22 mar 2011

Rodzaj sportu narodowego.

Tubylcy wciąż mnie zadziwić potrafią, zaskoczyć- choć to tak powściągliwy naród. Może właśnie owa ograniczoność w gestach i wyrażaniu uczuć musi znaleźć ujście. Może dla nadmiaru energii trzeba znaleźć wentyl bezpieczeństwa nie łamiący kodeksu karnego Konfederacji, bądź prawa jakiegoś kantonu. Może z zupełnie innych powodów...Szwajcarzy grają na loterii, kupują losy, drapią, obstawiają.

Na podstawie corocznych zeznań podatkowych największej tubylczej loterii (nazwijmy ją szwajcarskim totolotkiem) przeciętny mieszkaniec Genewy wydaje na nią ok 600 franków rocznie. Zatem ile realnie wydają gracze, skoro z przypadających na naszą rodzinę 2400, de Silva zaryzykował nędzne 10 w ramach zabawy w pracy. We Fryburgu szacowana suma zbliża się do tysiąca franków- dobrze, że tam n ie mieszkamy. Czułabym się winna, że zamiast trzymać średnią, my naszą uciułaną kaskę ładujemy w wyjazd na narty, bądź inne bzdurki zamiast spełnić społeczny obowiązek. Boje się pomyśleć, że przytaczane kwoty dotyczą jedynie jednej firmy zajmującej się hazardem, co fakt najważniejszej, lecz jest ich przecież więcej. Zatem de facto mieszkańcy Szwajcarii muszą inwestować w marzenia dużo istotniejsze kwoty. W tym miejscu pokorniutko spuszczam głowę bijąc się w pierś- nie ma we mnie ducha sportowca, ani żyłki hazardzisty, ani wiary, ani nadziei, że któregoś pięknego dnia wygram okrągłą sumkę i wszelkie problemy znikną, że nie będę pracować, tylko leżąc brzuchem do góry wpatrywać się w jezioro i górujące nad nim Alpy.
Tubylcy, w przeciwieństwie do mnie, to wszytko mają i drapią, najczęściej monetą. Obskubują farbę by bez odrobiny frustracji nabyć po chwili kolejny los i drapać znów. Taki los przecież niewiele kosztuje, a ile za to można wygrać. Drap, drap,drap...
Tymczasem pewna pani afrykańskiego pochodzenia wygrała w szwajcarski totolotku "pensje na całe życie". Pytana przez dziennikarzy co zrobi następnego dnia po odebraniu nagrody odpowiedziała -Pójdę do pracy.

szczypta francuskiego
gratter-drapać ale też swędzieć

2 komentarze:

adam pisze...

He, a ja grałem w życiu w Lotto, chyba 2 razy. Kiedy przychodzi mi ochota, a czasem przychodzi, leczy mnie wzór n! / (k! * (n-k)!)
gdzie n to ilość liczb, z których się losuje, a k to ilość liczb losowanych. To mi pomaga.

Gabi pisze...

Statystyka w tej kwestii jest nieubłagana.