24 sie 2008

Nie jestem proekologiczna.

Ekologia stała się modnym tematem. Na kursie językowym tak często omawialiśmy związane z nią słownictwo, że łatwiej mi po francusku opowiedzieć o efekcie cieplarnianym niż podać przepis na polskie pierogi. W telewizji, w prasie, w inernecie wciąż tylko ta ekologia. Każdą bzdurę można wytłumaczyć i poprzeć pod hasłem ochrony środowiska. Oczywiście wszyscy się chwalą, w jaki sposób ograniczają emisje gazów, zużycie wody, energii etc. A ja?

A ja...nie jestem proekologiczna. W nosie mam emisję gazów, ilość produkowanych przeze mnie śmieci czy zużycie energii. Kupuję pieluchy jednorazowe i nimi wsólnie z dziećmi zanieczyszczam nasza planetę, bo nie chce mi się prać tych tetrowych. Na wakację wyjeżdżamy gdzieś daleko w ciekawe miejsce emitując spaliny i wypalając rezerwy ropy naftowej. Zwiedziliśmy już sporo świata, bezproduktywnie bycząc się, poznając nowe miejsca, nowych ludzi i przede wszystkim marnując na przyjemności zasoby Ziemi. A co, stać nas, podobnie jak na te nieszczęsne pieluchy.

W wolnym czacie słucham muziki, ogladam telewizję, idę do kina czy buszuję po sieci i zawsze zużywam prąd, który, nie oszukujmy się, uzyskano paląc nieodnawialne źródła energi (bądź z elektrowni jądrowej produkujacej toksyczne odpady).
Jestem też nieekologiczna piorąc w pralce proszkiem, bo potrzebuję do tego elektryczności a użyta przeze mnie chemia truje rzeki. Nie zapominajmy też o tym, że kupuję masę niepotrzebnych rzeczy jak kosmetyki, detergenty do naszego energooszczędnego (hi hi) sprzętu AGD, gadżety, książki, płyty bez których można się obejść ale bez nich byłoby po prostu nudno. Czy takie np cytrusy, ile litrów benzyny spalono aby je dowieść do sklepu w mojej dzielnicy? Poza tym jem mięso, mimo że soję na paszę dla bydła uprawia sie na polach powstałych z wykarczowania lasu amazońskiego.

Czy rusza mnie ta gadanina o ekologii? Troszkę rusza. Dlatego ku połechtaniu sumienia korzystam z komunikacji miejskiej, z wielką skrupulatnością segreguję śmieci (szkło, metale, plastik, papier a nawet kompost), do supermarketu biorę własne torby. Te dziełania poprawiaja mi nastrój a jak ktoś mnie zapyta na kursie językowy, co robię dla naszej planety, to mam gotową odpowiedź. Zaś Ziemi faktycznie troszkę mi żal ale nie na tyle, aby zrezygnować z wygód i przyjemności.

2 komentarze:

Pedro Medygral pisze...

Ja również nie jestem proekologiczny. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze w moim odczuciu szczególne zainteresowanie ekologią wynika z zanikania problemów z jakimi borykali się ludzie w minionych pokoleniach. Wcześniej nikt na zachodzie nie przejmował się ekologią, budowano fabryki autostrady przez lasy i nikomu to nie przeszkadzało. Po dokonaniu się w rozwoju zjawiska podobnego do "końca ideologii" ludzie nie mieli problemu, którym mogliby się zajmować.I tak powstała ekologia, której konsekwencją na zachodzie jest jedynie mówienie o niej, a w Polsce wstrzymaniem rozwoju gospodarczego i uczynienie z pewnych regionów skansenów.
Być może mój stosunek do ekologii jest uwarunkowany wiarą. Dla mnie ziemia pod względem istnienia jest tworem Boga, którą mieliśmy sobie czynić poddaną.
Ekologia w moim życiu ograniczała się do nie brania foliówek ze sklepu, ale po zmianach jakie ostatnio zaszły mam to wszystko w nosie. Sieci handlowe pod płaszczykiem ekolgi wycofały torby foliowe ze sklepu, a ekologiczne zaczęły sprzedawać. Przez co zyskuja bo nie płacą za setki tysięcy foliówek, a i na nowych zarabiają krocie. Ot takie wydanie ekologi po polsku.

Gabi pisze...

Ekologia w wydaniu francuskim wypada znacznie gorzej.
pozrdawiam