W krajobraz ojczystych obrzędów rytualnych wpisuje się grubym rytem celebracja świąt bardzo charakterystycznych czyli imienin. Nasz pobyt zagranicą pozwolił mi odkryć antropologię tego iście polskiego folkloru, który wcześniej mnie nie zaskakiwał, wpisywał się naturalnie w moje życie, zawsze obecny i wciąż w tym samym wydaniu. Dopiero jako emigrantka odkryłam imieninowe obrzędy na nowo, zwłaszcza że u tubylców jak i u francuzów one nie występują, co jeszcze bardziej czyni je fascynującymi.
Obchody można podzielić z grubsza na imieniny wuja i na imieniny cioci. Na te pierwsze jak i na drugie zaproszeni goście przynoszą tak zwaną flaszkę dla pana domu oraz tak zwane kwiatki dla pani domu. Po wymianie powitań, prezentów, rozpłaszczeniu gości z wierzchnich okryć i złożeniu z reguły dość banalnej wiązanki życzeń zasiada się do stołu. Przy stole najpierw należy wyrazić zachwyt w rodzaju "ach ileż tu naszykowane" bądź "och zupełnie nie potrzebnie się tak kochana napracowałaś, kto to wszystko zje". Dalej należy zasiąść, westchnąć i zacząć pałaszować. Wzdychamy by dodać własnemu żołądkowi animuszu, który słysząc wcześniejsze zachwyty nad bogato zastawionym stołem, zdążył się z lekka skręcić w geście protestu przeciw pracowitemu trawieniu przez najbliższe 72 godziny. Niektórzy wolą inne środki (zazwyczaj płynne) dodające żołądkowi animuszu.
Podczas konsumowania pieczeni z kaczki na zmianę zagryzanej nóżkami na zimno, śledzikiem w pierzynce, ryba po grecku i schabowym należy brać udział w dyskusji przy stole, która przecież stanowi główny powód rodzinnych spotkań.
Prowadzenie rozmowy w towarzystwie nie na darmo nazywane bywa sztuką konwersacji, chodzi wszak o stosowanie nie lada wybiegów, zwłaszcza gdy rozmawiamy z rodakami i akurat nie pałamy gorącą chęcią pożarcia się o coś, na co wpływu nie mamy jak np polityka, pogoda, wielka ekonomia czy konflikty religijne. Zazwyczaj tą zawiłą czynnością zajmuje się pan domu, który z wrodzoną subtelnością od razu zaczyna od "osłów w sejmie, złodziei w policji czy księży pedofilów". Istnieje też wersja "light", w której gospodarz przytacza wszystkim znane od lat anegdoty z własnego życia, bądź opowiada kawały z lamusa, z których sam się zaśmiewa nie dobrnąwszy do ich puenty. Innym śmiać się wówczas nie wypada, wszak muszą zachowywać pozory, iż owego dowcipu nie znali.
Głównym elementem rozróżniającym imieniny gospodarza od imienin gospodyni jest wznoszenie toastów za zdrowie i śpiewanie sto lat, kiedy to szalejąca w kuchni pani domu musi przyjść na chwilę do gości i wysłuchać życzeń, co jest wymagane jedynie w przypadku jej święta (w innych sytuacjach nikt nie śmiałby jej przeszkadzać w podgrzewaniu pasztecików, parzeniu herbaty, odcedzaniu ziemniaków, krojeniu 6 rodzajów wędliny oraz prużeniu ryżu). Najczęściej pan domu wtedy woła nie wstając od stołu "Beatko/Małgosiu/Kasiu choć na chwilkę do gości, pijemy twoje zdrówko." Wtedy rzeczona ciotunia porzuca obowiązki kuchenne, w pośpiechu zdejmuje fartuch, przybiega do salonu, gdzie dzielnie znosi wycia i jęki "sto lat" lecz przy "niech jej gwiazdka pomyślności" tupie ze zniecierpliwienia nogą-przecież zaraz się jej barszcz zagotuje i straci kolor, dewolaje się przypalą, nie wspominając o faszerowanej papryce (przepis od sąsiadki), która niechybnie wyschnie w piekarniku. Po toaście solenizantka wraca do kuchni i stara się nadrobić stracony czas, co niekiedy się nie udaje. Wówczas kochany małżonek ratując jej honor zawoła (również nie wstając od stołu) "Beatko/Małgosiu/Kasiu co tak długo z tą herbatą", po czym pełen poświęcanie bawi gości dalej opowiadając swoje perypetie wędkarskie.
Po deserze, ci goście, którzy dotrwali do końca imienin nie poddając się skrętom kiszek lub innym objawom niestrawności, opuszczają domostwo gospodarzy, niekiedy nawet o własnych siłach (zależnie od stosowanych metod "animuszowo-trawiennych"). Wówczas pan domu wyczerpany obowiązkami idzie spać, a jego żona w spokoju oddaje się zmywaniu.
