14 sty 2010

Sztuka uników.

Dzidek jada czasem obiady w kantynie GIAP. My, jak na wścibskich rodziców przystało, próbujemy dowiedzieć się co na ów posiłek się serwuje. Teren obiadków poza domem należy do dzidkowej sfery tajne łamane przez poufne i wielokrotnie nie udaje nam się niczego dociec. Jednak się nie poddajemy w próbach inwigilowania najintymniejszych informacji dotyczących naszego pierworodnego.

-Jadłeś dziś obiadek?
-Nie.-odpowiada Dzidek okopując się negacją i robiąc zasieki ze złożonych na piersiach rąk.
-A dlaczego?
-Bo był niedobry.-Trudno zaprzeczyć logice tego argumentu. My jednak się nie poddajemy i nadal badamy teren.
-A co było na obiad?
-To wszystko... czego nie lubię.- Lekkie wahanie dało się słyszeć w głosie Dzidka. W tym miejscu zapuszczamy sieć intrygi mając nadzieję, że uda nam się syna podejść.
-Tak? A jak się nazywa po francusku ta potrawa, której tak nie lubisz?
-Tuke żenem pa!
Intryga legła w gruzach, a my na podłodze skręcając się ze śmiechu.


Jeden deko francuskiego
Tout ce que je n'aime pas!- Wszystko czego nie lubię!

4 komentarze:

Pedro Medygral pisze...

Intryga pokazała, że dziecko jest inteligentne, a inteligencja jest dziedziczna.

Gabi pisze...

Ciekawe po kim tą inteligencje odziedziczyło?

Gabi pisze...

znaczy tę inteligencję ;-)

Pedro Medygral pisze...

Na pytanie retoryczne nie będę udzielał odpowiedzi.