9 sie 2009

Atak cygański.

Miasto zostało zaatakowane przez Romów, którzy są wszędzie. Młodziutkie Cyganki proponują usługi mycia szyb na skrzyżowaniach, starsze od nich kobiety objuczone małymi dziećmi żebrzą u bram kościołów, chłopcy zajmują się zaczepianiem ludzi w tramwajach pokazując im kartki z napisem po francusku, którego z resztą treści nie znają, natomiast dorośli mężczyźni zarabiają zaopatrzeni w instrumenty muzyczne.
Co dzień podczas dwudziestominutowej jazdy tramwajem obserwuję najpierw grupkę kilku chłopców z zielonymi karteczkami, które podtykają pod nos po kolei każdemu pasażerowi. Chłopcy, a raczej dzieci, których wiek oceniam wprawnym okiem matki na od 8 do 11 lat, rytualnie zaczepiają ludzi, jednak bez zbędnej nachalności. W ich zachowaniu widać swojego rodzaju profesjonalizm i cierpliwość. Gdy grzecznie dziękuję za lekturę i odwracam głowę w kierunku okna, spostrzegam na ulicy młodziutkie Cyganeczki w kolorowych strojach dzielnie walczące o klientów wśród zatrzymanych przez światła kierowców. Dziewczynom z butelkami i ściągaczkami w dłoniach uwijającym się między samochodami sprzyja genewski system świateł- nader mało skwapliwy.

W trakcie moich obserwacji chłopcy z zielonymi kartkami opuścili tramwaj. Zastąpiła ich, dwa przystanki dalej, grupa muzyczna złożona z trzech dorosłych Romów. Trio składające się z kontrabasisty, skrzypka i akordeonisty wykonało jednominutowy utwór łapiący słuchaczy za serce, a co wrażliwszym drażniący uszy, bądź grający na nerwach. Po tej wyczerpującej pracy jeden z grajków (doprawdy nie można ich nazwać muzykami) obszedł środek transportu z kapeluszem. Trio wysiadło, by zwolnić miejsce grupce chłopców z karteczkami, tym razem w różowym kolorze.
Gdy wysiadłam z tramwaju moja uwagę przykuła Romka w średnim wieku siedząca na chodniku z wyciągnięta ręką i mówiąca monotonnie jak mantrę "madam, madam uin frank pur mandże, uin frank".

Tak oto dzień w dzień dane mi jest obserwować cygański szturm na Genewę. Po tygodniu mogłam już wyciągnąć pierwsze wnioski. Otóż każdy z zarabiających na ulicy Romów ma swój rewir z dokładnymi granicami, włączając w to linie tramwajowe. Nikt nikomu nie wchodzi w drogę. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że szturm osiągnął nasycenie i większe stężenie Cyganów na metr kwadratowy miasta jest niewykonalne; wszystkie uliczki, wszystkie zadania zostały wykorzystane, rozdzielone oraz zajęte.
Gotowa byłam na prowadzenie dalszych badań przez podglądactwo, gdy miasto zaczęło się przed Romami bronić. W Genewie bowiem bezdomność jest karana, podobnie jak zakłócanie porządku w transporcie publicznym, a gdyby urzędnicy jeździli linią 14 (jak ja) i zmuszani byli do wysłuchiwania tego strasznego rzępolenia to, jestem pewna, że fałszowanie też okazałoby się surowo represjonowane.Genewa zatem zaczęła stawiać opór. Niczym organizm dręczony przez szczep wrogich bakterii wysłała zastępy białych krwinek w postaci funkcjonariuszy (nota bene w białych mundurach) do arterii transportu publicznego. Ci (jak na leukocyty przystało) sprawdzali dokumenty pasażerów, eliminując osoby bez pozwolenia pobytu, bez adresu zamieszkania etc.

Przez tydzień Romowie zniknęli, co wzbudziło szereg moich przypuszczeń. Czy wszystkich pozamykano w więzieniach, wywieziono...a może policjanci czerpiąc wzór z białych krwinek wchłonęli Cyganów? Wszelkie wątpliwości rozwiały się następnego tygodnia, gdy po wycofaniu się funkcjonariuszy, dobrze mi już znani Romowie wrócili do równie mi już znanych zajęć. Po prostu na "czas łapanek" przyjęli formę przetrwalnikową koczując w sąsiedniej Francji, w której nie dość, że nie są ścigani prawem to jeszcze czerpią szereg profitów. Tu właśnie dochodzimy do meritum genewskiego "problemu" z Romami. (Napisałam "problemu", bo dla tubylców owa sytuacja jest bardzo niezręczna, wszak chodzi o jawne łamanie prawa, a w Szwajcarii prawo jest najważniejsze.)
Cyganie w Genewie będą się pojawiać latem, niezależnie od posunięć władz lokalnych. Winny tej sytuacji jest kraj sąsiedni oferujący Romom za darmo "wikt i opierunek", co z reszta czyni niejako niechcący, ale o tym napiszę już innym razem.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Niech Pani Obserwuje Swoje Życie a nie Kogoś ! Cygany To Też Ludzie !
Jak Widać !