7 kwi 2010

O promocji polskiej kultury w roku chopinowskim.

Dwusetna rocznica urodzin Fryderyka Chopina znalazła się na prestiżowej liście rocznic obchodzonych pod auspicjami UNESCO. Dodatkowo, obchody stanowiące hołd dla wielkiego polskiego kompozytora i znakomitą okazję do promocji Polski na całym świecie, objął swym patronatem Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, nadając tym samym wydarzeniom chopinowskim najwyższą rangę.
Nic bowiem tak Polaka (w tym mnie) nie cieszy jak możliwość zaprezentowania rodzimego dorobku obcym ludom, zwłaszcza gdy, w przypadku Chopina, jest czym się pochwalić. Kompleksów słowiańskich można się pozbyć, zabłysnąć, że u nas toże kulturnyj narod.

W Genewie zorganizowano koncert wybitnego pianisty (o którego zdrowie się lekko martwię w obliczu obchodów pod auspicjami UNESCO i jego rozlicznych występów to tu, to tam, od Nowego Jorku po Londyn). Za miejsce wydarzenia przybliżającego polską kulturę i dorobek Chopina obrano Pałac Narodów. Na koncert fortepianowy zapraszał (serdecznie) Jego Ekscelencja Ambasador RP przy Biurze Narodów Zjednoczonych. Wstęp był bezpłatny, jednak wymagane były zaproszenia "imienno-bezimienne" ze względu na wymogi bezpieczeństwa ONZ. (Robi wrażenie, czyż nie?)

Zapałałam chęcią ujawnienia światu naszej, wspaniałej kultury. W ramach fajki pokoju i zacieśnianie więzi między nacjami, podarowałam zaproszenie przedstawicielowi tubylczego ciała pedagogicznego tj wychowawcy Dzidka. Pan wziął ów gest dość osobiście i od tej pory zaczął figlarnie machać mi dłonią na dzień dobry przez rozległe korytarze, znienawidzonej przeze mnie, placówki oświatowej.

Ile zaproszeń dokładnie rozdało Stałe Przedstawicielstwo RP w Genewie, nie wiem. Ważne, że jeszcze w przeddzień koncertu wybitnego pianisty, rozesłano elektroniczne wici, iż miejsca pozostały i chętni mogą się zapisywać. Ot, taki lekki element chaosu-stały składnik polskiej kultury.
Dalej poszło już zgodnie z narodową tradycją. Aby dostać się do Sali Zgromadzeń Pałacu Narodów, należało odstać około 1 godziny w kolejce (element tradycji zaczerpnięty z tzw "głębokiej komuny"). Później przejść rutynową kontrolę dokumentów, weryfikację nazwiska z listą zaproszonych gości- tu zaś była niespodzianka dla osób zapisujących się w ostatniej chwili-ich nazwiska nie zostały umieszczone na listach, więc wejść na koncert nie mogli.

Wśród wrażeń tych, którym się udało dostać na uczczenie rocznicy urodzin Fryderyka Chopina w siedzibie ONZ w Genewie, dominowały
-odczucia zmęczenia po odstaniu w kolejce z dwutysięcznym tłumem,
-wspomnienia duchoty w sali- relacja znajomej w ciąży,
-żenada na widok VIP'ów zasiadających w pierwszych rzędach, którzy bądź spali, bądź ukradkiem rozmawiali przez telefony komórkowe,
-uczucie zawodu, że tzw symboliczna degustacja tradycyjnych potraw polskich przypominała bardziej "tradycyjnie polskie rozpychanie się łokciami".
Nie spotkałam się z ani jedną relacją dotyczącą bezpośrednio występu wybitnego pianisty. Najwidoczniej cierpię na brak melomanów wśród znajomych...

Cudowną puentą promowania polskiej kultury była rozmowa z osobą, którą sama zaprosiłam. Na moje pytanie, jak się koncert spodobał, wychowawca Dzidka odrzekł;
-Z największą przyjemnością odpowiedziałbym pani, że bardzo mi się spodobał. Niestety, nie udało mi się na niego dostać.
Otóż, dla naszego, poniekąd, gościa wraz z małżonką (oraz dla jeszcze około 300 osób) zabrakło miejsca, o czym dowiedzieli się po odstaniu przydziałowej godzinki w kolejce.

W takich sytuacjach jak powyższa nie pomoże ani elokwencja, ani błyskotliwa riposta. Stałam jak wryta przełykając gorycz wstydu zafundowanego mi przez promocję polskiej kultury "o najwyższej randze".

4 komentarze:

Tomaszowa pisze...

Brak mi słów.

Gabi pisze...

Nasza koleżanka zapraszała swojego promotora pracy doktorskiej. Całe szczęście, miał już inne plany, których nie udało mu się zmienić.

Ciekawa jestem, czy na innych polach polska placówka dyplomatyczna reprezentuje nas w podobny sposób jak zorganizowała ów koncert?

Pedro Medygral pisze...

Już widzę ten tytuł w Fakcie.

Skandal w Genewie!!!

Gabi pisze...

Nie sądzę, by takie wydarzenia były w ogóle opisywane w prasie. Polaków promocja własnego kraju nie interesuje. Kolumny w gazetach wypełniają doniesienia o rzekomej ciąży piosenkarki lub śmierci psa prezydenta.