Marzy mi się wyjazd na narty w niedalekiej przyszłości. Korzystamy z zamieszkania w Genewie i chcemy zrobić tygodniowy wypad w Alpy. Zarezerwowaliśmy lokum, sprawdziliśmy dostępność szkółki narciarskiej dla Dzidka, udało nam się nawet pogodzić termin ze znajomymi oraz projektami zawodowymi de Silvy. Niestety, na przeszkodzie stoi nam brak urlopu...naszego czteroletniego syna. Otóż, pani dyrektor szkoły Dzidka nie wyraziła zgody na nasz wyjazd.
Procedura urlopowa odbywa się następująco. Rodzice są zobowiązani do złożenia podania o zwolnienie z zajęć dziecka, co najmniej 3 tygodnie przed planowaną nieobecnością. Co oczywiście uczyniliśmy spełniając obywatelski obowiązek, ale nie doceniając tubylczych procedur. Sądziliśmy bowiem, że stanowią one jedynie formalność. Otóż nie; pani dyrektor sprzeciwiła się, by nasz czteroletni potomek opuścił 4 dni zajęć szkolnych. Jak bowiem wiadomo, w klasie dzieci w tym wieku program jest bardzo zaawansowany i pominięcie tych kilku dni grozi nieodwracalnymi lukami w edukacji. Poza tym zużyliśmy już możliwość tzw specjalnego urlopu we wrześniu ubiegłego roku, gdy wyjechaliśmy do Polski na uroczystość rodzinną o charakterze religijnym, na co kodeks cywilny Konfederacji wyraża zgodę.
Cóż zatem z naszymi planami wyjazdowymi? Moglibyśmy poprosić o zapoznanie nas z programem zajęć na te 4 dni i obiecać realizacje dyrektyw na wyjeździe. Problem jednak polega na tym, że nawet wychowawca Dzidka nie może nam owych dyrektyw przedstawić, gdyż albo są one ściśle tajne, albo najzwyczajniej nie istnieją w namacalnym kształcie. Moglibyśmy uciec z dzieckiem na tydzień w Alpy, puszczając mimo uszu decyzję dyrekcji szkoły. Ta opcja zaś grozi wg ustawy kodeksu Konfederacji karą grzywny do 10 000 franków szwajcarskich.
Pozostaje nam zatem pisanie odwołania, razem z argumentacją, że w terminie ferii zimowych z kolei mój mąż nie może wziąć urlopu.
21 lut 2010
Problem z urlopem.
Autor: Gabi o 22:22
Etykiety: obowiazek szkolny, szwajcarskie paranoje, urlop, wakacje
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Jestem w szoku... Może załatwcie to po polsku - tydzień chorobowego? ;-)
Rozważamy takie rozwiązanie. Jednak póki co, próbujemy załatwić sprawę "legalnie".
Live FREE or DIE!!!
Może Młoda Matka wyjedzie za ocean. Wtedy będzie Młoda Matka za Atlantykiem.
Witam po dłuższej przerwie! Jakieś rezultaty przyniosło odwołanie? Jak w ogóle w szkole u Dzidka? Coś się zmieniło?
W szkole Dzidka robimy po cichu rewolucję. Najpierw przez kilka dni rozmawiałam z różnymi rodzicami, w tym z przedstawicielami rady rodziców i stowarzyszenia rodziców naszej dzielnicy. Dzwoniłam do odpowiednika kuratorium, zgłębiałam kodeks cywilny Konfederacji i prawo wewnętrzne kantonu Genewy oraz prawa dziecka w konwencji (nomen omen) genewskiej.
Najważniejsze w mojej konspiracyjnej akcji jest uświadomienie rodziców, że mogą coś zmienić. Tutejsza mentalność jest zaskakująca dla nas Polaków. Ludzie wierzą w system, wierzą ciału pedagogicznemu, które powołuje się na nieistniejące przepisy. Długo bym musiała o tym pisać.
Póki co, mam pierwszy sukces; Rada rodziców rozesłała petycję dotyczącą ważnych problemów w tym bezpieczeństwa.
Małymi kroczkami może uda się coś zmienić.
Z drugiej strony zrobiliśmy tak zwaną prezentację siły wobec wychowawcy. Spotkaliśmy się z nim. Pokazaliśmy, że Dzidek ma dwójkę aktywnych rodziców, którzy nie są zagubionymi emigrantami. Spotkanie przebiegło pozytywnie. Pan był przygotowany, a my pokojowi, choć z chęcią bym faceta udusiła za zostawienie naszego syna bez opieki. Ogólnie po tej rozmowie bardzo się poprawiła sytuacja Dzidka, a to przecież stanowi nasz priorytet.
A czy w końcu dostał ten urlop? Jeśli tak to jaki argument przeważył?
gratuluję aktywnej postawy! Trzymam kciuki, by udało się Coś zmienić, pozdrawiam
Prześlij komentarz