13 paź 2011

Teoria żaby czyli o roli mitu rodzinnego.

W brzuchu naszego młodszego syna zamieszkało niewielkie stworzenie. Taka tycia tyć żabka. Chyba żaden członek naszej rodziny nie jest tym faktem zdziwiony, wszakże to już nasza rodzinna tradycja.

Moja mama straszyła nas (mnie i brata) żabami w trzewiach, które to miałyby się zalęgnąć z nadmiaru wypijanych przez nas płynów. I wcale nie chodziło o coś wyskokowego tylko zwykłe soki, wodę ewentualnie tak zwane bąbelki. Na przekór wybitnym psychologom nie wspominam traumatycznie maminych gróźb z płazami w roli głównej. Gorzej było z "zabiałczeniem organizmu" z powodu picia mleka, którego nadużywałam niemal do zamążpójścia. Przyznacie sami, drodzy czytelnicy, że groźba pseudonaukowa brzmi o wiele bardziej złowrogo niż jakaś tam żaba w brzuchu. Owe "zabiałczenie" (nota bene bez wytchnienia podkreślane przez mój program analizy tekstu jako wyraz podejrzany) budziło szereg wątpliwości, podobnie jak wiele innych, obecnych gróźb pseudonaukowych, którymi karmią nas media. Żaba w brzuchu wywołuje bowiem rechot (w przenośni i dosłownie) ale taka np "pamięć wody", czy "pomroczność jasna" zastanawiają i nie pozwalają na spontaniczne wyśmianie.
Chyba właśnie na ten chwilowy brak pewności liczą orędownicy różnych fikcyjnych określeń, dzisiejszych mitów. Tam bowiem gdzie pojawia się wątpliwość można coś zyskać np manipulując.

Babcia nasza straszyła mojego brata z racji szczupłej sylwetki ciała, że mu "żołądek przyschnie do kręgosłupa". Oczywiście chciała go zmotywować do jedzenia, jak i kolejne pokolenia w postaci mojej siostrzenicy oraz Dzidka. Rezultat tych manipulacji był w każdym przypadku znikomy, o ile nieprzeciwny z założeniem. Bowiem historyjki z palca wyssane działają na krótka metę, to jest tak długo dopóki dziecko nie zorientuje się, że było okłamywane. Bywa więc,że młody człowiek rozszyfruje manipulację od razu, lub gdy prawda wyjdzie na jaw postępuje już zawsze na przekór.

Moja bliska przyjaciółka zawsze z nieukrywaną satysfakcją połykała gumę do żucia. Dawno temu jej mama straszyła tragicznymi konsekwencjami połknięcia balonówy. Gdy niestety przez nieuwagę kilkuletnia wówczas koleżanka dopuściła się zabronionej czynności, była przekonana że umrze w potwornych cierpieniach. Oczywiście nic takiego się nie stało, co dramatycznie zdyskredytowało autorytet matczyny, a przyjaciółka nawet obecnie jako osoba dorosła za każdym razem zużytej gumy nie wyrzuca.

W naszej rodzinie kontynuujemy wątek żaby w brzuchu. Mateo ma od jakiegoś czasu tego małego płaza, który co jakiś czas dopomina się o jedzenie albo odpoczynek. Nasz synek nie chce przerywać zabawy jedynie z uwagi na potrzeby własnego ciała, ale z uwagi na potrzeby żabki, to co innego. Najczęściej jego brzuszna przyjaciółka prosi o wypicie wody, bo jej staw w żołądku wysechł, a ona chce popływać. Motyw żabki nota bene powstał by zmotywować Mateo do picia w upalne dni, a ponieważ się spodobał, więc go kontynuujemy.

A czy w waszych rodzinach też były wymyślane jakieś mity?

Brak komentarzy: