15 cze 2009

Pocałunek w dłoń.

Dziwnym splotem okoliczności, czasem niechcący, przypadkowo, czasem rzutem na taśmę, towarzyszę w wiekopomnych wydarzeniach, poznaję wybitne osobowości, o których niechybnie nasze dzieci uczyć się będą. Zupełnie przez przypadek (choć hołduję myśli, że przypadki nie istnieją) stojąc na uboczu, stałam się świadkiem momentów istotnych. Ktoś mógłby pomyśleć, że niezła ze mnie szycha. Nic bardziej mylnego, bo szarym człowiekiem jestem, tylko fortuna tak mym kołem toczy, że raz po raz zahacza ono o historię.
Czy można mnie nazwać świadkiem swoich czasów?
Raczej kiepski ze mnie świadek, wielka polityka mnie nie interesuje, zaś "mała" śmieszy. Niemniej jednak los wiodę "ocierając się" o ważne momenty, niekiedy nawet dziejowe, choć nikim wybitnym nie jestem, ani genialnym mózgiem, ani boską pięknością.

Tak oto, wciągu kilkunastu ostatnich dni powodowana prywatnymi przesłankami stanęłam oko w oko z obchodami pierwszych wolnych wyborów w Gdańsku, oraz, rzutem na taśmę, Sopockim Festiwalem Teatralnym i ciekawą rozmową z Marią P.-wspaniałą artystką (słowo aktorka nie oddaje, moim zdaniem, w pełni jej kunsztu), by trzy dni później oddać głos w Warszawie wybierając europosłów. W tym miejscu zdradzę swoją ignorancję oraz jej bezkresność, gdyż wybierając datę wyjazdu do Polski żadnego z tych wydarzeń nie brałam pod uwagę, ba nawet o nich nie pamiętałam.

Przyjechałam do Genewy i znów, w ostatniej chwili, splotłam swoje losy z historią w postaci Pary Prezydenckiej zwiedzającej CERN. Takie chwile zapadają glęboko w pamięć, zwłaszcza, że Pan Prezydent PR wypatrzył w morzu dryblasów mnie-karzełka oraz równie niskiego wzrostu, koleżankę fizyczkę nuklearną,(której nazwisko w przyszłości zostanie umieszczone w podręcznikach obok Skłodowskiej). Nie dość, że wypatrzył, to jeszcze pocałował nas, tj każdą z osobna, w dłoń. Tak, tak, Prezydent w dłoń mnie pocałował. Byłam tym faktem onieśmielona na tyle, że słowa nie mogłam wydobyć z niewyparzonej, zazwyczaj, buzi.

Spotkanie było krótkie, wręcz sekundowe, po czym Para Prezydencka po angielsku opuściła teren CERN'u. U koleżanki fizyczki nuklearnej i mnie pozostał bagaż silnych, ale nade wszystko, pozytywnych emocji, choć i pewien żal, bo wnioskując z zapowiedzi liczyłyśmy na dłuższą wizytę. Pierwsza Dama, zaś zdobyła moją serdeczną sympatię, tym że zachwyciła się LHC, co nie jest powszechne, gdyż ogrom przedsięwzięcia jak i zagadnienie wielu przytłacza, tudzież budzi lęki (zazwyczaj o przyszłość świata).

"Otarłam się" już, w moim krótkim życiu o wiele sław; niekiedy na uścisk ręki, niekiedy na rozmowę, czasem na dłuższą współpracę. Za każdym razem mam refleksję, że owi Wielcy Ludzie w kontakcie osobistym są zupełnie inni, niż moje wcześniejsze o nich wyobrażenia. Oschły Prymas okazuje się ciepłym człowiekiem, zaś błyskotliwy krajowy konsultant zmanierowanym dorobkiewiczem, sławny Profesor-pokornym lekarzem o niezłomnym morale, a wyniosły polityk-skromnym i szarmanckim mężczyzną.

PS. Kto pamięta jakie było pierwsze słowo Dzidka?