Cóż to za wspaniała tradycja-polskie imieniny! Żaden inny naród nie potrafi się tak bawić. Po pierwsze obchodzą jedynie urodziny, a po drugie, najczęściej zapraszają gości do knajpki, gdzie biegają wokół nich kelnerzy (nie pani domu). Zero dań własnej roboty, w dodatku jest ich mały wybór tylko 3 do 6, nie tak jak u cioci Beatki/Małgosi/Kasi. Ach nie ma jak u cioci na imieninach!
8 gru 2009
Pocztówka z Polski- "u cioci na imieninach".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
19 komentarzy:
tak to jest:) podziwiam, jak zawsze, formę, w którą potrafi Pani ubrać przedstawienie codziennego życia;) pozdrawiam! Monika
Do typowych rozmówek imieninowych zaliczyłbym jeszcze "daj, umyję Ci talerzyk. Nie potrzeba. No nie wygłupiaj się daj i nie dyskutuj. ojeje"
Cieszę się, że Polacy są tak bardzo familjarni, że pomimo pobytu na obczyźnie nie asymilują się z lokalnym społeczeństwem. Zwłaszcza widać to w czasie świat, gdzie nasze tradycje różnią się od miejscowych zwyczajów. Nie spotkałęm w swoim życiu człowieka, który powiedziałby, że pod tym względem na zachodzie jest lepiej.Każdy wspomnieniami sięga do imienin, świąt spezonych w Polsce.
Z tego wynika, że jeszcze w życiu nie podjęliśmy Was godnie, nawet na obiedzie przy okazji chrztu ilość dań nie dostawała nawet granicy imieninowej. Przy jakiejś okazji może to nadrobimy :) My właściwie nic nie obchodzimy, na skutek tempa życia i trochę mnie to martwi. Bardzo miło byłoby spotkać się o obejść jakieś urodziny czy coś, w wyżej opisany sposób...
Adamie, zgadza się, nie podjedliście nas godnie (choć czasem prawie, zważywszy na ilość wypieków Twej utalentowanej wszechstronnie małżonki), za co jesteśmy dalece wdzięczni.
Drogi P, czy nie uważa Pan, że tematyce polskich imienin można by z łatwością poświęcić epopeję.
De Silva namawia mnie by powyższą notkę napisać po angielsku. Chce przybliżyć polską tradycję znajomym z pracy.
Pani Moniko, bardzo dziękuje za ciepłe słowa. Przydały się do reperacji mego wisielczego nastroju (rozwinięcie w komentarzu do wątku edukacji).
Atmosfera imienin może być zrozumiana tylko na własnej skórze. Piękne słowa niezastąpią osobistego doświadczenia.
Ps Być może Mikołaj odiwedzi Dzidka...
Cóż za intrygujące PS.
Teraz "byc może" skojarzyło mi się z Misiem. Podczas piosenki zastapiono być może z pewnością." Hej młody junaku smutek zwlacz i strach, przecież na tym paichu za trzydzieści lat przebiegnie z pewnośćią jasna, długa prosta szeroka jak morze trasa łazienkowska.
Uśmiałam się- punkt dla Pana.
Cieszę się, że ubagociłem Panią.
Ps Jaki jest wynik?
..owszem jest...
Mógłbym rzec, że przypomniały mi sie czasy młodości. To niemal równoczesne pisanie. Miodzio. NIstety szara jutrzejsza rzeczywistość zbliża się nieuchronnie.
Odnośnie wyników w Alternatywach 4 była taka scena, w której zmuszony profesor miał obstawić wynik meczu. Obstawił na bodajze 7:0 Anioł pyta się Dla kogo? Nie ważne i wygrał.Ja nie będe obstawiał, poczekam do stycznia, ąz sprawa się wyklaruje w sprawie przyjazdu św Mikołaja, chyba, że w Genewie roznosi Gwiazdor :)
Hahaha nie spodziewałam się że znajdę tu opis imienin mojej cioci! Wyglądają IDENTYCZNIE, ze wszystkimi szczegółami :D Pozdrawiam
I właśnie dlatego nie przewiduję organizowania imienin/urodzin/rocznic itp. Pępkowe też mnie przeraża...
Proszę jaki świat mały, czyżbyśmy miały wspólnych pociotków hi hi hi...
Asiu, a gdzie tradycja matki-polki, czyżbyś nie chciała wszystkim udowodnić, jaka to z Ciebie dobra gospodyni i zagiąć
np teściową vel sąsiadkę?
buziaki dla boksera lub piłkarza
Tradycyjnie na urodziny mogę SOBIE coś sprezentować ;-) (np. kucharkę i kelnera, którzy obsłużą takie przyjątko).
Pojawiła się nowa dyscyplina - gimnastyka artystyczna, z naciskiem na przewroty ;-)
a może układ z maczugami....
Prześlij komentarz