13 gru 2009

O minaretach, dzwonnicach, wolnych wyborach i groźbach rzucanych przez ONZ.

O szwajcarskim referendum w sprawie minaretów wspominałam tutaj. Tubylcy, jak zapewne wszystkim wiadomo, zagłosowali przeciw budowaniu wieżyczek przy meczetach, co wywołało lawinę protestów. Organizacje międzynarodowe zaczęły słać listy, przedstawiciele różnych kościołów krytykować. Świat się zbulwersował, zawrzało w tygielku narodów zjednoczonych aż z gwizdka wydobyła się piskliwa groźba, że ONZ się z Genewy wyprowadzi.
Przyglądam się reakcjom na suwerenną, demokratyczną decyzję Szwajcarów. Czytam wypowiedzi specjalistów, bądź tych, którzy do miana takiego pretendują i ...ciemność widzę, ciemność.
Nie interesuję się polityką, jeśli już coś na jakiś temat wiem, to albo stanowi to jedynie czubek góry lodowej, albo zupełnie mijam się z prawdą. Bywają jednak tematy, które mnie zainteresują, a czasem nawet jestem w stanie skojarzyć kilka istotnych faktów. Niniejszym podzielę się kilkoma informacjami, o których mi wiadomo w związku z"aferą minaretową", a o których media milczą.

-Zakaz budowy minaretów nie jest precedensem w Szwajcarii, jedynie reperkusją prawa, które już kiedyś istniało i dotyczyło dzwonnic. Otóż dzwonnic nie wolno było budować, podobnie jak zawiadamiać przez granie na dzwonach o nabożeństwie, co oczywiście ulegało pewnym różnicom kantonalnym, jak na Szwajcarię przystało. Zależnie od regionu raz protestanci zabraniali katolikom, czasem zaś odwrotnie. Istnieje kilka budowli, które podważają tą regułę, lecz zbudowano je wszystkie przed powstaniem owych restrykcji prawnych. Pewna dzwonnica w Lozannie czekała na zamontowanie dzwonu ponad 100 lat, dokładnie tyle ile istniał ów zakaz.

Minarety dzwonnicami nie są, niemniej jednak sterczą (niczym biegun północny w Kubusiu Puchatku) i służą do zwoływania wiernych na modlitwę, co jak wiadomo zakłóca spokój publiczny. Gdyby zwoływano na coś innego niż modlitwa, lub wołano bez ważniejszego powodu, to co innego. Istniejące kościelne dzwony mogły ogłaszać godziny, półgodziny a nawet kwadranse, ale bez podtekstów religijnych. Powstała zatem luka prawna, co zrobić z takim minaretem, który nie dzwoni, a jednak w oczy kole i hałasuje religijnie.

-Szwajcarzy myślą przyszłościowo. Przewidują sytuacje, które mogą zaistnieć za kilka lub kilkanaście lat i im przeciwdziałają już teraz. Nie czekają, aż trzeba będzie rozważać konkretny problem i działać na zasadzie precedensu. Oni dziś uchwalają prawo, które będzie potrzebne ich dzieciom.

-Obywatelstwo szwajcarskie można uzyskać po 12 latach mieszkania w tym kraju. Istnieje możliwość przyspieszania tego procesu np przez podjęcie edukacji państwowej lub "wykupienie lat". Prawo ziemi tutaj nie obowiązuje. Zatem tak szybko Szwajcarem stać się nie można. Dlatego zwiększająca się w dość szybkim tempie populacja Muzułmanów nie ma jeszcze siły jako elektorat, ale za kilka lat mieć już będzie, podobnie też, jak będzie chciała wybudować meczety z minaretami.

-Reakcje organizacji międzynarodowych są, moim zdaniem, jedynie zagrywką pod publiczkę. Jak wspominałam we wcześniejszych notkach, gdy tubylcy podejmą decyzję, już nic się zrobić nie da, tym bardziej gdy jakaś siła zewnętrzna próbuje podważyć decyzję narodu podjętą w referendum. Nie ważne , kto jakich gróźb będzie używał, Konfederacja Szwajcarska uchwalonego prawa nie zmieni; nie ma możliwości zakwestionowania wyboru obywateli ani przez parlament, ani przez inny organ państwowy. Jeśli naprawdę, komuś zależało na bezkonfliktowym załatwieniu sprawy minaretów, należało działać wcześniej, a była ku temu sposobność. Zostają zatem dwie hipotezy; albo organizacjom nie zależy w ogóle na minaretach, ani na walce z przejawami rasizmu, albo zasiadają w nich durnie, którzy nie widzą co się dzieje (nawet nie umieją czytać haseł na plakatach w drodze do pracy) i którzy nie znają podstaw dyplomacji. Obawiam się, że obie hipotezy mogą być prawdziwe.

Co do wniosków, to wybaczcie mi, ale tego jeszcze w tematach politycznych robić nie umiem.

7 komentarzy:

Pedro Medygral pisze...

