19 lip 2009

Stało się!

Stało się to, co wisiało nad nami od dawna niczym miecz Damoklesa i co przepowiadałam bodajże jakiś rok temu; Dzidek dostał w pupę. Dołączyłam tym czynem do grona patologicznych matek karzących własne latorośle w sposób haniebnym uwłaczając ich (znaczy latorośli) godności. Moja znajoma, którą wysłano 2 tygodnie temu z pracy na szkolenie poświęcone rozpoznawaniu przemocy (nie tylko w rodzinie) powiedziała:
-Przecież to jest PRZEMOC!
-A jakże! Zdecydowanie jest.-Przyznałam jej rację.
-No właśnie!-Dodała Dorota z przewagą w głosie.

A Wszystko zaś zaczęło się tak. Od kilku dobrych miesięcy, od kiedy Mateo zaczął samodzielnie eksplorować mieszkanie, tłumaczyliśmy Dzidkowi by sam nie zamykał drzwi. Chodziło oczywiście o ochronę wścibskich rączek jego młodszego brata. Zamontowaliśmy też odbijacze na futrynach. Akcja "nie zamykaj drzwi" trwało już ponad 3 miesięcy, podczas których nie brakło nam cierpliwości. Owego nieszczęśliwego dnia wyszłam na chwilę do kuchni ale drzwi do niej zostawiłam otwarte, przez co mogłam widzieć jak Dzidek oddala się do własnego pokoju, a Mateo dzielnie podąża za nim. Widziałam też jak powoli "przeciąg" poruszał drzwiami od pokoju Dzidka. Gdy zrozumiałam, że "przeciąg" działa z premedytacją i po prostu nie chce wpuścić młodszego brata, było za późno. Straszliwy płacz malucha przeciął powietrze. Wybiegłam z kuchni jak łania, szybko oceniłam straty -palce całe- po czym przełożyłam "Przeciąg" przez kolano i wymierzyłam dwa klapsy pilnując by nie były za mocne. Dzidek osłupiał. Wzięłam Mateo na ręce, utuliłam, pocieszyłam. Później odbyłam rozmowę z pierworodnym.

-Wiesz, że to była twoja przegrana?-Skomentowała moją relację Dorota.
-Możliwe. Ale jeżeli żadne inne metody nie działały, to wolę tak przegrywać, niż mają przegrać moi synowie tracąc palce lub inaczej się okaleczając. Trudno, zostanę zaliczona do grona patologicznych matek.
Jeszcze zanim urodził się Mateo obiecałam sobie, że jedynym powodem, z którego mogę użyć klapsa jako kary, będą zachowania niebezpieczne. Owego dnia nie straciłam panowania nad sobą, nie szarpałam dziecka, nie krzyczałam, nie wyzywałam, tylko wymierzyłam zapowiadaną już wcześniej karę. Nie miałam potem wyrzutów sumienia, aczkolwiek drobne wątpliwości się pojawiły. Jak mogłyby się nie pojawić, gdy wciąż słyszy się o maltretowaniu dzieci, a o klapsach mówi się jak o złu najgorszym? Czyżbym rzeczywiście naruszyła godność Dzidka, co nieodwracalnie zarysuje mu psychikę? Czyżbym jednym gestem przekreśliła na zawsze nić porozumienia z własnym dzieckiem, skazując go na długą terapię na kozetce psychologa?
Zadzwoniłam do de Silvy, powiedziałam, że Dzidek przyciął drzwiami bratnią dłoń.
-Mam nadzieję, że tym razem mu przylałaś?-Odpowiedział mąż.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Rozumiem Cię... Ostatnio naczytałam się psychologicznych teorii na temat wpływu przemocy rodziców na późniejsze zdrowie człowieka i z jednej strony rozumiem, że rozwiązywanie problemów za pomocą siły nie jest może najlepszym rozwiązaniem ale z drugiej, nie sposób rozwiązywać wszystkiego w łagodny przemyślany sposób - prawda?
Ciekawe, jaki rodzaj kary w takiej sytuacji zaleciłaby Super Niania - karny jeżyk?
AsiaBe (po przeczytaniu "Buntu Ciała" a. Miller w rozterce)

Gabi pisze...

