Wyjechałam z Genewy w przypływie nadmiaru uczuć, niekoniecznie pozytywnych. Byłam wycieńczona bezsilnością i nadmiarem spraw do załatwienia. Podobno w stanach skrajnych emocji ludzie popełniają rzeczy, o które by się nie podejrzewali. Otóż tak-zakochałam się. Nigdy nie wierzyłam w związki na odległość. Jak dotąd lokowałam uczucia bez oddalania się na dłuższy czas od ich obiektu. Sądziłam, że mój kilkuletni związek połączony z elementem tajemnicy przetrwa wszystkie burze, awarie czy czarne dziury. A tu proszę taka niespodzianka, choć w zasadzie przyznać muszę, że mnie uprzedzano. Wiem, moje wyznanie szokuje, ale za nim spotka mnie lincz publiczny niczym byłego premiera po skuszeniu się na Isabel, niech dane mi się będzie wytłumaczyć.
Gdy spotykam się z wyrażeniem jeden z najpiękniejszych, największych lub inaczej "naj", uzbrajam się w rezerwę. Podobnie, kiedy wiele osób się czymś zachwyca, wrodzona potrzeba bycia oryginalną, bycia wbrew, wręcz po bycie solą w oku bliźniego dystansuje mnie od obiektu powszechnych ochów i achów.
Właśnie z taką delikatną chęcią zajęcia postawy na "nie" przyjechałam do Pragi. W przewodniku jak wół stało, że to jedno z najpiękniejszych miast. Znajomi na czele z Agatą (która 5 lat z rzędu spędzała tam wakacje) twierdzili, że Praga jest cudowna. Zaiste nie sposób przecenić jej uroku. Po spędzeniu w niej dwóch dni gotowa jestem się podpisać pod stwierdzeniem "jedno z najpiękniejszych miast świata", bo z pewnością wyróżnia się na tle tych widzianych do tej pory przeze mnie.
Zakochałam się zatem bez pamięci, bez nadziei na wzajemność, a co gorsza na odległość. Praga rzeczywiście jest niepowtarzalna i nie przypuszczałam, że jej starówka rozciąga się na tak rozległym obszarze, nieporównywalnym z innymi słynnymi miastami. Stolica Czech ma swój styl oraz klasę, której pozostaje wierna. Splendor detali jak i wykończeń ujmuje od pierwszej chwili. Nie byłam w stanie oprzeć się temu uczuciu, mimo zaciągniętych już wcześniej zobowiązań oraz szczerej ochoty pozostania im wiernej. W zauroczeniu nie przeszkodziły myśli podłe pt "Dlaczego my takiej Pragi nie mamy?" lub "A gdyby się poddać bez walki, jak to uczynił Benes, to czy Warszawa byłaby dziś podobna?" Wystarczy spojrzeć na to przecudne miasto chociażby przelotnie, by rozwiać wątpliwości o jej unikalności i by pokochać je i chcieć zatapiać się w nim bez końca.
Zatem wpadłam po uszy. Pozostaje jeszcze kwestia dotychczasowego zaangażowania; co mam zrobić w obliczu mojej relacji z LHC? Nie można tak nagle przerwać kilkuletniej nici sympatii nasączonej nieustającą fascynacją? Wygląda na to, że zostanę bigamistką.
PS. W zakładce fotki z dwóch dni w Pradze umieszczam, choć nie oddają one, nawet w nikłym stopniu, uroku tego miejsca.
12 paź 2009
Wpadłam po uszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Powoli odczuwam że wraca do mnie życie. Każdy dzień bez zajrzenia na blog Młodej Matki jest dniem straconym. Muszę się przyznać, że ostatnio tu nie zaglądałem, ponieważ wiedziałem, że nie ukaże się nowy wpis. Teraz, gdy wyczekiwany od dawna dzień nastąpił czuje niepohamowane szczęście, że mogę ponownie delektować się lekturą mistrzyni, która ukazuje w swoich tekstach istotę problemu bez odwoływania się do naukowych sposobów opisu rzeczywistości.Najbliższy rok i oby następne poświecony będzie czytaniu kolejnych artykułów kodeksów, dlatego tym bardziej ciesze się, że mogę znaleźć odskocznie od real life.
