-Ja chcę wracać do Polski.-Oznajmił nam Dzidek. De Silva lekko był zaskoczony, lecz Młoda Matka w mig domyśliła się genezy wzrostu patriotycznej tęsknicy u pierworodnego.
-...bo do Polski przyjeżdża Mikołaj i daje mi prezenty... i zostawia mi prezenty u innych w domach, wszędzie gdzie pójdziemy, a do Szwajcarii Mikołaj nigdy nie przychodzi.- Kontynuował Dzidek w tonacji be-mol, a raczej buuuuu-mol.
W tym roku nie możemy pojechać na święta do kraju. Zostajemy w Genewie pierwszy raz w historii naszej rodziny. Dzidek, jak każde małe dziecko, nie tyle tęskni do krewnych mieszkających w Polsce, co żałuje podarków, którymi jest wręcz zasypywany podczas naszych świątecznych pobytów W Ojczyźnie. Zazwyczaj dostaje ich tyle, że co najmniej połowa z nich musi zostać u dziadków z braku miejsca w bagażach.
Święta w wykonaniu emigrantów są rzeczywiście symfonią wymiany dóbr. Przez dwa tygodnie odwiedzamy rodzinę oraz przyjaciół. Chcemy się zobaczyć ze wszystkimi, co niestety nie jest możliwe, mimo dwóch, a nawet trzech wizyt dziennie. Spotykamy się w domach, restauracjach, zapraszamy gości do siebie. Za każdym razem "święty Mikołaj" powierza nam przekazanie drobnego upominku ze Szwajcarii, a naszym bliskim czegoś dla Dzidka. Gdziekolwiek pójdziemy, z kim się spotkamy nasi synowie zostają obdarowani. Góra prezentów rośnie, zaś u pierworodnego desilviątka rozwija się coraz silniejsza postawa wyciągania rąk i coraz bardziej bezczelne dopominanie się o to, co zostaw dla niego Mikołaj.
Prezenty są bardzo miłe, zwłaszcza iż w znacznej większości są przemyślane i znakomicie odpowiadają potrzebom naszego przychówku. Z drugiej strony niepokoi mnie rozwijająca się pod ich wpływem u Dzidka postawa roszczeniowa: daj, daj, daj... Czy wśród ogromu podarunków moje dziecko jest w stanie dostrzec magię świąt, radość ze wspólnie spędzanego czasu?
W tym roku brak urlopu rozwiewa moje rozterki. Nie możemy wyjechać. Dzidka odwiedzi święty Mikołaj ale nie będzie tak hojny jak dotychczas, co z pewnością rozwinie jego przywiązanie do kraju przodków. Bohater Żeromskiego marzył o szklanych domach, a nasz syn będzie będzie tęsknił do gór prezentów.
24 lis 2009
Przypływ uczuć "patriotycznych".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarzy:
My właśnie jesteśmy na etapie opowiadania Myszce o biskupie Mikołaju, o tym kim był, gdzie mieszkał i co robił. Nie zapominamy jednak o "magii świąt" i tłumaczymy, że "na pamiątkę" przychodzi i że wcale nie potrzebuje do tego komina ;)
Chciałabym, żeby dzieci nie kojarzyły biskupa z krasnalem coca-coli, ale to chyba mało realne marzenie jednak...
Przeżywamy natomiast podobny prezentowy problem: "mamo, co mi przyniosłaś?" gdy odbieram ją z przedszkola. Jeśli nic nie mam, jestem niedobra. Uczymy się więc, że prezenty się "nie należą" - zobaczymy co z tego wyniknie ;)
Św Mikołaj przychodzi również w Szwajcarii. Jeśli w przyszłym roku uda mu się dojechać to przywiezie Dzidkowi karton chrupek.
Podejrzewam, że obecnie dzidek wolałby Michałki;-)
Droga Mamo Myszogrodzka,
co do biskupa, to mieliśmy z nim spotkanie w zeszłym roku w związku z obchodami dnia świętego Mikołaja. Tak się akurat złożyło, że na rekolekcje przybył do nas biskup i w stroju swym, dzierżąc pastorał rozmawiał z dziećmi i rozdawał im drobne upominki. Było tak jak powinno być; przede wszystkim spotkanie, rozmowa, a prezenty, choć trudno w to uwierzyć, zeszły na dalszy plan.
Cóż z tego, gdy 2 tygodnie później pojechaliśmy do kraju, gdzie obłowiliśmy się w podarki i pamięć o biskupie odeszła w zapomnienie.
buziaki
Tak z drugiej strony, jak sobie przypomnę swoje wlasne dzieciństwo i to oczekiwanie i to niespanie po nocach z podekscytowania i tę niesamowitą frajdę z tego wszystkiego, to myślę, że na żadne inne prezenty się tak nie czeka jak na te konkretne, i że żadne inne nie są takie magiczne i piękne jak te. I to na pewno Święta sprawiają że te właśnie prezenty są takie wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju :)
Zapewne w chwili przyjazdu Św. Mikołaja michałki też byłyby nieaktualne.
Mamo Lucy, trafna uwaga pedagogiczna i z sercem (ach czy to aby nie oksymoron?). Magia świąt ma być magią, a dzieciństwo dzieciństwem.
Może faktycznie pełniąę roli matki wychowującej dzieci, zbyt silny akcent kładę na "wychowanie", a za mały na "dziecka".
Drogi P, czyżby się Pan poddał i nie chciał rozszyfrować zagadki z poprzedniego wpisu?
O ile dobrze pamiętam zagadka została rozwiązana chodziło o muzeum.
Po raz pierwszy mnie zamurowało. "Drogi P...." Chwilo wiecznie trwaj...
Zagadka nadal nie została rozwiązana. Jakie muzeum, gdzie i o jaki konflikt chodzi?
Prześlij komentarz