Mateo nie mówi, poza kilkoma słowami-zestawem podstawowym, którym obdarzył kontakt z otoczeniem dawno temu. Słownictwo naszego syna nie ewoluuje w zasadzie od kilku dobrych miesięcy, utrzymuje się nadal w zakresie "startera":mama, tata, baba, ryba, nie ma, nie, kotek...
-Martwi to panią?- Zapytała nasza doktor pediatra.
Nie, nie martwi, ale mi brakuje. Dzidek bowiem zaczął gadać bardzo szybko, co niezwykle urozmaiciło jak i ułatwiło komunikację. Mateo ględzi, jednak nie mówi. Wydaje z siebie szereg głosek dźwiękonaśladowczych, gestykuluje, miny robi.
Tymczasem mamine ucho wyrobiło się w subtelnościach chrząkań, parskań oraz różnego typu warkotów. Substytut słowa "motor" warczy się inaczej niż dumnego lwa, czy tygrysa. Chrząkaniami z silnym elementem "krr" objęte są: "koń", "świnia", "marchewka". "Całusowe" cmoknięcie oznacza zaś misia. Nie odważę się na transkrypcję owych różnic, ale je słyszę, a co najważniejsze, rozumiem.
Chciałoby się z własnym dziecięciem porozmawiać, poznać jego zdanie. Trudno, musimy pogodzić się ze stanem rzeczy i nauczyć się różnorodnych zastosowań "zestawu startowego". Zatem czekamy cierpliwie i z rzadka dostajemy drobny upominek.
Nasze dzieci tańczyły. Dzidek zaczął się energicznie obracać.
-Turnee, turnee!- radośnie wykrzykiwał Mateo.
jeden deko francuskiego
tourner- obracać, kręcić
30 maj 2010
Wśród chrzękań i warkotów.
Autor: Gabi o 08:49
Etykiety: Mateo powiedział
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Cierpliwości! Jak już zacznie to od razu w dwóch językach :) I tak będzie do przodu!
Nie mogę się doczekać!
Prześlij komentarz