Dostojewski w Zbrodni i Karze przedstawił Petersburg jako miasto zepsucia i degeneracji. Źródłem była bieda. Dzisiaj w mojej opini degeneracja nastąpi w przypadku, gdy sami dla siebie staniemy się najwyższymi prawodawcami.Uniwersalizm aksjologiczny przejdzie do lamusa. Sądze, że w Pradze mamy z tym doczynienia. Jak powieział A. Kwaśniewski na konwencji LID-u w Szczecinie "Nie ma piekła. Hulaj dusza"(1) Co z tego, że jest piękna jeśli wszystko płynie w ryzach brzegów, do z góry ustalonego zbiornika.
(1)Od 1:07http://www.youtube.com/watch?v=6CkXl0Hxtss&feature=related
Drogi P, czyżby był Pan uzależniony? Jeszcze trochę a ja się uzależnię do Pańskich wizyt, wypowiedzi i komplementów (zazwyczaj przesadzonych ale zawsze mile odbieranych).
W Czechach podobno ludzie nie wierzą, nie tylko w sensie jakim rozumiemy to my-Polacy wychowani w katolickiej tradycji, ale też w sensie znacznie głębszym. Napisałam "podobno", bo nie mogłam tego zbadać, a osoby które próbowałam wciągnąć w pogadankę na temat wiary Czechów odpowiadały wymijająco.
Czasem (np oglądając na Powązkach mogiły całych rodzin rozstrzelanych podczas powstania warszawskiego) miewałam wątpliwości w sens polskich zrywów przeciw okupantom, opłaconych krwawymi ofiarami, zniszczeniami kraju, a jednocześnie "bezowocnych". W zasadzie dopiero dziś widzę ten temat w innym świetle i rozumiem sens. Trzeba przeciwstawiać się złu, nie godzić się i walczyć, choć niekiedy ten sprzeciw wydaje się bezsensowny, choć niekiedy z punktu widzenia walczących ich poświęcenie jest "kamieniami rzucanymi na szaniec". Bohaterstwo nie zawsze przynosi spodziewane owoce. Bohaterowie umierają nie znając przyszłości, nie wiedząc czy ich postawa przyniesie skutek. Bywa, że efekt przychodzi znacznie później.
Praga jest przepiękna ale naród wyniszczony moralnie, szkoda.
Umiłowałem wolność, a przez co nic i nikt nie może mnie zniewolić. Nie jestem od niczego uzależniony. Jednakże czytanie bloga to coś znacznie więcej niż oderwana od autora treść. Jest Pani dla mnie urzeczywistnieniem platońskiej teorii ideii. Czytająć blog czytam coś znacznie więcej niż zwykły tekst opisujący rzeczywistość. Mam doczynienia raczej z opowieścią, rodziną - ideału. Blog zakorzeniony jest w pewien kontekst, który osobiście podziwiam i żywnie interesuje się perypetiami de Silva Family. Życie realne, którego akcja toczy się tu i teraz zamienia się w moim przypadku w pragnienie urzeczywistnienia dążeń poprzez powtórzenie zachowań wywołujących realizacje mojego świata idealnego. Im więcej czytam tym bardziej jestem przekonany, że warto trwać i czekać na spełnienie moich pragnień.Kto wie może kiedyś będę kupował narty na giełdzie na Stegnach.
W jedej z debat telewizyjnych T. Terlikowski powiedział, że jeśli człowiek nie będzie chciał oddać życia za żadną wartość to jest to powolny koniec społeczności, w której żyje.Kardynałowie chodzą w purpurowych strojach, ponieważ kolor wyraża gotowość przelania krwi za wiarę.Ofiara powstańców i innych powoduje konsolidację narodu, a przede wszystkim daje jasno do zrozumienia, że z tymi ludźmi nie da się pomiatać. Gdy wspominam sobie o tych wszystkich męczennikach, którzy oddali życie za wiarę i tych, którzy wychowywani byli przez nich rozumiem dlaczego chrześcijaństwo trwa.Ofiara z własnego życia w imię wartości dla człowieka najważniejszy sprawia, że człowiek jest człowiekiem, bo znalazł sens, którego broni. Gloria victis
Rzeczywiście na zdjęciach urody Pragi nie widać, znacznie bardziej podobało mi się to miasteczko włosko szwajcarskie, w którym byliście na wakacjach.
Cóż, jak widać, niestety nie umiem robić zdjęć. buu
Tak, pewnie tak jest
Prześlij komentarz