22 mar 2008

Święconka w Genewie.

Święcenie Pokarmów to obrzęd religijny, w którym uczestniczą prawie wszyscy Polacy. "Kto żywy" pędzi z koszyczkiem do kościoła niezależnie od poziomu religijności, opinii o wierze katolickiej czy samych katolikach.
Nie muszę chyba mówić, iż w Szwajcarii, nie święci się pokarmów ani w Wielką Sobotę ani przy żadnej innej okazji. Szczęśliwie mamy Misję Polską a przy niej polskich księży, zatem co roku, możemy sobie jajka nie tylko wymalować ale i poświęcić.
Polskie parafie istnieją raczej wirtualnie, gdyż nie posiadają w większości własnych budynków i użyczają na mszę kościoły w poszczególnych miastach. Dlatego ksiądz (nota bene rektor misji) robi tzw objazdówkę od miasta do miasta nabijając setki kilometrów i święci.

Jest coś niesamowitego w tej naszej tradycji, coś niezastąpionego. Za każdym razem, kiedy przychodzimy ze święconką, kościół przepełnia ten charakterystyczny zapach jaj, kiełbasy i rozmaitych wiktuałów. Zapach pełen wspomnień z dzieciństwa i przenoszący nas w mgnieniu oka do kraju. Wystarczy parę sekund i wydaje się, że nie jesteśmy już w Genewie tylko w domu. Niesamowite uczucie, magia świąt.

W tym roku podczas święcenia ksiądz zgromadził całą obecną dziatwę przy ołtarzu wśród kolorowych koszyków i zaczął odpytywanie.
-Jakie mamy święta? -Tu zdania były podzielone, bo od dwóch dni towarzyszy nam przepiękna pokrywa śnieżna. Stąd niektórzy twierdzili, iż to Boże Narodzenie.
-Co przynosimy w święconce?- Z tym, pytaniem dzieci miały mniej problemów, wystarczyło przecież zerknąć do "ściągawek" w koszyczkach. Zaczęło się zatem wymienianie: jajka, chlebek, sól, baranka, kiełbaskę i ... jabłuszko.
-Co jabłuszko? W czyim koszyczku jest jabłko? -Ksiądz udawał groźnego i puścił spojrzenie po zebranych przy nieukrywanym naszym rozbawieniu. Winowajcą okazała się Czeszka, która się do nas przyłączyła. Oczywiście ksiądz wybrnął z łatwością z kłopotliwego jabłkowego zagadnienia.
Dalej wszystko przebiegło bez zakłóceń, w jakimś pucharku poświęcono wodę a kropidłem stała się gałązka bukszpanu z jednaj ze święconek.
Niestety nie zdołałam się dopytać, czy w Czechach istnieje podobna do naszej tradycja i co wkładają do koszyczków. A może po prostu z tym jabłkiem ktoś robił sobie "jaja"?

4 komentarze:

adam pisze...

Ach. Do tego kraju, gdzie okruszynę chleba, coś tam, przez coś tam Nieba. Kto nie był na obczyźnie ten nie doceni tradycyjnych polskich obrzędów okołoświątecznych. Pewnie dlatego mając komfort bycia wśród tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem uważam święcenie pokarmów za zbędny dodatek, jakiś pogłos pogaństwa i utrudniacz, bo "święcone trzeba zjeść", a jak wracamy z kościoła z koszyczkiem, a właściwie koszyczkami, to cały spięty i gotowy do skoku, żeby ratować "święcone", bo jajka furda, zjemy z piaskiem (płukać nie wolno chyba, żeby wody święconej nie zmyć), ale sól... toż chyba wypadałoby ogrodzić teren w promieniu 2 metrów od upadku i dokładnie zebrać wszystkie kryształki. Ale ja naprawdę sądzę, że gdybym był z daleka od kraju, też tęskniłbym za polskimi obyczajami. Może nawet za rezurekcją. Dzisiaj byłem i znowu mam złe doświadczenia. Kto był i śpiewał/słyszał "naród niewierny trwoży się przestrasza na cud Jonasza, Alleluja" ten wie o czym mówię. Mam przeświadczenie, że gdyby ktoś nie znający zupełnie języka, ani obrzędowości Wielkanocy słysząc liturgię rezurekcyjną byłby pewien, że kogoś z wielką pompą chowamy. Żegnam staropolskim Niechaj się Wam darzy.

Gabi pisze...

Tęsknota za polskimi obrzędami jest istotnym elementem emigracji, przynajmniej w naszym przypadku. Może jest to element prymitywnej potrzeby zakorzenionej w nas jeszcze z czasów przed wynalezieniem koła, kiedy to różne rytuały, pozwalały się czuć naszym przodkom bezpiecznie. Możliwe...Ile zatem jest w kontekście święconki we mnie emigrantki, katoliczki czy neandertalki, nie wiem dokładnie.
W każdym razie ja pisankę poświęconą a upadłą (tj pozbieraną z chodnika) bym umyła.
Pozdrawiam.

adam pisze...

Pisankę ja też, ale co z solą?

Gabi pisze...

Z solą... niech zostanie solą ziemi.