Aby do czternastego!- ta myśl przyświecała mi przez ostatnie tygodnie. Uf... 14 listopada minął i czuję ulgę, choć nie wiem, czy po moim starciu z życiem owego dnia wyszłam z tarczą, czy raczej na traczy. Powoli zabieram się za zadania odkładane na dalszy plan. Wracam do świata żywych i blogujących. Próbuję też rozliczyć się z "systemem szwajcarskim" i na różne sposoby go ugryźć, rozgryźć i przetrawić.
Szwajcaria jest państwem prawa, choć w praktyce wygląda to ciut inaczej niż nam-Polakom się zdaje. Cechą charakterystyczną tubylców i dalece różną od postawy właściwej naszym rodakom, jest zaufanie pokładane w systemie jako takim. Każdy obywatel jest obwarowany tysiącem najróżniejszych przepisów, które regulują każdy niemal aspekt jego życia od prowadzenia auta, przez robienie zakupów, po korzystanie z toalety we własnym mieszkaniu. Przepisy te, oprócz tego że istnieją, są też egzekwowane z żelazną konsekwencją, co w sumie daje specyficzne efekty uboczne w postawach obywatelskich. Przeciętny bowiem człowiek (w tym też emigrant) orientuje się że,
- system jest, był i będzie,
- system go ochroni przez wieloma rzeczami,
- system będzie go ścigał za przewinienia z zapalczywością wygłodniałej watahy wilków podążającej za tropem rannego jelenia,
- nie ma możliwości z systemem walczyć.
W Szwajcarii prawo raz ustanowione nie może być szybko zmienione, co nam Polakom podważającym niemal każdą decyzję wyższych instancji, zupełnie nie mieści się w głowie. U nas nie ma znaczenia kto co uchwalił. Przeciętny rodak będzie przeciw, zbierze podpisy, zrobi strajk, pikietę lub rzucanie jajem w posła i (hop-ciup!) organ zmienia podjętą decyzję. Przy czym warto pamiętać, że Polak z mlekiem matki wysysa postawę bycia w opozycji do władzy oraz przepisów.
W kraju sera, zegarków i czekolady "porządek świata" ma inne założenia. Tak długo jak nie podjęto decyzji można walczyć, lecz jednak gdy ona zapadnie, nic się już zrobić nie da. Nie pomogę petycje, strajki, głodówki, szantaże, a nawet ucieknie się do ingerencji organów jeszcze wyższych. Obywatele gros tematów przegłosowują w referendach i sami wpływają na dotyczące ich przepisy. (Nota bene w najbliższym referendum mają się wypowiedzieć w temacie ograniczeń prawnych budowy minaretów w Genewie.) Dodatkowym elementem niepodważalności przepisów jest sama struktura prawa, która jest w wielu przypadkach równoległa a nie piramidowa jak w Polsce. Tak oto, jeśli jakaś instytucja należy do miasta, to jedynie władze tego miasta mogą o nim decydować. Kanton, rząd, minister korelującego z ową instytucja resortu nie maja możliwości ingerencji. Rząd Konfederacji nie jest w stanie wpłynąć na organy kantonalne, te z kolei na merostwa.
Obecnie liznąwszy zaledwie tajniki systemu, z rozrzewnieniem myślę o niektórych podejmowanych przez Polonię akcjach jak pisanie petycji w sprawie, o której Szwajcarzy zadecydowali już dwa lata wcześniej i nota bene wysyłanie list z podpisami do instancji, która wpływać na stan rzeczy w żaden sposób nie mogła. Smuci mnie też, że ludzie mieszkający z tubylcami od lat kilkunastu, bądź kilkudziesięciu podejmują działania na zasadzie pospolitego ruszenia, poruszają niebo i ziemię, gdy tak na prawdę trzeba było jedynie nawiązać sympatyczniejsze kontakty z kilkoma przedstawicielami władz lokalnych. System Konfederacji Szwajcarskiej nie jest naszym wrogiem, lecz stanie się nim ,jeśli tak zaczniemy go traktować, zaś tubylcy mogą naszą narodową skłonność do bycia w opozycji odebrać zanadto osobiście.