Asiu Kochana, jak dobrze, że mnie rozumiesz, bo już się spodziewałam linczu na blogu za naruszanie nietykalności cielesnej mego dziecięcia.

Gabi13 (po przeczytaniu w oryginale fragmentu "Nowej Heloizy"J.J. Rousseau, z którego to fragmentu za wiele nie zrozumiałam, no ale przeczytałam ;-)

PS. Odezwij się prywatnie, podziel się ploteczkami, dobrze?

Anonimowy pisze...

W moim przypadku nie było mowy, żebym skrzywdził rodzeństwo, gdyż jest ono starsze o 8 lat. Raczej mogło byc odwrotnie, ale podobnej systuacji do tej nie pamiętam. Pamiętam jedynie, że wkładałem palce do gniazdek. Reakcja była natychmiastowa.
Natomiast gdy byłem starszy zadzwoniłem na 0700 chciałem wygrać walizkę pieniędzy. Gdy usłyszałem słowa: "Jak się nazywasz zbawco?" Odłożyłem sluchawkę. Naszczęście rachunek był w normie

Anonimowy pisze...

Ja pamiętam tylko jedno lanie. Bawiłam się z koleżanką w kwiaciarnię i obcięłyśmy tacie całą kwitnącą wiśnię. Nie zdzierżył...
Jeżeli mam być szczera to b. źle to wspominam. Takich atrakcji raczej dziecku nie naszykuję, co do klapsów - sprawa jest otwarta. Oczywiście wolałabym nie...
AsiaBe

Gabi pisze...

I w tym tkwi właśnie (jak w pewnym dowcipie kabaretu Dudek) sęk. Czym innym jest zabranianie dziecku niebezpiecznego zachowania, upominanie go, w końcu wyznaczenie kary cielesnej jeśli się owo zachowanie powtórzy i w końcu, gdy nie posłucha zakazu wymierzenie zapowiadanej kary. Czym innym jest, w mojej opinii, uderzenie dziecka w przypływie gniewu, gdy straciliśmy kontrolę nad sobą i rozładowujemy się bijąc malucha. Dla mnie to są dwa odrębne przypadki.
Nie zamierzamy stosować klapsów jako stałego elementu wychowania, rezerwujemy sobie jednak prawo do wymierzenia takiej kary w sytuacjach skrajnych.
Sama osobiście pamiętam historię podobną do tej opisanej przez AsięBe. Razem z bratem dobraliśmy się do kosy u dziadków, która własnoręcznie zaczęliśmy kosić z początku trawę, co nam szło opornie, więc przerzuciliśmy się na warzywa w ogródku i skosiliśmy nać wszystkich porów.
Zamiast pochwały za ciężką pracę, na którą w cichości liczyłam dostaliśmy tęgie lanie, które do dziś wspominam jako przejaw wielkiej niesprawiedliwości.

Anonimowy pisze...

Dokładnie o to mi chodzi. Do dziś mam do ojca żal za tamto lanie, właśnie dlatego, że było wyrazem jego słabości, a nie metod wychowawczych... Cóż, nie ma rodziców idealnych i jak mówiła pewna pani dr od psychologii "nie da się wychować dzieci, nie krzywdząc ich". Tego się trzymajmy i już.
AsiaBe
ps. czy jedzenie pączków w ciąży to wczesne krzywdzenie dziecka ze względu na jego słabsze możliwości odżywiania? ;-)))

Anonimowy pisze...

a teraz rodzi się pytanie jak Dzidek zachowywał się później w stosunku do brata i Pani? czy wreszcie przesłanie dotarło?
Monika

Gabi pisze...

Otóż, wbrew opinii światłych specjalistów od psychiki dziecięcej, klaps okazał się bardzo skuteczny. Dzidek, od tamtej pory (a minęło już dobrych kilka tygodni) gdy chce się zamknąć w pokoju, woła nas i prosi by zabrać młodszego braciszka.
Przede wszystkim zaś Mateo ma całe paluszki, a ja mogę bez lęku pozostawić ich samych na 3 minuty i udać się np do toalety ;-)

Anonimowy pisze...

:)) a więc o to chodziło!
pocieszny ten Dzidek:)
pozdrawiam!
Monika