Bozonów nie należy mylić z bizonami z trzech powodów: po pierwsze- zupełnie inny ich rozmiar, po drugie- charakter poznania przez rodzaj ludzki, po trzecie- przydatność dla tegoż rodzaju (na korzyść bizonów przemawia fakt, iż są jadalne).
Wbrew pozorom oba podmioty notki mają, prócz wymienionych wyżej różnic, trochę wspólnego, a dzieje się tak przez szwajcarsko- amerykańskie konotacje w temacie fizyki oraz kuchni.
Jako laik, a w dodatku ignorantka z wyboru, przedstawiłabym bozony znajomym w ten sposób „Moi drodzy, oto Bozon a dokładnie pan Bozon X. Należy do sławetnej rodziny hadronów, urodzony przez Miony (nazywane przez Dzidka Nionami), daje parę ślicznych cząstek Z.” (Jeżeli pogubiłam się w konotacjach rodzinnych, to proszę życzliwych znawców tematu, o naniesienie poprawek.)
Problem jednak polega na tym, że bozona niejeden chciałby poznać, a wielu chciałoby osobiście móc przedstawić znajomym jak i całemu światu. Zatem trzeba by bozona wytropić, upolować, a wdzięczne trofeum zaprezentować gawiedzi licząc na nagrodę Nobla albo coś innego. Żądnych sławy odstrasza jednak brak odpowiedniego sprzętu. W przypadku bizonów jest o wiele łatwiej- wystarczy dwururka. Niestety, by upolować bozona dwururka a nawet trzyrurka na niewiele się zdadzą, o ile nie będą odpowiednio zagięte i opancerzone w kilka detektorów. W ten sposób grono amatorów polowania ogranicza się do Amerykanów i ośrodka o wdzięcznej nazwie CERN.
Początkowo wydawało się, że Stany Zjednoczone odpadły w przedbiegach i poprzestaną tylko na bizonach. Później jednak, pod wpływem przypuszczeń o zaniżeniu hipotetycznej masy bozonów, pojawiły się ponownie w grze. Wyścig z czasem trwał i w obu centrach naukowych szykowano "dwuruki": w CERNie na większą skalę, w Fermilabie na mniejszą, licząc w cichości serca, że jednak pan Bozon X nie należy do chudzielców.
Budowa LHC się przedłużała, co zwiększało szansę Amerykanów. Wtedy w CERNie zdarzył się wypadek, który jeszcze bardziej zaakcentował atmosferę konkurencji. W jednym z akceleratorów doszło do wybuchu; eksplodował kilkunastotonowy magnes, odwlekając o dobre parę miesięcy uruchomienie Wielkiego Zderzacza Hadronów. Pikanterii dodaje fakt, że ów wadliwy element został wyprodukowany właśnie w Stanach Zjednoczonych.
Koniec końców LHC uruchomiono z odpowiednią oprawą medialną. Jednak nic jeszcze nie jest przesądzone. Nadal nie wiemy, jaką masą dysponuje bozon. Poza tym, nawet jeśli naganiaczom w CERNie uda się go "wypłoszyć z lasu” przy pomocy zderzenia protonów, to pozostaje kwestia zrobienia chlubnego „trofeum”- czyli przedstawienia dowodów.
W kontekście opisanego polowania, chcę nadmienić, że te przedsięwzięcia opierają się na założeniach teorii względności (która jak sama nazwa wskazuje) nie została udowodniona naukowo. Nie wiadomo zatem, czy poniesiony wkład w polowanie na bozony przyniesie skutek. Natomiast jednego jestem pewna, że w przypadku zarówno Genewy jak i Fermilabu, pozostaną zawsze jeszcze bizony, które nota bene są hodowane w Szwajcarii a czasem nawet podawane w "cernowej" restauracji.
15 wrz 2008
Bozony czy bizony?
Autor: Gabi o 23:49
Etykiety: CERN, fizyka na wesoło
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Co to są "Niony"? Poza tym, "żądny" pisze się przez "z" z kropką, a nie przez "rz". Także "niejeden" pisze się razem, a nie osobno. Za to osobno pisze się "trzeba by". Litościwie nie wspomnę o błędach interpunkcji i literówkach. Ponadto, teorie względności Einsteina (bo są dwie) zostały znakomicie potwierdzone w rozlicznych eksperymentach, natomiast nie rozumiem, co to znaczy, że nie zostały potwierdzone naukowo? Naukowa teoria nie potwierdzona naukowo?
Wszystko to racja, po stokroć racja! Ach "litrówki" są moją zmorą. Zazwyczaj czytam moje wypociny wielokrotnie, jednak i tak, niemal zawsze, jest ich pełno.
Niony- to żart, tak przekręca tą nazwę nasz czteroletni syn, o czym stali goście wiedzą.
Co do "potwierdzona"- oczywiście powinno być "udowodniona", co już poprawiam.
Znów się wkradł błąd. Powinno być "tę". Ech...
Szanowna Pani!
Skoro Pani synek Dzidek mówi "niony" na miony, to wszystko wyjaśnia. Pozwoliłem sobie na komentarz, bo błędy ortograficzne są zmorą Internetu i doprawdy nie wiadomo, jak z nimi walczyć. Jednak muszę zwrócić Pani uwagę na inną ważną kwestię.