15 lis 2009
Walczyć z systemem...?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
17 komentarzy:
"A imię jego czterdzieści i cztery" Wszyscy zastanaiwją się o co chodziło Mickiewiczowi. NIektórzy uważają, że jest nim Barack Obama 44 prezydent Stanów Zjednoczonych inni z kolei uważają, że chodziło o Franciszka Smudę trenera piłkarskiej reprezentacji. Podobne pytanie można postawić odnośnie daty 14 listopada.
Stosunek do prawa może być legalistyczny oznacza to, że bezwzględnie przestrzegamy przepisów prawa.Na drugiej stronie szali można postawić postawę oportunistyczną, która oznacza, że przestrzegamy prawa, gdy jest ono dla nas korzystne. W pierwszy przypadku można powidzieć, że ludzie Ci są legalistami lub pozytywistami.Pozytywista trzyma się litery ustawy nie badając całego kontesktu jej obowiązywnia. Uważa również, że tylko ustawa jest prawem z wyłączeniem innych systemów pozaprawnych. Bez wątpienia zaprezentowany typ stosunku jest w Polsce w znacznej mniejszości.Przestrzeganie prawa wynika z szacunku do władzy, jeżeli nie ma szacunku do organów władzy publicznej, nie możemy mioeć szacunku do prawa przez te organy stanowionego. Jak można mieć dobry stosunek do organów ustawodawczych skoro przed wejściem ustawy w życie ( w czasie vacatio legis) jest ona nowelizowana. Nowelizacja goni nowelizację, a przez co nikt nie może połapać sie o co w tym wszystkim chodzi. Chyba Pani się ze mną zgodzi, że trudno jest przestrzegać prawa niezrozumiałego i niejasnego.
Wypracowanie przez Szwajcarów szacunku do prawa jako czegoś fundamentalnego jest olbrzymim osiągnięciem. Code Civil (ZGB) Od prawie stu lat pozostaje w prawie niezmienionej formie, jak tu nie szanować prawa, skoro jest pewne i stabilne.
Silne prawo określające każdy detal życia oraz wiara w niezłomność systemu mają ciekawe efekty uboczne, o czym mam nadzieje rozpisze się szerzej innym razem.
Przyznam się szczerze, że u mnie na Wydziale są ćwiczeniowcy, którzy bardzo chętnie przeczytają doświadczenia Polaka ze spotkania z systemem szwajcarskim.
Obawiam się, że rozczaruje Pana praktyczny wymiar konsekwencji sinego prawa szwajcarskiego, o których planuje napisać.
Jestem ciekawa, czy jest Pan wywnioskować z delikatnej aluzji w tekście o jaki konflikt między rodakami a tubylcami mi chodziło. Dodam tylko, że ze strony polskiej interweniowano u organów najwyższego rzędu.
Najwidoczniej aluzja jest zbyt mała, żebym mógł odgadnąć o co chodzi. Zastanawiałęm się nad datą 14 listopada i jej związkiem z protestami Polonii, a także referendum w 2007r Jednakże nie ma słowa klucza. Jedyne co mi przychodzi na myśl to sprawy podatkowe i kwestia stałego pobytu być może coś ze sfery kulturalnej.
Podpowiem zatem, że nie ma to związku z data 14 listopada (to był mój, osobisty końcowy termin).
Druga podpowiedź chodzi o kulturę i historię.
W tekście znajdują się aluzje do dwóch sytuacji, ale ja pytam o tą bardziej znaną, pod której petycją się onegdaj podpisałam, do czego obecnie mam ambiwalentny stosunek. Przy drugiej sprawie już się nie dałam podpuścić i nic nie podpisywałam ;-)
Nie wiem czy to wydarzenie jest bardziej znane. W tekście odnalazłem nastęujące aluzje. Aluzja pierwsza do prawa jazdy, która oznacza, że w rok od przyjazdu do Szwajcarii należy wyrobić miejscowe prawo jazdy. Aluzja numer dwa dt. instytucji należących do miasta, tylko o jakie instytucje chodzi Polska MIsja KAtolicka czy może przedszkole, Polonia genewska? Być może chodzi o możliwość obchodzenia polskiego święta. Aluzja 3 dt. zakazu spuszczania wody po 22 lub 23, ale jaki to ma związek z historią i kulturą.