Realna polityka to realizowanie w praktyce swoich interesów poprzez wszystkie możliwe środki.Richeliau podporządkował swoje działania racji stanu.Przez co zbudował wspaniale prosperujące państwo. NIe zapominajmy również o Angli, która miała tylko wieczne interesy. Niestety dzisiaj coraz częściej polityka to tylko słowa.Barack Obama "Nobel na zachęte" mówił wszystko co wyborcy chcieli usłyszeć, gdy doszedł do władzy realna sytuacja wymogła na nim bardziej racjonalne zachowanie.Dzisiaj ważniejsza jest dobra opinia na zachodzie niż interes państwa no cóż jak lud taka polityka.
Być może wyjdzie na to, że tworze teorie spiskowe, ale dla mnie są to prawdziwe scenariusze obecnego przedstawienia. Wąska elita intelektualna próbuje narzucić społeczeństwom to co jest słuszne, a co nie. Zdejmowanie krzyża jest w porządku natomiast zakaz budowy minaretów to brak tolerancji religijnej, zaściankowość. Eurokonstytucja odrzucona w referendach we Francji i Holandii została wprowadzona jako Traktat z Lizbony poprzez drogę parlamentarną. Biedna Irlandia, gdyby zagłosowała ponownie na nie, musiałaby głosować jeszcze raz, aż do skutku.
W obawie przed ostracyzmem ludzie przyjmują postawę konformistyczną. Na szczęście jest takie państwo jak Szwajcaria, gdzie ludzie potrafią patrzeć krytycznie i są rzeczywiście suwerenni.

Ps Arabowie to tak sobie mieszkają bez zezwolenia? W USA miliony latynosów przybawa i nic pięciu Polaków zostanie 2 dni dłużej cały kraj musi cierpieć. Paranoja. Za bardzo się boimy, niestety taka narodowa cecha zawsze małpujemy innych.

Gabi pisze...

Śmieszy mnie rakcja ONZ, zwłaszcza że, kraje najmocniej atakujące Szwajcarię handlują bronią na największą skalę na świecie, ograniczają wolność prasy na swoim terytorium, dopuszczają się ludobójstw, prowadzą obozy koncentracyjne dla więźniów religijnych. Wszystko to oczywiście nieoficjalnie, bez zapisów prawnych, bez demokratycznych wyborów.

Pedro Medygral pisze...

Kto właściwie wypowiadał się w imieniu ONZ? Sekretarz Ban Ki Moon? Rada Bezpieczeństwa? A może ktoś zupełnie nie związany z ONZ? Też usłyszałem podobną informacje, ale nie wiem kto jest jej autorem.
Całkowicie na marginesie wyraz 'zapis" zastąpiłbym słowem 'przepis'

Gabi pisze...

Oj wiele osób sie wypowiadało. Najczęściej cytowane w prasie są Asma Jahangir (ekspertka do spraw wolności wyznania) i Navi Pillay (Komisarz prawa Człowieka przy ONZ, a w zasadzie Wysoka Komisarz).

Pedro Medygral pisze...

Czyli nikt znaczący. Banda nawiedzonych ludzi.

Gabi pisze...

W ten sposób bym tego nie ujęła. Organizacje międzynarodowe w dużej mierze opierają się na słowach i wrażeniach opinii publicznej. "Wojna na słowa" jest ważnym czynnikiem, czego np polska dyplomacja czasem nie rozumie, pozwalając na publikacje kłamliwych treści w zagranicznych gazetach. Dla porównania np Gruzja radzi sobie z tak zwanym "piarem" wręcz znakomicie. W dyplomacji wrażenie liczy się znacząco.
Nie chodzi oczywiście o to jak ONZ odniesie się do decyzji o minaretach, tylko w jaki sposób negatywny image Szwajcarów zaszkodzi im w zupełnie innych sytuacjach.

Anonimowy pisze...

Co do samych wyników referendum w Szwajcarii to świadczą one raczej o braku tolerancji wśród Helwetów, niż o jakimś wydumanym zagrożeniu ze strony muzułmanów. Wystarczy przypomnieć sobie ten plakacik z czarną owcą... Z resztą co to za kraj, w którym obywatelstwo można sobie "kupić"? Jak dla mnie porażka na całej linii. Podobnież wolność wyznania jest jedną z wolności podstawowych, a tu taki klops...

Mi meczety z minaretami nie przeszkadzają tak samo jak nie przeszkadzają mi dzwonnice przy kościołach, zaś ludzie to taki dziwny gatunek nagiej małpy, że jak im się czegoś zabrania, to garną się do tego jeszcze bardziej. To fanatycy, bez względu na swoje wierzenia, są zawsze niebezpieczni. A to czy modlą się w kościołach, zborach, synagogach czy meczetach, to już sprawa drugorzędna. W każdym razi mnie wkładanie do jednego wora wszystkich muzułmanów, tudzież "krzyżowców" czy żydów. Muzułmanie "mają" Al-Kaidę, my Młodzież Wszechpolską, brygady mocherów czy narodowe histerie i traumy związane z jakimś kompleksem JP2 czy jego ersatzem B16. Jest się za co wstydzić po obu stronach barykady... No chyba, że z historii i socjologii robi się zbiór mitów, uprzedzeń, bajek, półprawd i niedomówień.

I bardzo dziwię się, że właściwie to Ciebie cieszą wyniki referendum. To jest taka moralność a la Kali. Jak "w Europie" "walczą" z krzyżami to be, ale jak z półksiężycem to wszystko jest cacy... Tak więc na Twoim miejscu aż tak strasznie bym się nie cieszył, dzisiaj muzułmanie są pod obstrzałem, jutro możesz być Ty.

A Helweci? Przed nimi jeszcze dłuuuga droga... Kiedy odważą się zrobić pierwszy krok do przodu, zamiast czołgać się wstecz?

--
Czarna owca