Ateizm stał się popularny. Modny nie jest, bo w modzie obecnie jest eklektyzm religijny. Coś, co moim zdaniem, przypomina koktajl Mołotowa w sferze duchowości- bierze się z każdej ideologii, nurtu czy religii wybrane elementy, miesza je i skleja kilkoma psychologicznymi określeniami oraz zabobonami. Efekt stanowi równie wybuchową miksturę niczym rzeczywisty koktajl Mołotowa.
Tubylczy ateizm zaś jest wątły, choć bywa, że w pierwszej chwili wydaje się mieć dość solidne fundamenty. Na początku bowiem ateista przedstawia swój naukowy światopogląd. Jednak, gdy zadam kilka dodatkowych pytań, okazuje się, że wiedzy naukowej mu brak, a czasami chodzi ateista do wróżki. Wróżki?- zapytam. W zasadzie, nie do wróżki tylko do astrologa-odpowiada wówczas mój rozmówca i dodaje, że astrologia jest wszakże dziedziną nauki, co tylko potwierdza jego naukowy światopogląd. Niekiedy, gdy mam dobry humor, staram się wytłumaczyć, że to astronomia stanowi dziedzinę nauki.
Tutejsi ateiści nie są wojownikami przeciwko systemom, religiom, opium dla mas. Nie plują na krzyże, choć czasem buntują się przeciw minaretom i noszeniu burek. Jednak nie ma w nich wrogości pełnej ślepej agresji. Bywa, że wyrażą się z lekką pogardą o tłumach mamionych obietnicą raju, gdy oni sami nie dają wiary głupotkom a pokładają zaufanie w naukę i rozum.
Ateizm tubylców objawia się zainteresowaniem zjawiskami paranormalnymi i magią. Jak grzyby po deszczu rośnie ilość osób, które w odpowiedzi rozwijają mały biznes: wróżenie, czytanie z ręki, przepowiadanie przyszłości z kart, gnatów szyjki kurzej, fusów, odgadywanie czakry, leczenie tajemniczą energią, której fizyka jak dotąd nie odkryła. W telewizji nawet istnieje kanał, na którym pani stawia tarota na życzenie dzwoniących telewidzów. Nie trzeba być wybitnie inteligentnym, by zauważyć, że to dzwoniący klient sam jej wszystko wyśpiewuje i udziela szeregu wskazówek. Ona tylko używa ogólników i powtarza to, co zasłyszała wcześniej od rozmówcy np tak:
-Nazywam się Danielle, jestem 22 letnią mamą.- Przedstawia się kolejny telewidz.
-Widzę w kartach dziecko, małe dziecko. Troskę widzę!- Opowiada wróżka. (Odkrywając Amerykę, że matka w wieku 22 lat posiada małe dziecko i się martwi. Szkoda, że pani nie widziała góry pieluch.)
-Tak, dziecko to moja córeczka, którą samotnie wychowuję.- Zachwyca się rozmówczyni.
-Mężczyznę widzę, ale on się oddala od pani i od dziecka. Ach, to dziecko jest prześliczną dziewczynką!- Wróżka kontynuuje widząc, że pociągnęła za dobrą nitkę swej marionetkowej rozmówczyni.
Pani z programu jest najzwyklejszą szulerką wykorzystującą znajomość ludzkiej psychiki, a nie kanały mocy, czy kontakty ze światem nadprzyrodzonym. Nigdy nie podaje szczegółów, ani rozwiązań, nigdy nie mówi co trzeba zrobić, tylko ogólniki: "musi pani uważać", "istnieje szansa na (zależnie od problemu dzwoniącego) miłość, pieniądze, poprawę zdrowia, wyjazd". Mówi używając rozmytych opisów pt. "jakaś kobieta, chyba brunetka", "jakiś mężczyzna niedaleko". Nigdy nie powie, że siostra, albo koleżanka z pracy. Tę informację deje jej w odpowiedzi rozmówca, który tak bardzo chce by jego los się odmienił, by usłyszeć słowa otuchy czy pocieszenia, że gotów jest całą swoją rzeczywistość nagiąć do słów "widzącej" oraz wyjawić jej swoją sytuację w najdrobniejszych detalach.
Odniosłam wrażenie, że mimo zaufania w naukę oraz deklarowania ateizmu w tubylcach istnieje potrzeba religijności. Taki gen wiary, nawet nie ważne w co. Gen nakłaniający do poszukiwania odpowiedzi na pytania, na które nie umiemy odpowiedzieć. Coś, co wytłumaczy brak kontroli nad własnym życiem. Dlaczego ktoś komu ufaliśmy nas zdradził, opuścił? Dlaczego chorujemy czy nie mamy pracy? Co się dzieje po śmierci? Może wszytko jest gdzieś zapisane, może dzieje się z powodu jakiejś siły wyższej: energii, przeznaczenia, karmy. Co to może być innego, skoro Boga nie ma?
20 maj 2010
Gen wiary.
Autor: Gabi o 18:58
Etykiety: nauka, szwajcarskie paranoje, wiara
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Też zawsze mnie zadziwia ta śmieszna zabobonność u niektórych ateistów. Ciekawym zjawiskiem wydaje mi się także powrót do pogańskich korzeni - coraz bardziej popularna wiara w dawne bóstwa i siły natury. A przy tym wszystkim przybywa członków Islamowi. Może Chrześcijaństwo jest w odwrocie z powodu zbyt małego radykalizmu i stale rosnącego relatywizmu?
Faktycznie, w Szwajcarii, jak i generalnie na Zachodzie, Kościół zmniejsza wymagania wobec wiernych. Paradoksalnie nie powoduje to zwiększenia wyznawców, lecz odwrót od Chrześcijaństwa. Różnice się zacierają. Jedna ze znanych mi katoliczka czyta pisemka o magii, teleportacji i innych zabobonach, a niedawno oznajmiła mi, że pierwsi chrześcijanie wierzyli w reinkarnację.
Boże chroń mnie od wiary naszych zachodnich sąsiadów. Wiara po szwajcarsku jest gorszą katuszą niż łamanie kołem.
Straciłem wiarę w wiarę naszych braci w wierze.
Ps Wszyscy jesteśmy tradsami...
Drogi P, czyżby już był Pan po sesji?
Zabobonność, wiara w gusła i magię, czy chadzanie do wróżek staje się popularne też i w Polsce.
Kiedyś mieliśmy wśród naszych pacjentek Cygankę, która czekała na operację zastawki. Spędziła łącznie przed i po zabiegu 2 tygodnie na oddziale. Przez ten czas spora rzesza personelu skorzystała z usług wróżenia, oczywiście odpłatnie. Wśród klientów byli reprezentanci wszelkich zawodów: salowe, pielęgniarki, sekretarki, lekarze. Niektórzy wydali ponad 300 zł, za usłyszenie obietnicy odmiany losu na lepsze.
Cyganka posługiwała się tą samą metodą, co opisana pani z telewizji. Z jej usług skorzystały głównie osoby, które borykały się z trudnościami życiowymi jak brak pieniędzy, samotność, problemu miłosne. Większość z nich to osoby wierzące.
Oczywiście, że nie
;-) Jednak za takie się uważają. W tym zakresie mogę przytoczyć szereg sytuacji np rozmowę o tym kto spod jakiego jest znaku zodiaku i jak ten fakt wpływa na ich charakter, wśród przedstawicieli rady parafialnej pewnego kościoła.
Prześlij komentarz