Druga aluzja jest najbliższa celu. Ciepło ale nadal nie gorąco.
"z rozrzewnieniem myślę o niektórych podejmowanych przez Polonię akcjach jak pisanie petycji w sprawie, o której Szwajcarzy zadecydowali już dwa lata" później jest jeszcze fragment o nawiązywaniu milszych kontaktów z członkami władz.
A wiec sprawa dt. Polonii. Została niekorzystnie rozpatrzona przez władze lokalne. Domyślam się, że chodzi o sprawę błachą, której pozytywne rozpatrzenie dla wielu polonusów było oczywiste, a jednak się przeliczyli i teraz chca to odkręcić, choć się nie da. Gdyby to nie była sprawa błachca nie dałoby się jej odkręcić poprzez milsze kontakty z lokalnymi władzami, ale podejmowana walka sprawia, że jest ona bardzo istotna. Błache, oczywiste, ale zarazem istotne wykazujące związki z miejscem. Być może chodzi o udostępnienie sal na spotkania kulturalne, obchodzenie rocznic wydarzeń historycznych na ulicach, przedłużenie korzystnej dzierżawy lokalu. Czuje się jak egzegeta bez sukcesu,ale widocznie wszystko jest w tekście tylko ja nie mogę tego znaleźć.
Ps Przypomniały mi się stare dobre czasy.
Chodzi o wynajem lokalu, ale z punktu Polonii nie jest to sprawa błaha.
Jaki lokal łączy funkcje kulturalne z historycznymi?
Kościół. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nie wydaje mi się, żeby w Genewie były miejsca, które są dla Polaków szczególnie istotne.
Zimno, oj zimno.
Centrum kultury, kino.
Kulturalne z historycznymi, to muzeum. Ale nie o tym. Chciałem tylko powiedzieć, że fajny tekst i tyle. Nadal tęsknię za sytuacją, gdy prawa obejść się nie da, jest ono precyzyjne i stałe. W moim jakże pięknym kraju przepisy zmieniają się w mordę mać co kilka miesięcy. Oświatowe, prawie co tydzień. Co oni tam do cholery robią, rzucają kostką, co dzisiaj zmienić? Co chwila aktualizuje programy do wystawiania świadectw, bo jakiś pajac jeden z drugim zmienił przepisy dotyczące położenia rubryczki.
Poza tym wszystkim, Wam to też odpowiada, na co najlepszym dowodem jest to, że Was tu nie ma. A ostrzegałem, że w normalnym kraju łatwo się zostaje i co? Rok, dwa lata... jasne.
Jak nic muzeum, po prostu nie chce być inaczej;-)
A co do reszty, to sobie musimy porozmawiać Adamie, oj tak, tak....
Chodzi o nazwę muzeum?
Moim zdaniem istota konfliktu jest istotna, nie tyle z uwagi na sam konflikt ale na różne spojrzenie na sprawę i mechanizm przedstawiania problemu, petycje, szukanie pomocy, wsparcia etc. Jeśli dotarłby Pan do źródeł (do których onegdaj umieściła link na blogu, ale obecnie go już nie ma), mógłby Pan zaobserwować moim zdaniem ciekawe różnice miedzy rodakami a tubylcami. Przykład owego muzeum może posłużyć za "jak robić nie należy" ale też za ilustrację jak nasza polska mentalność nam ciąży, jak zaciemnia nam postrzeganie sytuacji oraz jak nami-Polakami łatwo manipulować. Niestety...mną też, choć mam nadzieje, pobyt w Szwajcarii mnie z tego leczy.
Prześlij komentarz