLAS był po prostu piękny. Piękny nie tylko w kontekście majestatu, jego ogromu, bilionów detali i olbrzymiej pracy, wiedzy weń skumulowanej ale nade wszystko piękny w kategoriach estetycznych. Widziałam go kilka razy na różnym etapie zaawansowania budowy i zawsze byłam oczarowana. Od tej pory namawiałam znajomych i rodzinę do zwiedzenia akceleratora. Później z niecierpliwością oraz zaciekawieniem oglądałam robione przez nich zdjęcia, tak jak wiele osób z rumieńcami na twarzy wertuje na „naszej klasie” fotki byłych narzeczonych.
Niestety budowę ukończono i możliwości zwiedzania LHC zostały ograniczone- szkoda. Pozostają mi fotki. Niestety, nie udało mi się na nich uwiecznić tego momentu, gdy ATLAS en face posiadał olbrzymią złotą tarczę (sroki i blondynki lubią błyskotki). Czułam się osamotniona w tęsknocie ale jak się okazało, nie do końca słusznie, gdyż nie tylko ja tęsknię.
Tydzień po uruchomieniu LHC doszło do wypadku, przez który pożegnać się (przynajmniej tymczasowo) z akceleratorem musiało spore grono naukowców. Wiązka protonów pędzących z dużą prędkością przez akcelerator wykazała orientację (nie pytajcie jaką, prawdopodobnie niepożądaną) i uciekła powodując duże zamieszanie oraz zniszczenia. Do najważniejszych problemów zaliczany jest wyciek helu i skażenie tym pierwiastkiem powietrza. Zatem wyciek należy „załatać”, hel uzupełnić, a akcelerator schłodzić. Schłodzenie tak olbrzymiej masy nie trwa szybko podobnie jak usunięcie awarii. Jednak to z czym prawdopodobnie będą największe problemy to uzyskanie potrzebnej ilości owego pierwiastka szlachetnego.
CERN od kilku lat, z myślą o LHC, gromadził hel i pochłaniał 1/3 jego światowej produkcji. Zatem teraz, może się okazać, że najdłużej potrwa właśnie uzupełnienie chłodziwa. Sądzę, że niejeden zakochany w fizyce (czego zrozumienie nie jest dla mnie łatwe) czy w akceleratorze (co z kolei podzielam) byłby w stanie pójść nawet do samego piekła po hel, aby wreszcie móc zacząć eksperymenty.
PS. W zakładce umieszczam rodzinne zdjęcia fragmentu LHC tj ATLAS'a
23 wrz 2008
Pożegnanie z LHC czyli go to Hel(l).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz