Każdy z nas miewa swoje tzw. małe przyjemności. Młoda Matka mimo licznych obowiązków też je posiada.
Najpiękniejszą i najbardziej oczekiwaną chwilą dnia Młodej Matki jest słodki sen jej berbecia. Wszystkie dzieci bowiem, nawet te wrzeszczące, brudne i nieznośne, zamieniają się w aniołki, gdy tylko zamkną oczy wtulone w objęcia Morfeusza. Nagle w całym domu zaczyna panować magiczna cisza i słychać tylko coś dziwnego...
Po dłuższej chwili Młoda Matka konstatuje, że ten znajomy cichy dźwięk to...jej myśli. A sądziła już, iż umiejętność ich tworzenia została bezpowrotnie stracona; gdzieś miedzy kolejną walką "z nocnikiem", pobudkami w środku nocy i wśród całodziennych odgłosów grających zabawek, których decybele przypominają bez ustanku o konieczności bolesnego okaleczenia ich ofiarodawców. (W tym momencie nadchodzi słodka myśl o zemście i kupieniu maluszkowi znajomych bębenka.)
Cóż za błoga cisza. Młoda Matka rozkoszując się nią i własnymi myślami
spogląda leniwie na mieszkanie- krajobraz jak po bitwie. Może ten widok
zmroziłby krew w żyłach zawodowemu żołnierzowi ale dla naszej bohaterki jest on chlebem powszednim. Trzeba tylko zachować spokój, opanowanie oraz umiejętnie poruszać się po zaminowanym "niespodziankami" terenie. Małe
samochodziki jak i klocki potrafią skutecznie pozbawić równowagi oraz dobrego samopoczucia, gdy się na nie stanie.
W pełnym obłędu dniu Młodej Matki nadeszła chwila, by posprzątać
zabawkowy chaos (który nie ma nic wspólnego z zabawnym chaosem). To nic,
że pracowicie zaprowadzony ład zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, gdy tylko obudzi się ukochany berbeć. Przy tej sposobności można odnaleźć szereg przydatnych przedmiotów; ot chociażby ulubiony błyszczyk do usti i wyjaśnia się też geneza tych różowych plam na kanapie. Wreszcie można rozpoznać zarys ogólny mieszkania, rozróżnić umazane w kaszy ściany od podłogi. Poraz kolejny Młoda Matka usuwa dowody na posiadanie przez jej dziecko w pełni rozwiniętego układu pokarmowego.
Nadeszła wymarzona chwila. Matka pochyla się nad łóżeczkiem swego
dręczyciela; plującego zupą, wylewającego sok, rozkrzyczanego, smrodzącego potworka. Patrzy na to śpiące stworzenie, które nieodwracalnie zmieniło jej życie i dochodzi do wniosku, że to największy CUD tego świata.
27 maj 2008
Małe przyjemności.
Autor: Gabi o 20:40
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz