Kij w mrowisko wkłada nasza znajoma Amerykanka z polskimi korzeniami zaczynając rozmowę na tematy różne. Rzecz często dotyczy różnic w postrzeganiu czegoś i w tym czymś właśnie tkwi sedno sprawy. I tak przy obiadku rozmowa zaczyna się toczyć na tematy- czym jest gwałt w Polsce a czym w Stanach, -jak nakarmić świat,-rasizmu i politycznej poprawności, -prawach homoseksualistów i tym jak społeczeństwo zmusza ich do zawierania "heteryckich" małżeństw. Dania na talerzu stygną, gdy my skrupulatnie pracujemy językiem rozwijając prowokacje naszej koleżanki. Rozwijamy, nawijamy a naszym oczom ukazują się różnice, które niekoniecznie wynikają z wolności jednostki lecz bardziej z wpływu korzeni na jednostkę, jak widać nie do końca wyzwoloną.
Chociaż obiadowe prowokacje Amerykanki, nie wiem ,na ile wycelowane centralnie w nasze żołądki i powodowane chęcią dochrapania się większego deseru, wywoływały dość żywą reakcję, to muszę przyznać, iż dyskusje przebiegały kulturalnie.
To czego nie lubię, to bicie piany z wyśmiewaniem interlokutorów, przerywaniem i etykietowaniem cudzych poglądów. W imię moich, twoich racji podnosimy sobie nawzajem ciśnienie krwi i w szkarłatne rumieńce przyoblekamy twarze.
Nie jest tak, że sztuka prowadzenia rozmowy jest obca jedynie Polakom. Choć niechybnie w tym kontekście każdemu przypominają się jałowe i agresywne rozmowy o polityce, służbie zdrowia, edukacji czy stanie polskich dróg toczone w rozmaitych okolicznościach przyrody. Kiedy to wujostwo niemal do gardeł sobie skacze na imieninach poruszając tematy, na które de facto wpływ znikomy mają. Każdy każdemu udowodnić winien jak bardzo są mylne jego poglądy przy okazji obrastając w piórka buty i arogancji.
Sztuka prowadzenia rozmowy na swoiste "kije w mrowisko" wymaga pewnej dojrzałości, jak sądzę. Mylnie zakładamy, że nawet najmądrzejsze nasze argumenty zmienią czyjś pogląd, podobnie jak jego słowa nie zmienią naszego. Mylnie zakładamy też, iż nasze wypowiedzi wolne są od indoktrynacji czy naleciałości społeczno-kulturowych. Każdy w jakiejś mierze opiera się na własnym doświadczeniu, czy napotkanych postawach i nie da się tego uniknąć. Nie zmienimy tych mechanizmów, nie uciekniemy od nich, jednak możemy być ich świadomi i w ten sposób wypracować do pewnego stopnia suwerenność wyciągania wniosków.
13 mar 2008
Kijem w mrowisko.
Autor: Gabi o 23:46
Etykiety: konflikty, różnorodność, wymiana zdań
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Raczej łyżeczką w lodach... skoro całą wiedzę o świece czerpiesz z Niedzieli i Ziarna.
Prześlij komentarz