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Widzę, że dzisiejszy dzień obfitował w wielkie emocje. Oczywistą oczywistością był fakt, że jeśli Prezydent wypatrzył Panią w tłumie to także pocałuje w rękę. Tak zresztą robi zawsze być może wygląda to mechanicznie, ale jednak pocałunek to pocałunek.
Gdy nasze wyobrażenia i przekonania pozostają przez długi czas tylko wyobrażeniami po pewnym czasie tracą one swoją siłę. Aby tak się nie stało potrzeba nowego pobudzenia, które pozwoli nasze koncepcje jeszcze bardziej umocnić. Gdy modlimy się o uzdrowienie, potrzebne jest uzdrowienie. Gdy wierzymy, że Lech Kaczyński w kontaktach z ludźmi jest miłym i uprzejmym człowiekiem to potrzebujemy potwierdzenia tych słów z pierwszej ręki. Co uważam, że się stalo. Pani Gabi Lech Kaczyński jest tego samego wzrostu co Aleksander Kwaśniewski (+/- 2-3cm) Tylko, że nikt nie umieszczał przeróbek zdjęc A. Kwaśniewskiego w foeliku dla dzieci.
p

Gabi pisze...

Pocałunek mechaniczny nie był, podobnie jak powiedzenie komuś "dzień dobry" nie jest. Stanowi formę grzecznościową, która w zaistniałych okolicznościach zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie (dzisiejsi tj młodzi mężczyźni już tak się nie witają, no może poza Kusznierewiczem, a szkoda).

Co do byłego prezydenta, to miał on inne przywary proszące się o piętnowanie jak np choroba filipińska. Zatem wzrost omawiany w parodiach nie był.

Anonimowy pisze...

To był bardzo ekscytujący dzień dla Polaków pracujących w CERNie. Już w zeszłym tygodniu dostaliśmy mailowe zaproszenie na spotkanie polskich naukowców pracujących nad zderzaczem LHC z Prezydentem RP. Spotkanie miało się odbyć o godz. 17:00 w najdalej położonym eksperymencie od głównej siedziby CERNu, gdzie mieszczą się nasze biura. Na dojazd na miejsce trzeba było przeznaczyć do 30 min. To oznaczało dla wszystkich z nas specjalną organizację dnia, bo w CERNie zwykle pracujemy do 17:30. Z Gabi wyjechałyśmy wcześnie. Na miejsce dotarłyśmy ok. 16:40. Niestety spotkanie z Prezydentem RP już dobiegało końca, tak że na pamiątkowe zdjęcie się nie załapałyśmy. Ale wspomnienia pozostaną, bo Prezydent nas w tłumie zauważył... Nistety wielu kolegów przyjechało na tyle późno (tj. chwilę przed 17:00), że Prezydenta nie zobaczyło w ogóle. Nam się mimo wszystko udało...
Pozdrawiam, Fizyczka Nuklearna

Gabi pisze...

W tym miejscu podziękuję Ci za podwiezienie, odwiezienie oraz wysłuchiwanie mej paplaniny ;-)
Miałyśmy szczęście, zaś nasi znajomi przybyli za późno, choć przed czasem (ciekawe czy teoria względności, takie sytuacje uwzględnia).
buziaki

Anonimowy pisze...

Nasuwa mi się pytanie czy owa fizyczka nie została zmyślona, ale jak tu nie mieć podejrzeń jeśli wszystko jest iluzją.
Pani post ponownie uświadomił mi, że Prezydent utożsamia w pewnym sensie państwo, ponieważ jest jego najwyższym przedstawicielem. Spotkanie z Polakami za granicą to jeden z zadań Prezydenta do pielegnowania związków z krajem ojczystym.
Żałuje, że w Polsce nie ma monarchy, który otaczany jest pewnym szacunkiem lub systemu prezydenckiego. Wystarczy obejrzeć archiwalne filmy z uroczystości, na których jest Ignacy Mościcki lub Józef Piłsudski. Brakuje mi tego dzisiaj. W Stanach Prezydent USA to ktoś u nas Prezydent Polski nie jest szanowany przez Polaków, obojętnie kto nim jest.
p

Pedro Medygral pisze...

Obstawiam na Pana de Silve.

Gabi pisze...

Jak Pan może przedstawiać takie insynuacje? A gdyby ktoś napisał, czy P nie jet przypadkiem przeze mnie wymyślony?
To jest kwestia klasy. Proszę, nie sugerować mi tak niskich chwytów.
A de Silva w tym czasie pilnował dzieci, podobnie jak szacowny Mąż Fizyczki Nuklearnej.

Pedro Medygral pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Pedro Medygral pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Pedro Medygral pisze...

Przemyślałem wszystko i postanowiłem zrobić sobie przerwę.