Pisze Pani: "te przedsięwzięcia opierają się na założeniach teorii względności (która jak sama nazwa wskazuje) nie została udowodniona naukowo". Nie chodzi mi o użycie takiego czy innego słowa, ale o meritum. Są to cu najmniej dwa aspekty.
Pierwszy, o charakterze logiczno-formalnym, to użycie słów "naukowy, naukowo udowodniony". To słowa wytrychy, mające uzasadnić takie lub inne domniemanie, wytrychy używane powszechnie w mowie potocznej, przykładowo: "jest naukowo udowodnione, że...". Tymczasem takie ich użycie to typowe "argumentum ad ignorantiam" - argument odwołujący się do niewiedzy, powoływanie się na jakieś rzekome fakty. Tymczasem teorie Einsteina są "naukowe" z racji samej swojej istoty, są częścią nauki i podlegają wszelkim możliwym kryteriom ich weryfikacji. Są wywiedzione z uargumentowanych fizykalnych przesłanek, są spójne i ścisłe w sensie zarówno matematycznym jak i fizycznym, przyrodniczym. Są ważnym uogólnieniem wcześniejszych, węższych teorii - są ich rozszerzeniem na zjawiska, których owe teorie nie obejmowały. Jednym słowem: teorie Einsteina są, można by powiedzieć "naukowo udowodnione", o ile takie stwierdzenie miałoby mieć jakiś głębszy sens, są naukowe z definicji.
Ale jest też drugi aspekt, ważniejszy. Obie teorie względności są potwierdzone w rozlicznych eksperymentach, choćby np. czas życia szybkich mionów - ("nionów") jest dla nieruchomych obserwatorów (jak np. fizycy w laboratorium) o wiele dłuższy, niżby to wynikało ze średniego czasu życia cząstki spoczywającej, co jednoznacznie wynika ze szczególnej teorii względności. Dzięki temu, jako wtórne promieniowanie kosmiczne, owe miony potafią przebiegać o wiele większe odległości, docierając aż do najgłębszych ziemskich kopalń. Inna teoria - elektrodynamika kwantowa - będąca połączeniem trzech innych: mechaniki kwantowej, szczególnej teorii względności oraz elektrodynamiki Maxwella, jest w ogóle najlepszą teorią, jaką kiedykolwiek sformułowano, dającą niezwykłą, do kilkunastu miejsc po przecinku, zgodność z doświadczeniem. Gdyby choćby jeden z jej członów (np. teoria względności) był błędny, to jak wtedy można by było uzasadnić tę zgodność? (Aby było zabawniej, ta z kolei teoria jest dość podejrzana matematycznie, co budzi sporą konfuzję).
Natomiast ogólna teoria względności zyskuje wspaniałe obserwacyjne potwierdzenie w postaci ugięcia się promieni świetlnych wokół masywnego kosmicznego obiektu (np. bliskiej gwiazdy lub galaktyki, to tzw. "efekt soczewkowania grawitacyjnego"), przez co galaktyki znajdujące się za tym obiektem są widoczne po obu jego stronach w postaci wygiętych łuków. Można to zobaczyć wchodząc na stronę internetową teleskopu Hubble'a.
To tylko niektóre potwierdzenia obu teorii. Jednym słowem, pani teza "teoria względności ... nie została udowodniona naukowo" jest po prostu nieprawdziwa.
(dalszy ciąg z powodu ograniczeń długości wpisu w drugim komentarzu - J.O.).
Lubię długie komentarze oraz dyskusje, zwłaszcza gdy dotyczą rozbieżności poglądów.
Co do teorii względności i innych, to w rzeczywistości nie istnieje praktyczna możliwość przeprowadzenia dowodu ich prawdziwości. Opisane przez Pana przykłady potwierdzają je, lecz nie dowodzą. Podobnie jest w przypadku elektrodynamiki-kwantowej; założenie teorii Maxwella o ciągłości prądu elektrycznego jest ewidentną nieprawdą, co nie zmienia faktu, że bazując na nim (oraz innych założeniach) otrzymuje się dość dokładne pomiary.
Dlatego właśnie droczę się z zaprzyjaźnionymi fizykami, że wierzą w teorie względności, wykorzystując fakt iż w nazwie mamy "teorie", a nie "prawa" jak np w fizyce newtonowskiej. W cichości serca przyznaję, że w nazewnictwie brak konsekwencji, bo obie tezy (Newtona i względności) są potwierdzone naukowo, nawet na korzyść tej drugiej.
Cóż, mam słabość do prowokacji;-)
Bozon X w zamyśle autorki miał stanowić grę słów:
-przedstawiając kogoś, kogo nie znamy mawia się czasem pan X lub Y,
-Francuzi nie wypowiadają H, stąd nazwa poszukiwanej cząstki (Higgs) brzmi "iks" , co niektórzy dziennikarze zapisują jako X,
-w fizyce występuje coś takiego jak bozon x, a dokładniej w teorii unifikacji (jeśli dobrze przetłumaczyłam z francuskiego), którą znajomi fizycy z CERN'u traktują jako stek bzdur.
Zamysł był dowcipny, ale jak widać, mu nie sprostałam, bądź za bardzo pofolgowałam licentia poetica.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze okazję podyskutować, nie koniecznie na temat fizyki nuklearnej.
Prześlij komentarz