-Tiu tątet a tu tąte tiu tjiuz e tiu te tiu a tą tątete.-Wracałam do domu trenując wymowę francuskich "łamaczy języków". Spółgłoski nie sprawiają mi tak wielkiej trudności jak niezliczona wręcz ilość samogłosek w języku tubylców. Nie lubię oficjalnego zapisu fonetycznego; tych fikuśnych znaczków, literek alfabetu łacińskiego po przejściach z powykręcanymi członkami-widok jak po katastrofie lub efekt opisany w "Abecadło z pieca spadło". W kwadratowych nawiasach notuję moje, własne odpowiedniki.
Niezależnie od techniki zapisu pozostaje mi jeszcze zmuszenie języka, podniebienia, o mózgowiu nie wspomniawszy, do wyśpiewania owej melodii i niuansów francuskich głosek. Pocieszające jest, że jako słowianka mam ułatwione zadanie w porównaniu z Włochami czy Hiszpanami, gdyż polszczyzna posiada dźwięki takie jak ą, ę, ż, sz. (Kiedyś latynoski kochanek kojarzył mi się z energicznym "r" i twardą, rytmiczną wypowiedzią. Tymczasem Hiszpanie i Włosi mówiący po francusku zmiękczają głoski niczym dzieci -mówią np "zietem" zamiast "żetem"- oraz posługują się wręcz zastanawiająco złą wymową, mimo wspólnych korzeni łacińskich.)
Dumałam i trenowałam kolejny sentencyjki o łapaniu 666 kiełbasek, potem o 16 krzesłach, o łysym myśliwym polującym na polach bez cygara i kilka innych. Mózgownica mi się zagrzewała, z gardzieli wydobywały się niepokojąco brzmiące jęki, zaś na języku dawały się odczuć rosnące pypcie. Dla odpoczynku uciekłam myślami w polskie odpowiedniki; stół z powyłamywanymi nogami, króla Karola i zakup korali, chrząszcza w Szczebrzeszynie. Czy któryś z nich mógłby stanowić słodką zemstę dla obcokrajowców? Poza chrząszczem, wszystkie wydają mi się dość proste i nader ubogie w głoski rdzennie polskie.
W ten sposób w mojej przemęczonej głowie zrodził się pomysł wymyślenia nowych zdań do ćwiczenia słowiańskiej wymowy, pełnych: ż,ź dź, dż, sz, cz, ś, ć, ą, ę- rodzaj odwetu za moją ciężką i nadal mało owocną pracę. Po zaledwie krótkiej chwili ułożyłam pierwsze zdanie na pohybel innym nacjom; "W dżdżysty dzień, brzydki ździerca dźgał dżdżownicę dziarsko dzierżąc dzidę." Co prawda, sensu wiele w tym "dziele" znaleźć nie można, ale gdy wyobraziłam sobie znajomych cudzoziemców próbujących sprostać jego wymogom głoskowym, od razu moje potknięcia we francuskim zaczęły mniej mi doskwierać.
Tu zwracam się z propozycją;
Drodzy Czytelnicy, Przyjaciele i Goście, może Wy też macie ochotę wymyślić zdanie-zemstę. Natomiast dla tych, którym nauka języków przychodzi łatwo, proponuję rozszyfrowanie prawidłowej pisowni pierwszego zdania tej notki.
Zapraszam do zabawy!
Jeden deko francuskiego
le vire langue
20 sty 2010
"Łamacze języka" -zapraszam do zabawy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
12 komentarzy:
Ochotę mam, ale nic nie przychodzi mi na myśl.
Francuski jest pięknym językiem czasami oglądam France 24, aby delektować się tą przepiękną wymową. Bez wyjątku każde słowo brzmi cudownie, a brzoskwina wymiata.Dlatego trochę zazdroszczę Dzidkowi i Mateo. Gdy dziewczyny usłyszą jak mówią po francusku będą chciały ich słuchać do końca życia.
Planowałem kilkunasto godzinną wizytę w Genewie. Jednakże sprawy potoczyły się inaczej.No cóż, takie życie.
Co się odwlecze, to nie uciecze- nie tylko przyjazd do Genewy. Liczę nadal na Pana udział w zabawie.
Tym czasem wymyśliłam kolejne zdanko;
Zaświszczała ze szczęścia staruszka, gdy szczeniak śliniąc się straszliwie rozsiadł się na liściastej, szeleszczącej ściółce.
Ech, no niestety. Wysilam się i wysilam, ale tylko coraz jaśniej widzę jak ułomna jest moja pamięć i jak język niegdyś tak dobrze znany, zdany na maturze i bliski, stał się na skutek upływu wielu lat tak bardzo daleki... Chyba nie będę się kompromitować sama przed sobą, bo to podstawowe słowa przecież a błędów nie uniknę pewnie.
Ale po polskiemu chętnie się naprodukuję trochę ;)
Czeska szwaczka suczką szczuje
skrzypka szepczącego czule
(wersja alternatywna: skrzypka szczypiącego szpulę;)
Może jak znajdę chwilę to kiedyś dalszy ciąg powstanie :D
Zabawa przednia Gabi!
Zarzynana zebra zażyczyła sobie zeżreć rzadką rzeżuchę z Rzgowa.
Kochani jesteście świetni!
Już się nie mogę doczekać kolejnych propozycji.
Chciał teść nieść trzecią część z sześciu.
Z Szymonem szło szeroką szosą sześć szczególnie szatynowych szczeniaczków: Szarik, Szyszka, Szynszyl, Saszka, Szaman, Szaza.
ha ha ha!
Krnąbny Karol wykrakał kradzież kryształowego krokodyla.
Źrebię w żarliwym żalu próbowało źdźbłem wyzbyć się drzazgi drażniącej mu źrenicę.
Bądź wersja alternatywna;
Źrebię żarło źdźbło kozieradki aż zgrzytały mu trzonowce.
To ja z życia wzięte:
- Przydałoby się dłuższe łóżko.
- Proszę przyciąć grzywkę.
Co do zagadki lingwistycznej, stawiam na jakąś zakręconą sentencję z głową w tle...
Świetne i jakie praktyczne!
Prześlij komentarz